Miejsca parkingowe dla rodzin
Ostatnio napisałam artykuł o tym, iż przy marketach coraz częściej pojawiają się na parkingach miejsca przeznaczone dla rodzin z dziećmi. O problemie dotyczącym parkowania na nich opowiedziała w sieci lekarka Monika Działowska. W artykule zwracałam uwagę na to, iż miejsca nie są objęte kodeksem drogowym, więc policja i straż miejska nie egzekwują tego, kto faktycznie na takich miejscach parkuje.
Opisuję to wszystko z jednego ważnego powodu. Po publikacji artykułu na Facebooku MamaDu posypały się bowiem komentarze. Nie ma co ukrywać, iż nasi odbiorcy to przede wszystkim rodzice, więc zakładam, iż większość dzielących się swoją opinią pod postem to właśnie matki i ojcowie lub prawni opiekunowie dzieci.
Kiedy zagłębiłam się w wypowiedzi, byłam poruszona, ale przede wszystkim zszokowana i zasmucona. Okazuje się, iż moje poczucie, iż rodzice są najbardziej gnębioną grupą społeczną, wcale nie jest takie wydumane.
Co ciekawe, często hejt wchodzi od innych rodziców. Już nie chodzi tylko o to, iż krzywo się patrzy na matki i ojców, którzy przychodzą z "bombelkiem" do restauracji, bo chcą korzystać z życia jak każdy inny. Chodzi ogólnie o empatię, szacunek i życzliwość wobec ludzi, których w naszym społeczeństwie jest ewidentnie coraz mniej.
"Zaparkuję, też mam rodzinę"
Widać to po wypowiedziach, w których komentujący przyznają, iż zwykle parkują na tych miejscach, bo są szersze, łatwo na nie wjechać i – co ważne – są zlokalizowane blisko wejścia do marketu. Zdarza się też tak, iż parkingi pod sklepami są przepełnione, a takie miejsca często są wolne i można tam łatwo zaparkować.
Użytkownicy Facebooka przyznają, iż korzystają z tych miejsc i są zdania, iż przysługuje im możliwość postawienia tam auta, choćby jeżeli nie mają w samochodzie małego dziecka albo nie towarzyszy im ciężarna (z miejsca mogą korzystać rodzice z dziećmi w aucie oraz kobiety w ciąży). Wielu uważa, iż sama obecność fotelika tłumaczy ich prawo do skorzystania z takiego miejsca. W komentarzach możemy też przeczytać takie opinie (pisownia oryginalna – przyp. red.):
"Każdy ma prawo tam parkować. W kodeksie drogowym nie ma żadnych przepisów mówiących o takich miejscach".
"To generalnie jest miejsce dla rodzin. Czyli jak przyjadę z moimi rodzicami – mogę stanąć. Przyjadę z dużym dzieckiem – mogę stanąć. Przyjadę z mężem – mogę stanąć".
"Nie ma czegoś takiego jak ktoś z prawem do parkowania w tak oznaczonym miejscu".
"Każdy ma prawo stanąć w tak oznaczonym miejscu, bo to tylko trochę farby na betonie. Nic nie znaczy".
"Narobienie dzieci nie gwarantuje wygodnego życia i tego, iż wdzięczności za zdolności rozrodcze dostanie się wszystko, co się paluchem pokaże".
No i powiedzcie teraz, iż nie są to jednostki, które pokazują, iż społeczeństwu brak życzliwości. Przecież z tych wypowiedzi na kilometr bije postawa "mnie się należy i rodzice nie mogą mieć lepiej. Wszyscy musimy mieć tak samo źle i być równi".
Ktoś parkujący na takim miejscu i nieposiadający dzieci tłumaczy się, iż to miejsce dla rodzin, a przecież on posiada rodzinę. Albo, iż to tylko trochę farby na kostce, a takie miejsca parkingowe nie są wpisane w Kodeks ruchu drogowego, więc jak nie ma zagrożenia mandatem, to nikt nikomu nie zakaże parkowania.
Gdzie są szacunek i empatia?
No i pewnie nie zakaże, racja. Komentujący zapominają jednak o podstawowej kulturze osobistej, życzliwości i szacunku wobec innych. Zapominają, iż czasem kobieta z wielkim brzuchem nie ma możliwości wysłać kogoś na zakupy i sama musi wytoczyć się z samochodu na wąskim standardowym miejscu parkingowym tak, żeby nie obetrzeć komuś samochodu. Albo, iż "bombelek" czasami drze się wniebogłosy i trzeba go wyjąć z samochodu na parkingu razem z fotelikiem, a jest na to zbyt ciasno, kiedy parkujemy na zwykłym miejscu.
Takie miejsca parkingowe mają niektórym pomóc, ułatwić codzienną, i tak trudną, logistykę z dziećmi. Nie twierdzę, iż mi jako matce należy się więcej i lepiej. Twierdzę, iż jeżeli ktoś chce mieć tak samo jak ja, to niech spróbuje zrobić zakupy z drącymi się dziećmi i wtedy zrozumie, dlaczego rodzice z ulgą korzystają z takich rozwiązań.
Czasami ludziom tak brakuje empatii i umiejętności postawienia się na miejscu innych, iż to aż przerażające. Najgorsze w moim odczuciu jest to, iż potem takie osoby, które same twierdzą, iż im się wszystko należy, krytykują rodziców i młodzież. Twierdzenia o roszczeniowej młodzieży i "żądających madkach" są przecież codziennością. W komentarzach przeważa postawa pełna zawiści, uprzedzenia i poczucia, iż inni nie mogą mieć lepiej. To naprawdę smutne, iż taką postawę przyjmują choćby ci, którzy sami też mają dzieci.
