"Kazał mi choćby kupić dywan! Ale może po kolei… Mieszkamy na pierwszym piętrze, wprowadziliśmy się tutaj dwa miesiące temu. Moja rodzina to mąż, ja, dwuletni synek i kot. Ja nie pracuję, zajmuję się dzieckiem. Czekam, aż Kornel będzie mógł iść do przedszkola.
Byłam bardzo szczęśliwa, kiedy udało nam się znaleźć to mieszkanie, bo okolica jest naprawdę fajna dla rodzin z małymi dziećmi. Publiczne przedszkole jest na tej samej ulicy, za blokiem jest boisko, nieco dalej park. Są też dwa place zabaw – mały osiedlowy i większy, taki bardziej wypasiony.
Moja euforia z nowego domu jednak gwałtownie się skończyła. Okazało się, iż mieszkanie stało puste przez dwa lata. Pod nami mieszka starsze małżeństwo, tak na oko są po sześćdziesiątce. Chyba było im super z tym, iż nad nimi nikt nie mieszka, bo teraz, jak my się wprowadziliśmy, są bardzo dla nas niemili".
"Wracajcie, skąd przyszliście!"
"Już po 3 dniach odkąd tu zamieszkaliśmy, zapukał do nas sąsiad z dołu. Drzwi otworzył mój mąż, bo akurat był w domu. Sąsiad powiedział, iż jesteśmy za głośno, bo on słyszy, jak chodzimy. Dodał, iż to jest kulturalny blok i dzielnica i iż on oczekuje, iż albo się dostosujemy, albo wrócimy do siebie na wieś. Mojego męża zatkało, ale w końcu odpowiedział, iż nie życzy sobie takich uwag i po prostu zamknął temu sąsiadowi drzwi przed nosem.
Ja się tym bardzo zestresowałam, bo strasznie nie lubię, kiedy ktoś jest niemiły, no i bardzo mi zależy na tym, żeby żyć z sąsiadami w zgodzie. Uważam się za kulturalną osobę i dbam o to, żeby nikomu nie przeszkadzać.
Nie trzeba było długo czekać, żeby sąsiad znowu przyszedł. Tym razem byłam w domu sama z synkiem. Powiedział, iż nasze dziecko biega jak stado słoni i on tego dłużej nie wytrzyma. Że mam coś z tym zrobić i chociaż wyłożyć podłogi wykładziną (mamy tu panele). 'Pani kupi jakiś dywan czy coś' – powiedział. Bo oni są już na emeryturze i mają prawo do spokoju".
Zastraszanie sąsiadów
"Ja nie rozumiem, naprawdę, bo mój syn jest normalnym dwulatkiem, nie chodzi jak słoń, a już co dopiero stado słoni! Jasne, iż biega i nie lubi chodzić w kapciach, ale przecież nie robi tego w czasie ciszy nocnej! Nie wiem, co robić, nie chcę wykładzin i dywanów. Nie podobają mi się, a poza tym nasz kot traci dużo sierści, ciągle bym to musiała czyścić. No i czy to jest ok, żeby sąsiad mi mówił, jak mam urządzać mieszkanie?
Może podpowiecie mi, co zrobić, bo doszło do tego, iż sąsiadka (żona tego z dołu) zwraca nam już uwagę, jak schodzimy po schodach i rozmawiamy ze sobą. Mówi, iż jesteśmy za głośno. Ostatnio wrzucili list do naszej skrzynki pocztowej, iż jak dalej będziemy zakłócać mir, to zbiorą podpisy innych sąsiadów i zgłoszą to do spółdzielni.
Ja już boję odezwać się na klatce schodowej, a mojemu synkowi coraz częściej puszczam bajki, żeby tylko siedział i nie chodził po mieszkaniu. I zaczęłam go ciągle uciszać i strofować, kiedy biega… Nie chcę być taką mamą.
Najchętniej bym się stąd wyprowadziła, całą euforia z tego mieszkania mi sąsiedzi zepsuli. Pomóżcie, proszę. Co możemy zrobić?".
Co zrobić, kiedy sąsiadom przeszkadza dziecko?
Opisana sytuacja rzeczywiście może być trudna dla Joanny. Można też zrozumieć, iż sąsiedzi przyzwyczaili się do tego, iż nad nimi nikt nie mieszkał i teraz zwykłe dźwięki z mieszkania wyżej wydają się im bardzo głośne. Dla dobra sąsiedzkich relacji, przede wszystkim jednak dla spokoju Joanny i jej rodziny, warto spróbować porozmawiać z sąsiadami.
Wytłumaczyć starszemu małżeństwu, iż rozumiemy, iż ta zmiana może być dla nich trudna, iż ze swojej strony dołożymy wszelkich starań, żeby nie być uciążliwymi sąsiadami, ale prosimy także o wyrozumiałość, bo nie jesteśmy w stanie zachowywać takiej ciszy, jak w czasach, kiedy mieszkanie stało puste.
Może Kornel mógłby wybrać sobie kapcie, które by mu się podobały, np. z ulubionym motywem czy bohaterem bajek i wtedy chętniej by w nich chodził? To mogłoby nieco stłumić odgłos stawianych na panelach kroków. Osobną kwestią pozostaje kultura wypowiedzi sąsiadów, na to zwykle nie mamy wpływu, ale tu także warto postawić granicę i nie zgadzać się, żeby ktokolwiek nas obrażał.