Wczesna Wiosna w Polsce

twojacena.pl 2 godzin temu

Wczesna wiosna. Czterolatka Jadźka przygląda się nowemu sąsiadowi, który właśnie pojawił się na podwórku. To siwy emeryt siedzący na ławce, trzymający w ręku laskę, którą przyciska do siebie jak czarodziej w bajce.

Jadźka pyta:

Dziadku, czy jesteś czarodziejem?

Po otrzymaniu odmowy trochę się zawodzi.

To po co ci laska? kontynuuje dziewczynka.

Potrzebuję jej do chodzenia, żeby było mi łatwiej się poruszać odpowiada Stanisław Kowalski, podając się jej z nazwiskiem.

Czyli jesteś bardzo stary? pyta ciekawska Jadźka ponownie.

Według twoich miar tak, starszy, ale według moich jeszcze nie najstarszy. Po prostu bola mnie noga, była niedawno złamana po nieudanym upadku. Dlatego teraz używam laski.

W tym momencie wychodzi babcia Jadźki, Halina Nowak, i chwytając jej rękę, prowadzi ją do parku. Halina wita nowego sąsiada, a on uśmiecha się uprzejmie. Jednak to z Jadźką najłatwiej się zaprzyjaźnia. Dziewczynka, czekając na babcię, wychodzi na podwórko nieco wcześniej i zdąża podzielić się z sąsiadem wszystkimi nowinkami: o pogodzie, o tym, co babcia przygotowała na obiad, i o chorobie koleżanki sprzed tygodnia.

Stanisław regularnie obdarowuje małą sąsiadkę czekoladową cukierką. Zawsze zauważa, iż Jadźka odgryza dokładnie połowę, a drugą starannie zawija w papier i chowa do kieszeni kurtki.

Czemu nie zjesz całości? Nie smakowała? pyta Stanisław.

Smakuje wyśmienicie, ale muszę podzielić się z babcią odpowiada dziewczynka.

Emeryt jest poruszony i następnym razem daje dwie cukierki. Jadźka znowu odgryza połówkę i odkłada resztę.

A teraz komu oszczędzasz? pyta z uśmiechem Stanisław, podziwiając oszczędność dziecka.

Teraz mogę dać je mamie i tacie. Choć sami mogą sobie kupić coś słodkiego, to i tak cieszą się, gdy ich poczęstujemy tłumaczy Jadźka.

Rozumiem, w waszej rodzinie panuje naprawdę przyjazna atmosfera przyznaje sąsiad. Masz szczęście, dziewczynko, masz wielkie serce.

I babcia też, bo kocha wszystkich zaczyna mówić Jadźka, ale babcia właśnie wychodzi z klatki i podaje jej rękę.

Dzięki, panie Stanisławie, za słodkości, ale my i wnuczka nie powinniśmy jeść cukru. Proszę wybaczyć

Co więc mam zrobić? Jestem w kropce Co mogę wam podać? pyta.

W domu mamy wszystko, dziękujemy, nic nie potrzebujemy uśmiecha się Halina.

Nie mogę tak odpuścić. Chciałbym was poczęstować. Poza tym buduję dobre sąsiedzkie relacje odpowiada Stanisław.

Przejdźmy więc na orzechy. Będziemy je jeść tylko w domu, czystymi rękami. Dobrze? proponuje babcia, zwracając się zarówno do sąsiada, jak i wnuczki.

Jadźka i Stanisław kiwają się zgodnie, a przy kolejnej wizycie Halina odkrywa w kieszeni wnuczki kilka orzechów włoskich i laskowych.

Ach, moja mała wiewiórko, nosi orzeszki. Wiesz, iż to dziś już drogi przysmak, a nasz dziadek potrzebuje leków, bo jest nieco kulejący?

Ale on nie jest już stary i nie jest kulejący. Jego noga się poprawia wtrąca się Jadźka broniąc przyjaciela. I chce już przed zimą znów pojeździć na nartach.

Na narty? zastanawia się Halina. No cóż, to świetnie.

Czy możesz mi kupić narty, proszę? pyta Jadźka. Chcę jeździć razem ze starym panem, który obiecał mnie nauczyć.

Halina, spacerując z wnuczką po parku, zauważa, iż sąsiad już chodzi po alei bez laski.

Dziadku, idę z tobą! goni Stanisława Jadźka, podążając energicznym krokiem obok niego.

Poczekajcie jeszcze na mnie woła Halina, biegnąc za nimi.

Trójka zaczyna razem spacerować, a Halina coraz bardziej lubi tę dynamikę, a dla dziewczynki staje się to zabawą. Ma energię, której można pozazdrościć: potrafi pobiec, zatańczyć na ścieżce, wskoczyć na ławkę, przywitać babcię i sąsiada, a potem znów iść obok nich, rozkazując:

Raz, dwa, trzy, cztery! Silniejszy krok, patrz przed siebie!

Po przechadzce babcia i sąsiad siadają na ławce, a Jadźka bawi się z przyjaciółkami, zawsze przyjmując kilka orzeszków od Stanisława przed rozstaniem.

Rozpieszczacie ją wstydzi się Halina. Zostawmy tę tradycję na święta, proszę.

Stanisław zaczyna opowiadać Halinie, iż od pięciu lat jest wdowcem i dopiero teraz zdecydował się podzielić swoją trzypokojową kawalerką na dwie: małe mieszkanie, do którego sam się wprowadził, i dwupokojowe dla rodziny syna.

