Walczą o 100 proc. frekwencji. Uczennica: Przechodziłam cały rok dla notesu, byłam zażenowana

gazeta.pl 17 godzin temu
W czerwcu jedni walczą o oceny, inni o frekwencję. Są tacy, którzy mają zbyt wiele nieobecności i tacy, co byli na wszystkich zajęciach. - W końcu jednak w klasie, gdy pani dziękowała za miniony rok szkolny i życzyła udanych wakacji, powiedziała, iż "jest coś jeszcze". I tym "czymś" była moja stuprocentowa frekwencja. (...) Do dziś pamiętam swoje zażenowanie - wspominała Kaja. Nie tylko ona miała takie doświadczenia.Kaja skończyła szkołę podstawową kilkanaście lat temu. Do dziś wspomina, gdy jednego roku miała stuprocentową frekwencję w szkole. I chociaż nie zawsze czuła się w formie, wielokrotnie miała gorsze dni, to chciała osiągnąć ten cel i jej się udało. - Nie ukrywam, jako dziecko spodziewałam się milionów pochwał, fajnego upominku, dyplomu itp. Pierwsze rozczarowanie przyszło, gdy okazało się, iż nie wyróżniono mnie podczas uroczystego apelu, jak było w poprzednich latach. Bałam się wtedy, iż w ogóle nikt mnie nie doceni.
REKLAMA


W końcu jednak w klasie, gdy pani dziękowała za miniony rok szkolny i życzyła udanych wakacji, powiedziała, iż "jest coś jeszcze". I tym "czymś" była moja stuprocentowa frekwencja. Dała mi dyplom z błędem i notes. Taki pomarańczowy, w miękkiej okładce, potwornie brzydki i niepraktyczny. Do dziś pamiętam swoje zażenowanie. Poczułam, iż moje poświęcenie totalnie nie było tego warte. Było mi bardzo smutno- powiedziała.


Zobacz wideo


Jakich prezentów nie dawać nauczycielowi?


- Z perspektywy czasu uważam, iż nie tylko było to źle zorganizowane. Mam wrażenie, iż upominki dla dzieci - za konkursy, na koniec roku, za stuprocentową frekwencję - są totalnie nieprzemyślane. Przynajmniej w niektórych szkołach. Nie chodzi o cenę. Mam świadomość, iż placówki nie mają nadmiaru prezentów, ale przynajmniej część z nich jest kupowana "na odczepnego". Można kupić fajny drobiazg choćby za pięć zł, ale trzeba się wysilić. Do 20 zł też można znaleźć fajną książkę albo jakiś zestaw kreatywny dla dzieciaków, który sprawi im wiele radości. Przykład? Ostatnio na Dzień Chłopaka trójka kupiła chłopcom latarki z całym zestawem survivalowym, jakieś śrubokręty, otwieracze i inne gadżety. Koszt? 10 zł. euforia ogromna. Można? Można. Tylko trzeba się postarać - podsumowała.


Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl


Nieprzemyślane prezenty wręczane za stuprocentową frekwencję w szkole wspominała też Julia. - Gdy byłam w podstawówce, do naszej klasy chodził uczeń, który nie opuścił nigdy żadnej lekcji.


Dla mamy Rafała obowiązek szkolny stanowił świętość. Zawsze musiał przetrwać sezon chorobowy (choć zdarzało się, iż chodził do szkoły z katarem), nie zwolniono go nigdy do lekarza, choćby z WF-u. Był jedynym uczniem w klasie ze stuprocentową frekwencją. Pod koniec podstawówki dostał choćby nagrodę. Pamiętam, jak wezwano go, by ją odebrał. To był dyplom i gruba książka "Krainy geograficzne Polski"- powiedziała. - Gdy ją zobaczyłam, pomyślałam, iż jego poświęcenie nie było tego warte - przyznała. Nie rozumie też rodziców, którzy wywierali i wywierają na swoich dzieciach taką presję, by osiągały stuprocentową obecność w szkole. Byłoby jej trudno w ogóle uwierzyć, iż są takie osoby, gdyby sama nie miała z nimi styczności. - Dziś jak myślę o tym koledze, to jest mi go bardzo żal, myślę, iż nie miał lekko - dodała.Są też uczniowie, którzy walczą o frekwencję. W przyszłości będą kary za wagary?Jak podawał portalsamorzadowy.pl, Ministerstwo Edukacji Narodowej "analizuje kwestię podniesienia minimalnego progu frekwencji uczniów, aby przeciwdziałać wagarom i nieusprawiedliwionym nieobecnościom". A tych jest bardzo dużo. w tej chwili uczeń, by zdać do kolejnej klasy, musi mieć co najmniej minimum 50 proc. frekwencji. Oznacza więc, iż może przez połowę roku być nieobecnym na zajęciach. choćby nauczyciele wielokrotnie krytykowali ten przepis.Frekwencja 50 proc.? O zasadności przepisu niech świadczy taka scenka, dodam, iż powszechna. Uczniowie w mojej podstawówce siedzą z kalkulatorami i liczą, ile jeszcze muszą chodzić na fizykę. "O, jeszcze dwa razy, mam 50 proc., stopni starczy do średniej, mam wolne". Taka jest ich mentalność, a rodzice na to przyzwalają. Sami piszą im potem usprawiedliwienia- powiedziała w rozmowie z eDziecko.pl Natalia (nazwisko do wiadomości redakcji), nauczycielka języka polskiego ze szkoły podstawowej w Warszawie. - To niewychowawcze i wręcz niemoralne, nie mówiąc o tym, iż bezczelne, bo dzieciaki te wyliczenia nierzadko robią, siedząc na lekcji danego nauczyciela. Patrząc na to, co się dzieje, kary finansowe wydają się sensowne - dodała."Resort edukacji na bieżąco analizuje istniejące rozwiązania oraz prowadzi prace koncepcyjne pod kątem potencjalnych zmian przepisów, także w odniesieniu do rozwiązań w innych państwach europejskich. Kwestia usprawiedliwiania nieobecności w szkole jest przedmiotem dyskusji w ramach zespołów powołanych przy Ministrze Edukacji m.in. Zespołu do spraw Praw i Obowiązków Ucznia" - poinformowała w grudniu ubiegłego roku Katarzyna Lubnauer, sekretarz stanu w MEN.


W niektórych krajach za nieuzasadnione obecności w szkole są nakładane kary. Tak jest np. w Wielkiej Brytanii. Rodzice mogą napisać usprawiedliwienie tylko w wyjątkowych sytuacjach (i to za każdym razem jest rozpatrywane przez dyrekcję placówki). Standardowo wypisuje je lekarz. Za wakacje w trakcie roku szkolnego czy inne wagary dziecka rodzice dostają w tym kraju grzywny. Czy u nas też taki system by się sprawdził?Frekwencją przejmują się głównie wagarujący uczniowie, którzy kalkulują, żeby "nie przegiąć". Moim zdaniem kary kilka by zmieniły, bo jak jakiś uczeń chce uciec, zrobi to, choćby jeżeli rodzic będzie go odprowadzał pod drzwi szkoły. Myślę, iż najważniejsze jest, by od małego uczyć dzieciaki poczucia obowiązku i odpowiedzialności- powiedziała w rozmowie z nami Anastazja, mama dziesięcioletniego Karola. - Poza tym bardzo często na wagary chodzą dzieci, których rodzice niekoniecznie zwracają uwagę na szkołę i wszystko, co z nią związane. Czy zapłaciliby mandaty? Śmiem wątpić. Obstawiam, iż w naszym kraju wywołałoby to zbyt duże oburzenie, by jakikolwiek polityk odważył się to wprowadzić - podsumowała.Co sądzisz o karach za nieobecności dziecka w szkole? Czy takie zmiany miałyby sens? I jak doceniałbyś/abyś dziecko za stuprocentową obecność na zajęciach? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Gwarantuję anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału