Mając trzydzieści lat, uważałam się za całkowicie szczęśliwą. Życie rodzinne, które trwało siedem szczęśliwych lat, układało się lepiej, niż mogłam sobie wymarzyć – miałam troskliwego męża i niedługo miało przyjść na świat nasze długo wyczekiwane dziecko. Z rodzicami i teściami mieliśmy wspaniałe relacje, prawie kończyliśmy budowę własnego domu.
Tak żyliśmy, snuliśmy plany, czekaliśmy na dziecko… A potem mój mąż oszołomił mnie wiadomością, iż to wszystko nie jest mu potrzebne, ponieważ spotkał swoją prawdziwą miłość. Nie mogłam w to uwierzyć, wszystko wydarzyło się w ciągu zaledwie kilku dni.
Dotąd byłam absolutnie szczęśliwa. Mąż nosił mnie na rękach, spełniał wszystkie moje zachcianki. Wiele osób nam zazdrościło. Nigdy nie rozumiałam przyjaciółek, które szły na kompromisy, ciągle wybaczając mężom większe i mniejsze przewinienia.
Uważałam, iż to wynika z niskiej samooceny. Kobiety, które wybaczają zdradę, nie szanują siebie. Myślałam, iż gdyby to przydarzyło się mnie, bez wahania odeszłabym od zdrajcy. Moje osądy były bardzo surowe, bo nigdy nie przypuszczałam, iż coś takiego może mi się przytrafić.
Od momentu, gdy dowiedziałam się, iż jestem w ciąży, zrezygnowałam z pracy. Mąż zaczął pracować z potrójną siłą – „żebyśmy mieli wszystko, co najlepsze”.
Na jego firmowej drodze pojawiła się szansa na awans, ale wymagało to miesięcznej delegacji do stolicy. Szczerze mówiąc, ten pomysł nie bardzo mi się podobał – ósmy miesiąc ciąży to nie przelewki. Jednak nie było powodów do zmartwień, bo obok mnie byli rodzice, a mąż przecież nie wyjeżdżał na wakacje – wyjazd był służbowy.
Na początku mąż dzwonił codziennie, wysyłał wiadomości. A potem nagle kontakt się urwał – dzwonił rzadko, odpisywał zdawkowo, kilkoma słowami. Gdy wrócił, był zupełnie innym człowiekiem – tajemniczy, godzinami siedział w łazience, chował telefon… Nie wiedziałam, co się dzieje, a w moim stanie nie powinnam się denerwować.
Kiedy moja najlepsza przyjaciółka zasugerowała, iż mąż mógł kogoś poznać, niemal wybuchłam śmiechem. choćby przez myśl mi to nie przeszło. Myślałam raczej, iż ma problemy w pracy, o których nie chce mówić, żeby mnie nie martwić. Byłam pewna, iż w jego życiu nie ma miejsca dla innej kobiety. Przecież byliśmy razem od lat, kochaliśmy się, czekaliśmy na dziecko.
Jednak okazało się, iż przyjaciółka miała rację. Mąż nie wytrzymał i po kilku dniach sam się przyznał, iż spotkał inną kobietę. Ona wie, iż jest żonaty, iż niedługo urodzi mu się dziecko – i to, jak twierdzi, „trochę ją powstrzymuje”. Choć codziennie ze sobą rozmawiają przez internet.
Mąż mnie uprzedził, iż zamierza być ze mną, dopóki nie urodzę, a potem zrezygnuje z pracy i wyjedzie do stolicy do swojej „prawdziwej miłości”. W nieznane. Nasz dom zostawia mi, dziecku zamierza pomagać, nie chce niczego poza wolnością i możliwością rozpoczęcia życia od nowa z kobietą swojego życia…
Powiedzieć, iż byłam w szoku – to nic nie powiedzieć. Myślałam, iż coś takiego nie może się wydarzyć. Jak miłość życia może się pojawić w ciągu tygodnia? Wierny mąż chce porzucić wszystko, żeby spróbować szczęścia z prawie obcą kobietą. Okazuje się, iż tak też bywa.