Wiktor niespokojnie krążył po pokoju, aż w końcu powiedział do żony tylko jedno słowo: „przepraszam”, po czym wybiegł z domu. Po raz pierwszy od wielu lat wszedł do kościoła, który wcześniej zawsze ostentacyjnie omijał. W konfesjonale opowiedział księdzu o swojej winie wobec żony – kobiety, która mimo wszystko wciąż go kochała i wszystko mu wybaczała. W głowie nie dawał mu też spokoju pewien sen…

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Po tym wszystkim, co się wydarzyło, Wiktor znów uwierzył w cuda. Teraz był już pewien: prorocze sny naprawdę istnieją i trzeba ich słuchać.

W śnieżnobiałych, atłasowych pieluszkach leżały nowo narodzone bliźniaki – chłopczyk i dziewczynka. Razem ze szczęśliwą, choć zmęczoną mamą, czekali na tatę, który lada moment miał przyjechać do szpitala po swoich najdroższych na świecie ludzi.

– Taniu, dziękuję ci za córeczkę i synka – powiedział zawstydzony w obecności personelu medycznego Wiktor, zza ogromnego bukietu róż.

A przecież jeszcze niedawno Wiktor był o krok od zrujnowania tej dziś szczęśliwej rodziny…

Z Tanią przeżyli razem pięć lat, ale Bóg jakoś nie dawał im dzieci. Początkowo żyło im się dobrze – dużo podróżowali, cieszyli się sobą. Potem jednak coś zaczęło się psuć. Wiktor coraz częściej sięgał po alkohol, wracał późno z pracy, a zdarzało się, iż w ogóle nie wracał na noc. To zaczęło się powtarzać.

Tania wiedziała o jego „wycieczkach”, sama widziała go w objęciach innych kobiet. A jednak coś ją powstrzymywało przed tym, by podejść i powiedzieć: „to koniec”. Może to była wiara, iż wszystko się zmieni, może miłość tak wielka, iż przesłaniała rozum. Albo poczucie winy – iż to ona nie może dać mu dziecka.

Jak bardzo pragnęła maleństwa… Bo która matka o tym nie marzy? A jednak bocian wciąż omijał ich dom. Tania wierzyła, iż wszystko jest w rękach Boga.

O swoim bólu nie chciała z nikim rozmawiać – choć smutek i tak malował się na jej twarzy. Tylko poduszka znała jej łzy, którymi co noc przesiąkała.

Aż pewnego ranka zauważyła, iż z Wiktorem dzieje się coś dziwnego. Krążył po domu z niespokojnym wzrokiem, a potem, mrucząc „przepraszam”, wybiegł.

Po raz pierwszy od lat wszedł do kościoła, gdzie ukląkł przy konfesjonale i wyznał swoje winy: jak skrzywdził żonę, która wciąż go kocha i wszystko wybacza.

Nie dawał mu też spokoju sen, w którym nieznany głos mówił: „Zostaw rozpasane życie, módl się szczerze… A wtedy dostaniesz dzieci”.

Wrócił do domu z ulgą w sercu. Tania zmywała akurat naczynia w kuchni. Stał chwilę w progu, nie mając odwagi podejść. Patrzył na nią i myślał, iż takiej kobiety jak ona nigdy nie spotkał i nie spotka. Wiedział to od ich pierwszej randki. Ale złość – na siebie, na nią, na brak dzieci – pchała go w ramiona innych kobiet, których twarze zapominał następnego dnia.

W końcu zrobił nieśmiały krok, podszedł do Tani i wyszeptał długo oczekiwane słowa:

– Wybacz mi… Obiecuję, iż teraz wszystko będzie inaczej. Kocham cię bardziej niż cokolwiek na świecie.

Tania uśmiechnęła się niepewnie, jakby bała się, iż już tego nie umie. Przytuliła się do męża i odpowiedziała:

– Już dawno ci wybaczyłam.

Od tamtej chwili ich życie naprawdę się zmieniło. Wiktor z czułością i troską opiekował się żoną. W każdą niedzielę razem chodzili do kościoła.

Ich euforia nie miała granic, kiedy dowiedzieli się, iż zostaną rodzicami. Wiktor był gotów przenieść dla Tani cały świat. A kiedy okazało się, iż zamiast jednego maleństwa, będą mieć dwoje – chłopczyka i dziewczynkę – nie posiadał się ze szczęścia.

…Przez trzy noce nie zmrużył oka, sam montował kołyski, biegał z pokoju do pokoju, szykując wszystko na powrót żony i dzieci. Wiktor wiedział już jedno: od dzisiaj ich życie naprawdę będzie inne.

Idź do oryginalnego materiału