Następny! zawołała pielęgniarka, gdy z gabinetu doktor Kingi Nowakowskiej wyszedł kolejny pacjent.
Dzień dobry powiedział Krzysztof, uśmiechając się uprzejmie, i usiadł na krześle przy biurku.
Dzień dobry odpowiedziała Kinga. Była młodą lekarką, więc dziwnie brzmiało, gdy ktoś zwracał się do niej per pani doktor. Tylko pielęgniarka uparcie trzymała się tej formy.
Gdy podniosła wzrok na gościa, natychmiast rozpoznała znajome spojrzenie szarych oczu. Serce zabiło mocniej, ale gwałtownie wzięła się w garść.
Krzysztof? To był jej dawny kolega z klasy, z którym kiedyś się przyjaźnili.
Gdy Kinga po szkole wyjechała do Warszawy, by studiować medycynę, Krzysztof został w małym miasteczku. Po pierwsze, chorował ojciec, a po drugie, nie dostał się na studia, a na płatne rodziny nie było stać. Matka zmarła sześć lat wcześniej, więc żyli we dwóch.
Teraz przed nią siedział dojrzały Krzysztof, jeszcze przystojniejszy niż pamiętała. Wątpiła, by przyszedł z powodu zdrowia, ale zawodowo zapytała:
Co ci dolega? Słucham.
Skarżę się na kołatanie serca. Zwłaszcza gdy cię widzę odparł z uśmiechem.
O, to ja chyba pójdę rzuciła pielęgniarka, rzucając Krzysztofowi znaczące spojrzenie. I tak to był ostatni pacjent dzisiaj. Wyszła.
Kinga, przyszedłem, bo mnie unikasz. A muszę z tobą porozmawiać. Pojutrze wyruszam w trasę na dwa tygodnie. Rozumiem, co możesz powiedzieć żonaty, dzieci
W szkole łączyły ich czułe relacje. Chodzili razem na lekcje, wracali wspólnie, wieczorami odwiedzali kino albo spacerowali. Oboje przystojni, nikt nie wątpił, iż kiedyś się pobiorą. Ale los potoczył się inaczej. Jeszcze w szkole Krzysztofa nie odstępowała Ewa z równoległej klasy. Czekała na niego na przerwach, po lekcjach też. Ale on ignorował jej dziwactwa widział tylko Kingę.
Krzysiu, i tak będziesz mój. Znasz tę starą piosenkę: Nic nie poradzisz, zakochasz się i ożenisz, i tak będziesz mój? nuciła mu, a potem wybuchała śmiechem.
Kinga wyjechała na studia medyczne, a Krzysztof został w domu. Od razu znalazł pracę, jednocześnie ucząc się w szkole jazdy marzył, by zostać kierowcą ciężarówki. Potem czekał na powołanie do wojska. Służbę odbył. Z Kingą prawie się nie widywali rzadko przyjeżdżała na wakacje.
Za to po wojsku Ewa znów się do niego przyczepiła. Pracowała jako sprzedawczyni na straganie z owocami, była przebojowa, lubiła wypić. Pewnego dnia Artur, kolega Krzysztofa, zaprosił kilkanaście osób do knajpy na swoje urodziny. Ewa usiadła obok niego, a gdy wychodził na papierosa z kumplami, podlala mu wódkę do wina. Krzysztof choćby nie zauważył, kiedy się upił.
Coś cię mocno rozłożyło zdziwił się Artur, patrząc na niego. Zaraz zamówię taksówkę, odprowadzę cię do domu.
Ja go zawiozę! wtrąciła się Ewa, wyciągając telefon. Już zamówiłam.
Artur pomógł Krzysztofowi wsiąść do taksówki, i odjechali. Tyle iż Ewa zawiozła go do siebie jej matka była na nocnej zmianie. Położyła go spać i sama się obok wtuliła. Co tam się wydarzyło (albo nie), ale rano Krzysztof obudził się, a obok leżała Ewa.
Nie pamiętał, jak się tu znalazł. Ewa też się obudziła i roześmiała. Wtedy otworzyły się drzwi i w progu stanęła jej matka.
No proszę! Ewka, widzę, iż masz gościa. No, no I zatrzasnęła drzwi.
Oj, mama wróciła z nocnej. Długośmy się wysypiali. No, nic dziwnego po takiej nocy! śmiała się. Krzysiu, teraz musisz się ze mną ożenić. Zwłaszcza iż mama nas przyłapała w łóżku.
Krzysztofowi i tak było niedobrze bolała go głowa, a tu jeszcze Ewa z małżeństwem. Trochę się przestraszył. Był zbyt porządny. I wciąż kochał Kingę. Miał nadzieję, iż po studiach wróci do miasteczka.
Muszę iść, Ewa powiedział, wstając. Źle się czuję.
Rozumiem, wczoraj przesadziłeś uśmiechnęła się. Odprowadzę cię.
Na pożegnanie obwiesiła mu się na szyi i szepnęła: Do wieczora, kochanie. Zadzwonimy.
Od tamtej pory Krzysztof nie mógł się od Ewy uwolnić. Po jakimś czasie oznajmiła, iż jest w ciąży, i musiał się z nią ożenić.
Gdy Kinga dowiedziała się o ślubie Krzysztofa, zgodziła się wyjść za kolegę ze studiów, Marcina, który długo się o nią starał.
Chyba nie kocham Marcina myślała, choć już była jego żoną. To jakieś nienormalne małżeństwo. Widujemy się rzadko, on pracuje w jednym szpitalu, ja w przychodni.
Wiedziała, iż Marcin nie jest tym mężczyzną, o którym marzyła. Zero romantyzmu, za to wiecznie zapracowany i gdzieś pędzący. Podejrzewała nawet, iż spotyka się z innymi kobietami. Dzieci nie chciał:
Żono, na razie nie planujemy dzieci. Trzeba stanąć na nogi.
Marcin, ale mamy dobre mieszkanie kupił mu je ojciec jeszcze na studiach dlaczego nie?
Musimy zarobić brzmiała odpowiedź. Sam