Gdy w moim dziecięcym świecie coś mnie oburzało, babcia często mi powtarzała, iż "w życiu nie ma sprawiedliwości". Tłumaczyła mi w ten sposób, iż czasami bywa tak, iż choć staramy się z całych sił, to nasze wysiłki nie są doceniane.
Życie nie jest sprawiedliwe. To fakt. Dzisiaj wiem, iż to wcale nie oznacza czegoś złego. To, iż natura nie obdzieliła nas wszystkich po równo, to iż każdy z nas miał zupełnie inny start w dorosłe życie, niesie ze sobą inny bagaż i ma różną ilość włosów na głowie, ma też swoje dobre strony.
Różnorodność jest dobra. Nie musimy być wszyscy tacy sami, by być równi. Równi względem siebie. Po prostu jako ludzie.
Tylko co to w takim razie oznacza - sprawiedliwość? Kto w takim razie powinien zostać nazwany "zasłużonym dla sprawiedliwości? Skoro nie chodzi o równy podział dóbr i talentów, skoro nie zawsze jest taka oczywista, skro nie zawsze łatwo o sprawiedliwy sąd, to skąd mamy wiedzieć, co to znaczy?
Sprawiedliwość to ma być w sądzie- dodawała babcia, gdy opowiadałam o szkolnych niesprawiedliwościach. A i z tą, jak dowiedziałam się później, różnie bywa.
Według Słownika Języka Polskiego sprawiedliwość to np. uczciwe postępowanie, bezstronność w ocenianiu innych, uczciwość, prawość, obiektywizm, etyczne postępowanie, a w prawie organy władzy sądowniczej.
No tak. Bo sprawiedliwość powinna iść w parze z prawem. Ale u nas to chyba niezbyt trafne połączenie.
Bo gdy myślę sobie o tym, komu bym przyznała medal dla "zasłużonego dla sprawiedliwości" to na gorąco przychodzą mi do głowy trzy nazwiska. Wszystkie związane właśnie z wymiarem sprawiedliwości.
W dużym skrócie: Sędzia Igor Tuleya, który orzeka zgodnie z prawem i swoim sumieniem, choćby gdy było to nie na rękę w tej chwili rządzącej partii. Prokurator Ewa Wrzosek, która wydała decyzję o śledztwie w prawie organizacji wyborów prezydenckich, czy sędzia Olimpia Barańska - Małuszek, która ma odwagę publicznie mówić o łamaniu prawa. Wszyscy zaangażowani w walkę o praworządność, o wolne sądy, o przestrzeganie Konstytucji.
Tym ludziom dałabym medal za działanie na rzecz sprawiedliwości. Tymczasem każdego z nich spotkały negatywne konsekwencje, postępowania dyscyplinarne, zarzuty, uchylanie immunitetów. Zamiast nagradzać, próbowano uciszyć.
W międzyczasie w naszym pełnym sprawiedliwości i prawa kraju nagrodzono młodą działaczkę na rzecz ochrony życia. Brzmi dobrze prawda? W końcu życie to nadrzędna wartość.
Pewnie, iż tak. Tylko, iż ta działaczka wyszukiwała w internecie kobiety, chcące dokonać aborcji i zaczynała je nękać wiadomościami. Znalazła między innymi 17-letnią dziewczynę, której nie udało się jej przekonać. Napisała więc do jej chłopaka i rodziców. Sprawiła, iż zmusili ją do porodu.
Uratowała życie dziecka. To przecież dobrze. Przecież aborcja w Polsce jest niezgodna z prawem, więc broniła sprawiedliwości. Tylko, iż brak poszanowania wolności, prywatności i godności drugiego człowieka kilka ma wspólnego ze sprawiedliwością. A można z godnością i poszanowaniem drugiego człowieka. Po prostu pomagać. Tak na przykład działają Dwie Kreski. Bez zmuszania, bez ignorowania praw drugiego człowieka.
Gdy na moim wydziale jeden ze studentów zagroził, iż wysadzi budynek, nie dostał medalu "zasłużony dla uniwersytetu". Została wezwana Policja, a student wyprowadzony. Tymczasem gdy Zuzanna zagroziła, iż wysadzi klinikę aborcyjną, dano jej medal za zasługi na rzecz sprawiedliwości.
Babcia chyba miała rację mówiąc, iż w życiu nie ma sprawiedliwości. Nie cieszyłabym się więc z takiej odznaki.