Małe smakoszki
Bardzo dużo czasu i uwagi poświeciłam na to, by zachęcić dzieci do próbowania jedzenia. Było w tym sporo mojej pracy. Wiedziałam, iż jajko czy marchewkę można przygotować w na dziesiątki sposobów i nie we wszystkich formach przypadną moim córkom do gustu.
Odkrywanie, co moje dzieciaki lubią, było bardzo pracochłonne, ale się opłaciło. Zdecydowanie nie są niejadkami. Chętnie odkrywają nowe smaki. W sklepie szybciej chwycą za kalafior niż za czekoladę (tak, wiem, jak bardzo to dziwnie brzmi). Ale jak każdy, mają swoje humory czy smaki. Starsza nie znosi cukinii, a młodsza ją uwielbia. Z kolei 3-latka nie lubi pomelo, a 9-latka jadłaby je na okrągło.
Nigdy nie pytam
Owszem, nie wiem, co znaczy lęk, gdy dziecko nie chce nic nie jeść, ale zbyt dobrze wiem, jaki to stres, gdy jedzenie staje się głównym tematem wszystkich rozmów lub gdy się je wpycha na siłę. To właśnie dlatego absolutnie nigdy nie pytałam moich dzieci o posiłki jedzone w przedszkolu, chyba iż same o czymś opowiadały.
Mam wrażenie, iż jestem jedyną mamą, która tego nie robi. Pani w przedszkolu młodszej córki, początkowo każdą rozmowę zaczynała od dokładnej relacji na temat spożytych danego dnia posiłków. gwałtownie jednak zrozumiała, iż zupełnie mnie to nie interesuje. I żeby nie było, czasem maluch przyznaje, iż nic nie tknął, bo mu nie smakowało. Za to każdego dnia zadaję pani jedno pytanie, które moim zdaniem jest znacznie ważniejsze.
Ważniejsze niż jedzenie
Absolutnie każdego dnia chce wiedzieć, czy moje dziecko spało w czasie leżakowania. Podczas gdy starsza córka chętnie robiła pożytek z takiego odpoczynku, to młodszej często szkoda na to czasu. Choć ma zaledwie 3 lata, ma znacznie mniejszą potrzebę snu niż rówieśnicy. Szczególnie ważna jest jednak dla mnie rzetelna informacja, czy i ile spało moje dziecko (3-latek niestety czasem jest nieprecyzyjny). Odpowiedź często warunkuje, jak będzie wyglądało nasze popołudnie.
Wiem, iż jeżeli nie spała, to może być marudna i płaczliwa, a zbyt intensywna końcówka dnia najpewniej będzie ją drażnić i męczyć. Może także niespodziewanie usnąć, co jest w naszym przypadku dramatem. Niestety to jedno z tych dzieci, które łapiąc 10 minut drzemki o godz. 18.00, nie pójdzie już spać do północy.
Gdy jest w kiepskiej formie, rozmawiamy o tym, jak się czuje i dlaczego odpoczynek jest tak bardzo ważny. Mam nadzieję, iż dzięki temu w przyszłości także lepiej zrozumie, jakie znaki daje jej organizm, a także, jak zmęczenie może wypływać na nasze samopoczucie i zachowanie.