Wiecznie zagracony dziecięcy pokój? Wypróbowałam metodę 12:12:12 i oto co się stało

mamadu.pl 10 miesięcy temu
Zdjęcie: Dziecięce pokoje mają supermoc przyciągania nadmiaru przedmiotów fot. archiwum prywatne


Koleżanka mówi, iż powinniśmy przeprowadzać się co pięć lat, żeby nie obrastać w niepotrzebne przedmioty. Ja myślę, iż co dwa. W swoim domu mieszkam od trzech i powiem wam szczerze: nie jest dobrze. W sercu jestem minimalistką, w życiu: matką dwojga. Resztę sobie dopowiedzcie! Testuję różne metody na okiełznanie tego żywiołu i spieszę donieść, iż chyba wreszcie znalazłam tę, której szukałam. Dzielę się z wami, bo wiem, iż nie jestem sama z tymi bolączkami.


Nie umiem odpoczywać w bałaganie. Nie zrozumcie mnie źle, nie oznacza to, iż moje mieszkanie zawsze lśni czystością i pedantycznym porządkiem – wprost przeciwnie. Ale w bałaganie i nagromadzeniu różnych przedmiotów czuję się źle i nie ma mowy o tym, żebym mogła się w takich warunkach zrelaksować z kubkiem herbaty przy ulubionym serialu w TV.

Dzieci=przedmioty, dużo przedmiotów


Mam wrażenie, iż moje dorosłe życie, odkąd mam dzieci, to stały cykl sprzątania, bałaganienia, sprzątania. I tak w kółko. Ciągle coś gdzieś odnoszę, gdzieś upycham, na coś macham ręką. I to ciągłe przeglądanie i pakowanie rzeczy, z których dzieci wyrosły, oddawanie ich w grupach facebookowych, wystawianie niektórych na sprzedaż. Toniemy w rzeczach i nie widzę tu światełka w tunelu.

Chociaż, być może, to właśnie się zmieniło! Na początku września przeczytałam na portalu wnętrzarskim Apartment Therapy artykuł o metodzie 12:12:12. Autorka zarzekała się, iż to naprawdę działa i iż udało jej się w ten sposób odgracić pokój, który pełnił funkcję 3w1: składzika, bawialni i domowego biura. Łatwo sobie wyobrazić, jak tak wyglądało, prawda? (Mniej więcej tak jak w mojej garderobie!)

Ciągła walka z bałaganem


Zanim przejdę do opisu metody, zdradzę wam jeszcze, iż tak naprawdę to ja lubię sprzątać. Uważam, iż to dość relaksujące, pozwala nie myśleć o zmartwieniach. No i ta euforia po, kiedy można wywalić się na kanapie, a obok wszystko lśni. Kłopot w tym, iż po chwili znowu jest tak samo, bo często pracuję z domu, a wtedy każdy kubek, garnek itp. ląduje na blatach kuchennych czy w zlewie, dopóki nie skończę pracy, kiedy to zabieram się za gotowanie… i możecie sobie wyobrazić, jak to wygląda.

Mam też taki dość irytujący (głównie domowników!) zwyczaj, iż zwykłe sprzątanie często przeobrażam w jakiś większy projekt. Wymyślam na przykład, iż poukładam swetry na półce, a po chwili cała podłoga zawalona jest też kurtkami, pościelą, sukienkami etc., a ja robię przegląd tych ubrań, po czym stwierdzam, iż wszystkie jeszcze będę nosić i odwieszam/odkładam je do szafy. Czasem jednak te rzeczy tak przez pewien czas leżą gdzie popadnie, bo coś przerywa mi porządkowanie, a ja czuję się w tym bałaganie coraz gorzej.

Na pewno metoda Marie Kondo nie jest dla mnie, bo gdybym miała zachować tylko to, co wywołuje we mnie radość, to pewnie zostałabym tylko z jedną lampą i gramofonem. Ale metoda 12:12:12 (tak, wreszcie wytłumaczę, o co w niej chodzi!) okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Metoda 12:12:12


Metodę 12:12:12 wymyślił bloger Joshua Becker (Becoming Minimalist) i polega ona na posegregowaniu przedmiotów wg następującego klucza:

12 przedmiotów do wyrzucenia


12 przedmiotów do oddania


12 przedmiotów do odłożenia na miejsce.


Rozumiecie, zamiast robić od razu wielką czystkę i segregację, na myśl, o których nogi się pod wami uginają, więc odkładacie to ciągle na później, dzielicie sobie pracę na etapy. Dziś 12:12:12, jutro kolejne podejście etc.

Czy to działa? Tak, i to świetnie! Ogarnęłam tak w końcu mój składzik (czyli wspomnianą już garderobę) oraz pomogłam nastoletniej córce uporać się w ten sposób z jej pokojem. Miałyśmy przy tym sporo zabawy, ale też okazję do nostalgicznych wycieczek do jej wczesnego dzieciństwa oraz rozmów o życiu. Co więcej, moja koleżanka wypróbowała to też w pokoju swojego przedszkola i stwierdziła krótko: "Złoto!". Spróbujcie też i dajcie znać, czy u was się sprawdziło!

Idź do oryginalnego materiału