We wrześniu najbardziej ciąży mi samotne macierzyństwo. Zadbała o to szkoła

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Choroba dziecka, niespodziewane wysokie wydatki – to może być sporym obciążeniem w samodzielnym rodzicielstwie fot. Ksenia Chernaya/Pexels


Samotne lub – jak mówi się coraz częściej – samodzielne rodzicielstwo wiąże się z pewnymi wyzwaniami, których nie mają rodzice wychowujący dzieci razem. Napisała do nas Ksenia, która twierdzi, iż najtrudniej jest na początku września, kiedy rozpoczyna się szkoła. Dlaczego tak? Przeczytajcie jej list.


"Normalnie jakoś to leci. Wiadomo: ogarnąć dzieci (mam ich dwoje, chodzą teraz do 3 i 6 klasy), ogarnąć siebie, lecieć do pracy, lecieć do domu, po drodze zakupy, odgrzać obiad, ugotować obiad na drugi dzień (moje dzieci nie lubią szkolnych obiadów, więc przestałam je wykupować). W to wszystko wpisany okazjonalny lekarz czy inne zadanie.

Ale początek września to dramat i mam wrażenie, iż w tym roku pozostało gorzej. Najpierw dowiaduję się, iż pierwsze zebrania z wychowawcami są tego samego dnia i o tej samej godzinie. Z zazdrością patrzę, jak inni rodzice się wymieniają: tata idzie na jedno, mama na drugie. Ja muszę chyba wybrać ulubione dziecko? Jest mi przykro.

Na szczęście z wychowawczynią starszego umawiam się przez Librusa, iż po prostu podejdę po zebraniu podpisać, co trzeba, a ona mi przekaże najważniejsze wiadomości. Znowu udało się ogarnąć, znów czuję się całkiem zaradna. Do czasu, kiedy faktycznie podchodzę do niej po zebraniu…

Pani od angielskiego prosi o zakup ćwiczeń, pani od hiszpańskiego o papier ksero. Skarbnik zaś prosi o 900 złotych do poniedziałku, bo klasa jedzie na wycieczkę. Do poniedziałku! To za trzy dni. Tatuś dzieci nie płaci alimentów regularnie, ostatnio były w czerwcu. W połowie kwoty. Wakacje pochłonęły oszczędności, a tu jeszcze zakup wyprawki – 'Dobry start' nie pokrył oczywiście wszystkiego.

To dzieciaki, które gwałtownie rosną. Wymiana garderoby, nowe buty, dla wszystkich po trzy pary: na dwór, do szkoły, na WF. Nowe stroje na WF. Nowy plecak dla starszaka. Nowy piórnik dla młodszego. Ubezpieczenie. I jak na złość doszedł dentysta dla syna i dla mnie. Bo wiadomo, jak się sypie, to wszystko na raz.

Na tym więc nie koniec, bo dziś w nocy córka (ta młodsza) obudziła się z wymiotami i gorączką. Od rana wiszę na telefonie do przychodni, żeby umówić lekarza. Do pracy nie poszłam, wezmę na nią L4. Jest początek września, a ja już jestem zmęczona i z przerażeniem myślę o nadchodzącej jesieni. A potem jeszcze zima!

I w takich momentach właśnie czuję, iż to samotne macierzyństwo to serio trudna sprawa. Jedna pensja, nie da się podzielić wydatków, nie da się obskoczyć dwóch miejsc w tym samym czasie, podzielić opieką, a na końcu dnia nie ma się do kogo przytulić i westchnąć: 'Jestem zmęczona. Dlaczego to wszystko jest takie drogie i trudne?'.

No ale dam radę, kto jak nie ja? Dla dzieci znajduje się siłę, choćby wtedy, gdy wydaje się, iż jej już w ogóle nie ma".

Idź do oryginalnego materiału