Lubię to. Choć nie jestem wielkim towarzyszem, to jednak przyjaciół potrzebuję, zwłaszcza w sąsiedzkich sprawach.

Po dwóch dniach pod drzwi Stanisława pukały Jadźka i Halina z tacą ciast.

Chcemy cię poczęstować wita go Halina.

Czy macie dzbanek na herbatę? pyta Jadźka.

Oczywiście, proszę bardzo! otwiera drzwi Stanisław.

Wszyscy czują się przy herbacie przytulnie i ciepło. Następnie dziewczynka z zaciekawieniem przygląda się bibliotece i kolekcji obrazów sąsiada, a Halina obserwuje euforia wnuczki i cierpliwość, z jaką Stanisław opisuje każdą grafikę.

Moi wnukowie już daleko studenci. Tęsknię dodaje Stanisław. A twoja babcia wciąż młoda!

Pogłaskał dziewczynkę, podał jej ołówek i kartkę.

Jestem dopiero dwa lata na emeryturze, więc nie mam czasu w nudę mruga Halina, spoglądając na wnuczkę. Poza tym nasza córka już oczekuje drugiego dziecka. Mamy szczęście, iż mieszkamy w sąsiednich blokach i możemy się wspierać. Trzymajmy się razem.

Całe lato sąsiedzi rozmawiają, a zimą babcia, jak obiecała, kupuje Jadźce narty i troje zaczyna trenować na przygotowanej w parku trasie narciarskiej.

Stanisław i Halina stają się tak bliscy, iż spacerują wyłącznie razem. Jadźka, nie chodząc do przedszkola, prawie cały czas jest u babci. Troje spotyka się codziennie. Pewnego dnia Stanisław wyjeżdża w goście do rodziny w stolicy, Warszawie.

Jadźka tęskni i nieustannie pyta babcię, kiedy wróci Stanisław.

Pojechał na dłużej. Mówi, iż będzie miesiąc w stolicy, bo miał trochę wolnego czasu. My pilnujemy jego mieszkania, bo jesteśmy przyjaciółmi wyjaśnia Halina. Halina i sama przyzwyczaiła się do towarzystwa tego uprzejmego sąsiada, cieszy się z jego odwiedzin, uśmiechu i zawsze dobrego humoru. Stanisław pomaga im: naprawia gniazdka, wymienia przepaloną żarówkę w żyrandolu.

Minął tydzień, a Halina i Jadźka już go brakuje. Stoją przy pustej ławce, gdzie zwykle ich witał.

Ósmy dzień. Halina wychodzi z klatki, spieszy się do wnuczki i widzi Stanisława na swoim zwykłym miejscu.

Witaj, drogi sąsiedzie zdziwiona mówi Halina. Nie spodziewaliśmy się tak gwałtownie twojego powrotu! Mówiłeś, iż zostaniesz dłużej.

A, macha ręką Stanisław. Znudził mnie hałas w Warszawie. Wszyscy w pracy i zajęci. Nie mogłem czekać na was cały dzień. Przyszedłem, bo tęskniłem, jakbyście już byli dla mnie rodziną.

Dziadku, co dałeś swoim wnukom? Cukierki? pyta Jadźka.

Dorośli wybuchają śmiechem.

Nie, kochanie Cukierki im też nie służą. Są już dorośli, więc dałem im trochę pieniędzy. Lepiej im to się przyda, żeby się uczyć i rozwinąć przyznaje Stanisław.

Cieszę się, iż tak gwałtownie wróciłeś, serce cię cieszy. Wszystko u nas w domu mówi Halina.

Jadźka przytula Stanisława, co go bardzo wzrusza.

Dziś mamy mnóstwo naleśników z różnymi nadzieniami. To nie mniej niż ciasta, są delikatne i nieco lekkie. Chodźmy na herbatę, a przy okazji opowiesz nam, co słychać w Warszawie zachęca Halina.

Co tam w Warszawie? pyta Stanisław. Stolica jest piękna, wszystko gra. Przyniosłem wam małe upominki, które pewnie nie spodziewacie się bierze Halinę za rękę, a Jadźkę również, i ruszają do domu, gdy pierwsze wiosenne deszcze zaczynają padać. Przerwała się nieoczekiwana przymrozka.

Dlaczego tak nagle zrobiło się cieplej? pyta Stanisław, patrząc na Halinę.

Bo wiosna już blisko! odpowiada dziewczynka. Niedługo Dzień Kobiet, a babcia będzie przygotowywać stół i zapraszać gości. I ciebie, dziadku, też.

Ojej, jak was kocham, drogie sąsiadki mówi Stanisław, wchodząc po schodach.

Po naleśnikach rozdają upominki: Jadźce piękną, kolorową matryoszkę, a Halinie srebrną broszkę. Troje znów wyrusza na podwórko i podąża znaną, wydeptaną ścieżką w parku. Śnieg już jest szary, wchłania wodę niczym gąbka, a alejki odsłaniają się. Jadźka skacze po wysychających płytkach, ciesząc się ciepłym powietrzem:

Babciu, dziadku, złapcie mnie! Raz, dwa, trzy, cztery! Silniejszy krok, patrzcie przed siebie!

Idź do oryginalnego materiału