– Mamo, jestem już dorosła. Mogę chociaż raz zrobić to, co chcę? – dąsała się Ola.
Kłóciły się od kilku dni, odkąd Ola oświadczyła mamie, iż chce na tydzień pojechać z chłopakiem do Krakowa.
– A studia? Sesja już niedługo.
– Ale dobrze się uczę. Nadrobię. No proszę, mamo – błagała Ola.
– Znasz go ledwie chwilę. A co potem? – Ludwika już nie miała sił ani słów, by odwieść córkę od wyjazdu.
– jeżeli mnie nie puścisz, ucieknę z domu i nigdy nie wrócę – krzyknęła Ola, rzuciła się na kanapę, przycisnęła poduszkę do brzucha i odwróciła się do okna.
“A jeżeli naprawdę odejdzie?” – w sercu Ludwiki zakiełkował niepokój, który gwałtownie przerodził się w panikę. Córka to sens jej życia, jedyna bliska osoba na świecie. Nie mogła jej stracić.
– Mamo, ty zawsze byłaś rozsądna i zostałaś sama. Chcesz, żebym skończyła tak samo? – W głosie Oli zabrzmiała histeria.
– Córeczka, wszystko przyjdzie w swoim czasie, nie spiesz się… – mówiła Ludwika, choć wiedziała, iż córka jest zakochana i nic nie słyszy.
Ola wtuliła twarz w poduszkę i rozpłakała się.
“Co ja robię? Czyżbym była wrogiem własnemu dziecku? Czasy się zmieniły. Wszystko teraz idzie szybko. Może gdybym w swoim czasie była odważniejsza, w porę zrozumiała, iż mój przyszły mąż to pomyłka, moje życie potoczyłoby się inaczej?” Ludwika westchnęła.
– Dobrze. Jedź. Ale dzwoń codziennie. Nie dam ci dużo pieniędzy. Wiesz, iż oszczędzam na remont – poddała się zmęczona kłótnią Ludwika.
Ola odrzuciła poduszkę, podbiegła do matki i mocno ją przytuliła.
– Mamusiu, dziękuję! Pieniędzy nie trzeba. Krzysiek ma. Będę dzwonić codziennie, choćby kilka razy. Nie martw się, wszystko będzie dobrze – szczebiotała radość.
“Jak nie mam się martwić? Poczekaj, aż sama będziesz miała córkę, zobaczę, czy nie będziesz się zamartwiać” – pomyślała Ludwika, ale nie powiedziała tego na głos. Bez sensu, i tak by nie zrozumiała.
Córka pobiegła do swojego pokoju i wróciła z walizką.
– Już spakowanaś? Naprawdę byś uciekła? – W sercu Ludwiki zabił ból.
– I tak byś mnie puściła. Znam cię. Zadzwonię do Krzyśka. – Ola złapała telefon, ale zamiast dzwonić, podeszła do matki.
– Może ty też byś gdzieś pojechała? Na przykład do cioci Kasi. Co sama będziesz robić w domu? Przecież masz urlop – powiedziała już łagodniej Ola.
– Znajdę sobie zajęcie. Tylko ty uważaj tam, rozumiesz? – burknęła Ludwika.
Miała ochotę wyć z bezsilności.
– Mamo, jestem dorosła. Wszystko wiem. – Ola wybrała numer chłopaka.
Serce Ludwiki ścisnęło się. Z rozmowy zrozumiała, iż córka zaraz wyjedzie.
– No to już, mamo, taksówka czeka na dole. – Ola z walizką wyszła do przedpokoju.
Ludwika rzuciła się za nią.
– Mamo, nie powtarzaj. Jak wsiądziemy do pociągu, zadzwonię. Wrócę za tydzień. – Ola cmoknęła matkę w policzek i, nie zauważając łez w jej oczach, wyfruncała z mieszkania.
“No i po wszystkim. Wyrosła, mama już nie potrzebna. choćby nie pozwoliła odprowadzić.” Ludwika wpadła do kuchni i wyjrzała przez okno. Na dole stała żółta taksówka, a obok niej nerwowo przechadzał się młody chłopak. “Wygląda przyzwoicie. Może naprawdę wszystko będzie dobrze? Nie uchronisz jej przed wszystkim.”
Smutnym wzrokiem przeprowadziła taksówkę, wróciła do pokoju i usiadła na kanapie, na której przed chwilą siedziała Ola. Łzy napłynęły do oczu. “No i zostałam sama. Cicho, pusto. Zwariuję tu. Trzebę się przyzwyczaić. Rozstanie z dorosłą córką to los wszystkich matek.”
Tak siedziała długo, nie mogąc się zabrać do niczego. “A może jednak gdzieś pojechać? Na przykład w góry. Przecież mam urlop. Tam już nie lato, ale zawsze lepiej niż tu.” Poszła do pokoju córki, włączyła komputer i zaczęła szukać biletów.
Znalazła tani bilet na jutrzejszy poranny lot do Krakowa. Nie zastanawiała się długo, od razu kupiła bilet w obie strony na pięć dni. Męczyło ją ciągłe oszczędzanie. Siedzieć i czekać na telefony od córki? Tydzień wyda się wiecznością.
Ludwika zaczęła się pakować. Przy pakowaniu i zamieszaniu oderwała się od niepokoju o Olę. Wieczorem Ola zadzwoniła i jednym tchem wyrecytowała, iż są na dworcu, czekają na pociąg, wszystko w porządku… – rozległ się jej szczęśliwy śmiech i rozłączyła się.
Po dzisiejszych wydarzeniach Ludwika nie mogła zasnąć. “Nic nie szkodzi, w samolocie się wyśpię” – pomyślała i wstała, zmęczona bezsennością. Zamówiła taksówkę, ubrała jesienny płaszcz i pojechała na lotnisko.
Mimo wczesnej pory lotnisko huczało jak rozdrażniony ul. Ludzie żegnali się, biegali, dzwonili.
Obok pary, która stała na środku hali w objęciach. Dziewczyna z zapłakaną twarzą wpatrywała się w chłopaka i powtarzała bezdźwięcznym głosem:
– Wrócisz? Obiecujesz? Kocham cię… – Zaszlochała i wtuliła się w jego pierś.
On coś mówił, całując jej włosy na czubku głowy. Ludwika odwróciła wzrok. Ich pożegnanie było zbyt intymne i wzruszające.
Odprawiła się i usiadła czekać na boarding. Znów pomyślała o córce. Głupie dziewczyny, spieszą się, boją się, iż nie zdążą, rzucają się w miłość jak w wir. Ile jeszcze w życiu będzie rozstań, wyznań, rozczarowań. Czy stary płacz, by wszystko opłakać?
Ludwika też miała taką miłość. Też rzuciła się w związek bez zastanowienia. I gdzie jest teraz? Mąż nie był gotowy na ojcostwo i odpowiedzialność. Rozstali się zaraz po urodzeniu córki. Były krótkie związki, ale Ludwika nie starała się wyjść za mąż. Rosła córka, bała się o nią. A teraz już za późno na zmiany. I oto sama jedzie w góry. Po co,Ludwika uśmiechnęła się przez łzy, gdy w drzwiach stanął Krzysztof z walizką w jednej ręce i bukietem polnych kwiatów w drugiej, a za nim – nieśmiało uśmiechnięta Ola, która szepnęła: “Mamo, wszystko się ułoży”.