Wigilia klasowa. "Pół nocy lepiłam pierogi, nikt choćby ich nie tknął. Więcej się nie dam wrobić, za rok kupię mandarynki"

gazeta.pl 2 godzin temu
W szkołach w drugiej połowie grudnia organizowane są wigilie klasowe. To czas, kiedy nauczyciel może spędzić wspólnie czas z uczniami, porozmawiać spokojnie i przełamać się opłatkiem. Wielu rodziców narzeka jednak na potrawy, które z tej okazji muszą przynieść dzieci. - Większość w ogóle nie je tych ryb, kutii itp., a przecież ktoś poświęca czas, by je robić - przyznała Julita.Julita ma syna w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Na ostatnią wigilię klasową musiała przygotować mu pierogi. - Pani miała listę i dzieci się zgłaszały. Mój syn powiedział, iż dla niego to 'obojętne' co przyniesie. Wychowawczyni więc wcisnęła mu pierogi. Oczywiście były dzieci, które moim zdaniem zostały w domu przygotowane już do czego mają się zgłaszać. Chodzi mi o te, które z opowieści syna wyrywały się do przynoszenia owoców, napojów czy chleba. Myślę, iż same na to nie wpadły.
REKLAMA






Zobacz wideo

My w Polsce w święta oglądamy "Kevina", a gwiazdy "Co. Za. Radość"?



Nie jestem mistrzynią pierogów, wiem, mogłam kupić gotowca i choćby przeszło mi to przez głowę, ale syn mi zaczął mówić, iż to mają być dania zrobione w domu itp. Przyznam, iż wszedł mi na ambicję tymi tekstami- opowiadała. - Dzień przed dniem wigilii klasowej postanowiłam więc ulepić te pierogi. Robiłam takie nieduże, żeby dzieciom było łatwiej je jeść - dodała.




Matka pół nocy lepiła pierogi na wigilię klasową. Nikt nie chciał ich jeść Shutterstock, autor: Tosha toys


Dzieci jadły głównie słodycze. "Nie dam się więcej wmanewrować w żadne pierogi"Nasza czytelniczka przyznała, iż była bardzo zadowolona z dania, które przygotowała na uroczystość. - Syn przyszedł i powiedział, iż tych potraw typu pierogi, ryba, barszcz to nikt nie jadł, trochę pani próbowała. Ależ się wściekłam.Wyszło na to, iż pół nocy lepiłam pierogi, których nikt choćby nie tknął. Więcej się nie dam wrobić, za rok kupię sok i mandarynki, będzie taniej i łatwiej- oburzyła się. - Nie rozumiem tego, po co dzieci przynoszą na wigilię klasową tradycyjne dania, skoro nikt ich nie je. Dzieciaki nie lubią takich dań, to wiadomo nie od dziś. Z jakiegoś powodu przecież paluszki rybne coraz częściej pojawiają się na prawdziwej wigilii, powód jest prosty - dzieci nie jedzą kapusty, ryb itp. Lepiej więc niech to szkolne łamanie opłatka odbywa się przy stole, na którym jest coś - co lubią, choćby jeżeli miałyby to być słodycze. Myślę, iż takie "spotkanie na słodko" miałoby więcej sensu. Do tego jakieś owoce, soki, woda. Przynoszenie tradycyjnych dań naprawdę nie ma totalnie sensu i nie wiem, czy nauczyciele nie mają odwagi zrezygnowania z nich, czy naprawdę uważają, iż ktoś to zje - podsumowała.


Co sądzisz o wigiliach klasowych/szkolnych? Czy Twoim zdaniem jest sens, by dzieci przynosiły na nie tradycyjne potrawy? Napisz: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału