Wojciech Dragan i proces o szkalowanie

totylkoteoria.pl 2 miesięcy temu

Jedną z pierwszych osób, które zdecydowałem się pozwać za szkalowanie mnie, obrażanie, kłamanie na mój temat i znieważanie jest psycholog akademicki współdziałający z transaktywistami, Wojciech Dragan. Niektórzy z Was natknęli się już wcześniej na jego wypowiedzi, wpisy i komentarze na mój temat – sami mi je podsyłaliście – w których ten nie ustaje od kilku lat, mimo iż dotychczas milczałem i w większości nie komentowałem jego zachowania. Czas to zmienić. Dlaczego?

Moje zdjęcie. Archiwum prywatne

Gdy miałem jeszcze 23 lata i byłem u końca studiów, pomagałem Wojciechowi Draganowi na różne sposoby. Na przykład bezpłatnie pomagałem mu w poszukiwaniu i rekrutowaniu uczestników do jego badania oraz przeprowadziłem z nim wywiad, który m.in. pomógł mu wejść do świata mediów, ponieważ mój blog „To Tylko Teoria” już wtedy był bardzo popularny i poważany. Później rozważałem też pójście do niego na doktorat – za jego aprobatą – ale z pomysłu tego, na szczęście, gwałtownie zrezygnowałem, o czym grzecznie go poinformowałem. Nie chciałem zajmować się tym, co oferował. Poza tym dochodziło do mnie coraz więcej informacji o różnych nieprzyjemnych sytuacjach z jego udziałem na Uniwersytecie Warszawskim, na którym przestał już zresztą pracować, z tego co słyszałem miał się przenieść na inną uczelnię w specyficznych i konfliktowych okolicznościach.

Jakiś czas później, w roku 2019, napisałem artykuł o tym, iż w psychologii wiele wyników badań nie da się powtórzyć (zreplikować), iż ich metodologia jest nieraz mizerna i wymaga poprawy. Jest to oficjalna dyskusja, która toczy się w świecie naukowym, a nie mój wymysł. Po prostu przytoczyłem moim czytelnikom znane dla naukowców fakty i rozterki w zakresie metodologii, a także opinie różnych psychologów. W komentarzach pod moim tekstem Wojciech Dragan wypowiedział się w bardzo krytyczny i ofensywny sposób. Wdał się tam w dyskusję z innym psychologiem, również Wam prawdopodobnie znanym Tomaszem Witkowskim. Dyskusja była napięta, ale nie była wulgarna, obraźliwa itp. Zwykły spór, mieszczący się w granicach debaty. A jednak Wojciech Dragan napisał do mnie wiadomość z żądaniem usunięcia komentarza Tomasza Witkowskiego, którego zaczął w naszej korespondencji dewaluować.

Nie mogłem zgodzić się na cenzurę, którą próbował wymusić na mnie Wojciech Dragan, ponieważ wypowiedź Tomasza Witkowskiego nie obrażała Wojciecha Dragana, była po prostu krytyczna, choćby nie wobec niego, a ogólnie niektórych praktyk w badaniach psychologicznych, takich jak pobieranie pieniędzy z publicznych grantów na bezsensowne badania. Wtedy Wojciech Dragan zaczął ostrzejszym tonem próbować wmanipulować mnie w usunięcie mimo wszystko wypowiedzi Tomasza Witkowskiego. Zaczął zwracać się do mnie „per Sakowski”, a wcześniej byliśmy „na Ty”, robił to w sposób, który odebrałem jako arogancki i lekceważący. Pisał do mnie jakby miał do czynienia ze studentem pierwszego semestru, który mu czymś podpadł i którego chce się pozbyć. Zaczął mnie też obrażać personalnie oraz licytować się na to, iż jego komentarz miał sporo polubień, więc on ma rację. Przede wszystkim jednak zagroził mi procesem sądowym, jeżeli nie usunę komentarza Tomasza Witkowskiego i nie opublikuję na moim profilu przeprosin za jego komentarz. Napisał mi również kłamstwo, iż zostałem usunięty ze studiów doktoranckich, podczas, kiedy sam z nich zrezygnowałem. Mimo, iż odpowiedziałem mu jak było naprawdę, on rozpowszechniał to kłamstwo. Potem rozpowiadał to pomówienie na mój temat w rozmowach z różnymi ludźmi oraz insynuował i sugerował to komentarzach.

