REKLAMA
Zobacz wideo
Edukacja zdrowotna miała być kontrowersyjna, a nie jest
Proboszcz wspiera inicjatywęDyrektorka szkoły Katarzyna Szwed podkreśla, iż sukces zależał od dobrej komunikacji z rodzicami. "Oczywiście, iż się cieszę, bo to jest przedmiot, na którym dzieci dostaną treści, które im się w życiu przydadzą. Będą wiedzieć, jak dbać o swoje zdrowie" - mówi, a jej słowa cytuje Wirtualna Polska.Zdaniem dyrektorki wystarczyło kompetentnie przedstawić program zajęć. "Na spotkaniach wrześniowych nauczyciel, który uczy tego przedmiotu, przedstawił rodzicom cały program, powiedzieliśmy, jakie będą treści, uświadomiliśmy, iż to nie jest nic strasznego, żeby nie słuchali tego, co jest w mediach. Rodzice po prostu tak do tego podeszli i żaden nie złożył oświadczenia o wypisaniu" - dodaje dyrektorka szkoły.Duże znaczenie w decyzji rodziców mogła mieć także postawa księdza Marcin Dębskiego, proboszcza parafii polskokatolickiej pw. św. Jana Chrzciciela, który uczy w szkole religii. "To było takie spontaniczne. Pani dyrektor mówiąc rodzicom o tym przedmiocie, zapytała o moje zdanie. Ja powiedziałem, iż jak najbardziej popieram. Uważam, iż to jest bardzo dobry przedmiot i jeżeli będzie mądrze prowadzony, to będą tylko same korzyści" - mówi ksiądz.Ks. Dębski tłumaczy, iż informacje przekazywane na lekcjach będą dla dzieci przydatne. "Poznałem podstawę programową tego przedmiotu i jestem naprawdę zadowolony, iż takie lekcje się będą odbywały. Oczywiście my, starsi, pewne informacje na temat żywienia wynosiliśmy z domu. Ale jestem przekonany, iż takie sprawy powinna przejmować też szkoła. Wielu rodziców niestety nie umie rozmawiać na tego typu tematy z dziećmi i cieszę się, iż szkoła też się w to włącza" - podsumowuje.
Konfliktów wśród parafii nie widaćWe wsi działają dwie parafie: rzymskokatolicka pw. św. Małgorzaty i św. Mikołaja oraz polskokatolicka pw. św. Jana Chrzciciela. Mimo iż druga z nich powstała po konflikcie z pierwszą, dziś mieszkańcy żyją w zgodzie. "Myślę, iż nie. Ludzie tu są wymieszani. Są rodziny i w naszym kościele i rzymskokatolickim. Pół żartem, pół serio: jedna wielka rodzina" - zaznacza ks. Dębski. Jego odpowiednik z parafii rzymskokatolickiej podkreśla konieczność współpracy. "Musimy żyć w jakiejś symbiozie" - mówi ks. Krzysztof Szcześniak, nie komentując jednak lekcji edukacji zdrowotnej.Edukacja zdrowotna w obliczu kontrowersjiZupełnie inaczej sprawę postrzegało prezydium Konferencji Episkopatu Polski, które w liście do rodziców apelowało o wypisanie dzieci z zajęć. "Nie wolno wam zgodzić się na systemową deprawację waszych dzieci, która ma być prowadzona pod pretekstem tzw. edukacji zdrowotnej" - napisano w dokumencie.Ks. Dębski podchodzi do tych opinii z rezerwą. "Żyjemy w takich czasach, w takim społeczeństwie, iż ten model rodziny się zmienia. A czy nam się to podoba, czy nie, to jest kwestia zupełnie inna. Ten młody człowiek musi umieć rozpoznawać, co ma wokół siebie, żeby być tolerancyjnym człowiekiem. Temat seksualności wśród młodzieży też jest, tego się nie da uniknąć. A rodzice albo nie potrafią wielu rzeczy wytłumaczyć, albo nie chcą" - tłumaczy.Mimo pełnej frekwencji w Świeciechowie Dużym spory wokół edukacji zdrowotnej wciąż nie cichną. Temat pozostaje kontrowersyjny i budzi emocje w wielu środowiskach, zarówno w szkołach, jak i wśród rodziców.
A Ty, co sądzisz o edukacji zdrowotnej? Masz ochotę podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl