Zachowanie rodziców to porażka
"Ostatnio spotkałam się z sytuacją, która aż mnie zszokowała. Tuż przed północą, w środku tygodnia, dostałam wiadomość od rodzica, który skarży się na zadane wypracowanie. W czerwcu. Zadanie miało być dobrowolne i miało pomóc dzieciom podtrzymać kontakt z językiem polskim, ale spotkało się z oburzeniem i pretensjami.
Nie ukrywam, iż jestem wściekła. Po latach pracy i setkach godzin poświęconych na przygotowanie ciekawych lekcji, po to, by rozbudzać w uczniach pasję do literatury i języka polskiego, teraz słyszę pretensje, iż zadaję im wypracowanie.
To pokolenie rodziców ma po prostu muchy w nosie. Co ci rodzice myślą, iż szkoła to miejsce jedynie do odhaczenia formalności, a uczeń to ktoś, kto po prostu musi 'przeżyć' rok szkolny bez stresu, wysiłku i… nauki? Wypracowanie? W czerwcu? To już jawna przesada i powód do ataków na nauczycieli.
A ja pytam: co to za podejście? Nauka to proces ciągły, który trwa przez cały rok szkolny. Umiejętność pisania, argumentowania, analizowania tekstu wymaga praktyki.
Czy rodzice naprawdę uważają, iż uczeń ma się w czerwcu wyłącznie bawić i nic nie robić? Że każdy kontakt z obowiązkami szkolnymi to 'stres i presja'?
To nie do pomyślenia! Takie podejście jest szkodliwe i niesprawiedliwe wobec tych dzieci, które chcą więcej, które lubią pisać i się rozwijać. A przede wszystkim wobec nauczycieli, którzy z pasją i sercem wykonują swoją pracę, a często są za to krytykowani.
W mojej pracy spotkałam się z wieloma rodzicami wspierającymi i rozumiejącymi, ale coraz częściej mam wrażenie, iż ta krytyka staje się nieuzasadnioną falą narzekań, która zamiast pomagać, zniechęca".