W pewnym momencie moi hejterzy i stalkerzy w różnych miejscach w sieci pisali, iż zostałem wyrzucony ze studiów doktoranckich – doszło do tego, iż kłamstwo to musiałem jakieś półtora roku temu zdementować publicznie – ale po raz pierwszy zetknąłem się z nim dużo wcześniej, właśnie w tej konkretnej rozmowie z Wojciechem Draganem. Słowem wyjaśnienia: ze studiów doktoranckich zrezygnowałem sam, z powodu klasycznego mobbingu, o który z sukcesem wytoczyłem postępowanie dyscyplinowane, zakończone na moją korzyść. Drugim powodem mojej rezygnacji były sprawy osobiste: nagła choroba dziadka i potrzeba pomocy w opiece, w innym mieście. Zrezygnowałem z tego doktoratu pomimo szantażu, iż jeżeli odejdę, będę musiał zwracać stypendium za kilka miesięcy wstecz. Czyli było wręcz przeciwnie do tego, co rozpowiadał Wojciech Dragan – próbowano mnie tam na siłę zatrzymać.

Wojciech Dragan zażądał też ode mnie usunięcia wywiadu, który z nim zrobiłem na mojego bloga, aby promować jego osobę. Zarzucił mi, iż na nim zarabiam, a on się na to nie zgadza. Dodam, iż wcześniej wywiad zaakceptował do publikacji i sam go polecał. Dodam również, iż w wywiadzie tym nie było żadnych reklam (mój blog już wówczas utrzymywał się głównie dzięki wsparciu Patronów i Patronek, a reklamy to była rzadkość i jeżeli już, to reklamy książek, które jednak nie wyświetlały się nigdy wewnątrz wywiadu z nim). Zgodziłem się usunąć wywiad, zamieszczając krótkie wyjaśnienie, dlaczego został usunięty. Wtedy Wojciech Dragan ponownie zaczął mi wygrażać, abym usnął choćby wyjaśnienie powodu usunięcia wywiadu. Wówczas już go zignorowałem. Niemniej od tego czasu notorycznie wypisywał na mój temat różne obraźliwe rzeczy, rozpowiadał plotki i kłamstwa, brał udział w nagonkach na mnie, a jedną z największych choćby sam zorganizował, wykorzystując do tego swoją pozycję zawodową i instytucję publiczną, z którą jest powiązany – o czym za chwilę.

Oprócz wątku kłamstwa o wyrzuceniu ze studiów i wcześniejszego wygrażania mi sądem za komentarz Tomasza Witkowskiego, jak również uporczywego obrażania, szkalowania i znieważania mnie, nieraz choćby w komentarzach pod wpisami naszych wspólnych znajomych (w niektórych okresach czułem się internetowo nękany) Wojciech Dragan zrobił jeszcze jedną rzecz.

W maju 2022 roku Rada Upowszechniania Nauki (RUN) – forum powołane przez Polską Akademię Nauk (PAN), ale de facto do PAN nie należące – wydała oświadczenie, opisywane szeroko jako „sprzeciwiające się transfobii” i mające na celu uderzenie personalnie we mnie, do czego sami niektórzy członkowie Rady Upowszechniania Nauki się przyznawali w komentarzach. Nie dość, iż w oświadczeniu tym są poważne błędy merytoryczne, to jeszcze zaczęło stanowić część propagandy mającej na celu mnie oczernić. jeżeli chodzi o merytorykę, powołano się tam na fatalnie przeprowadzone „badania” (sami ich autorzy przyznają, iż nie są to badania w rozumieniu naukowym – jest to po prostu zbiór mizernej jakości ankiet, zrobionej przy współudziale transaktywistów). Każdy, kto ma minimalne rozeznanie w metodologii naukowej, zignorował je lub wyśmiał. Badanie to zostało zresztą formalnie, publicznie obnażone w czasopiśmie naukowym „Biuletyn Kryminologiczny”, wydawanym przez Polską Akademię Nauk.

Jeśli zaś chodzi o kontekst w jakim oświadczenie Rady zostało użyte, to liczne brukowe media oraz wysoko zasięgowe hejterskie profile na platformach społecznościowych podchwyciły ten temat i napisały, iż oświadczenie Rady Upowszechniania Nauki jest skierowane personalnie przeciwko mnie, mimo iż w oświadczeniu Rady Upowszechniania Nauki nie podano mojego nazwiska. Nagminnie publikowano też w mediach kłamstwo, iż skrytykowała mnie „Polska Akademia Nauk”, a nie jakieś zewnętrzne zgrupowanie powołane przez PAN. W wypowiedziach w mediach społecznościowych m. in. Wojciech Dragan – należący do tejże Rady Upowszechniania Nauki – wskazywał sugestie, iż w oświadczeniu tym chodziło właśnie o mnie.

Skontaktowałem się z rzeczniczką PAN, a potem prezesem Polskiej Akademii Nauk, aby wyjaśnić tę sytuację. Okazało się, że: po 1) oświadczenie to nie jest oświadczeniem PAN i PAN się pod nim nie podpisała, a po 2) dostałem informację na piśmie, z podpisem wiceprezesa PAN, iż za to oświadczenie odpowiada nie kto inny, tylko Wojciech Dragan, który wręcz je sam pisał. Czyli cała ta nagonka, iż rzekomo zostałem skrytykowany przez Polską Akademię Nauk, została zapoczątkowana przez Wojciecha Dragana. Wykorzystał on swoją pozycję zawodową i instytucjonalną oraz prestiż Polskiej Akademii Nauk, aby personalnie we mnie uderzyć. Uważam, iż jest to nie tylko zachowanie nieetyczne i względem mnie okrutne, ale też podważające autorytet PAN, ponieważ w ten sposób Wojciech Dragan, posługując się państwową naukową instytucją o dużym prestiżu, zaczął toczyć swoją prywatną vendettę przeciwko mnie. Sprawy trans, o które rzekomo zabiega w kontekście całej historii naszych relacji, wyglądają dla mnie jak sprytna zasłona dymna, która ma uzasadnić jego uporczywe szkalowanie mnie i ukryć kontekst jego zachowań i motywów.

Bądź na biężaco!

Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać informacje o nowych treściach na stronie totylkoteoria.pl

Przez całą tę nagonkę z Radą Upowszechniania Nauki oraz pomniejsze nagonki na mnie, organizowane często przez aktywistów, z którymi Wojciech Dragan w widoczny sposób współdziała w sieci, straciłem wiele prac i współprac. Sytuacja ta odbija się realnie na moim zdrowiu i życiu. Miałem też masę innych nieprzyjemności przez działania Wojciecha Dragana, zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym.

Nie mam nic przeciwko krytyce, choćby ostrej, choćby słabo uargumentowanej, ale to, co uprawia Wojciech Dragan, a za co go pozwałem, jest dalekie od krytyki. To uporczywe szkalowanie, znieważanie, zniesławianie, podważanie reputacji i współorganizowanie nagonek z wykorzystaniem swojej pozycji, a wszystko to okryte rzekomą troską o mniejszości. Biorąc pod uwagę, iż sam jestem gejem, w młodości sam miałem problemy z tożsamością płciową, oraz iż jako młody gej zostałem wykorzystany i zmanipulowany przez homofobicznego transseksualistę, to dla mnie wyjątkowo paskudne zagranie ze strony Wojciecha Dragana. W ten sposób człowiek w uprzywilejowanej względem mnie pozycji, który nie należy do mniejszości, który jest ustawiony w światku akademickim i ma w nim koneksje, może w imię rzekomej walki o mniejszość, której jestem sam członkiem, niszczyć mnie w ten okrutny sposób.

Oto właśnie dlaczego zdecydowałem się go pozwać. Chcę, by wreszcie sprawiedliwości stało się zadość. A ponieważ dochodziły mnie słuchy, iż Wojciech Dragan w podobny sposób miał zachowywać się również wobec innych osób, mam nadzieję, iż mój pozew doda im otuchy. Tymczasem kilka dni temu Wojciech Dragan opublikował zbiórkę na pomoc prawną: oczywiście nie napisał, za co naprawdę go pozwałem, tylko lakonicznie stwierdził, iż nie spodobała mi się jego krytyka. Poza tym zadeklarował, iż nadwyżkowe pieniądze ze zbiórki przeznaczy dla transaktywistów, co jeszcze dobitniej wskazuje na jego intencje i próbę wykorzystywania przez niego domniemanej troski o tematykę trans do wybielania swoich działań. Skłamał też, iż oczekuję od niego „sądowego zakazu wypowiadania się” na temat mojej działalności, a nigdy takiego oczekiwania nie wyraziłem, mój prawnik również nie złożył wniosku o sądowy zakaz wypowiadania się na czas procesu. Choć mam bardzo wielu hejterów i stalkerów, to w moim odczuciu mało kto jest tak perfidny jak Wojciech Dragan, i mało kto tak cynicznie wykorzystuje swoją pozycję instytucjonalną i inne przewagi, aby mnie atakować. Dlatego zdecydowałem się na pozwanie właśnie jego. Jest to już drugi pozew, po pozwaniu AszDziennika (z którym odniosłem już w sądzie pierwszy sukces, o czym pisałem w innym wpisie).

Przygotowuję się też do kolejnej sprawy o pomówienia, szkalowanie i znieważanie. Wymaga to czasu, zgromadzenia materiału dowodowego i dodatkowych działań oraz kroków prawnych. Trzymajcie kciuki za mnie i za procesy. Serdeczne podziękowania dla wszystkich, którzy wsparli moją zbiórkę oraz dla dr. Krzysztofa Drozdowicza, który jest moim pełnomocnikiem w sprawie. Moja zbiórka jest już zamknięta, ale jeżeli ktoś chce jeszcze wesprzeć moją działalność, może to zrobić na moim profilu w serwisie Patronite, który, nie ukrywam, po utracie większości zleceń z powodu nagonek, jest dla mnie bardzo istotny i jako jedyny daje mi niezależność.

Idź do oryginalnego materiału