Wróciłam do sali zabaw, inne dziecko płakało przez moją córkę. Oto co zrobiłam

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Dzieci uczą się siebie nawzajem, a tej podróży będą zdarzały się konflikty. Fot. Pexels.com


Moja córka bawiła się w sali zabaw, dzieci było więcej, kilkoro. Dwoje 5-latków i dwoje starszych dzieciaków. Wyszłam na moment, gdy wróciłam z matką jednego z młodszych chłopców, ten siedział w kącie na tarasie i cicho łkał.


Po krótkiej rozmowie dowiedziałyśmy się, iż dzieci weszły w konflikt i moja córka ugryzła chłopca w paluszek. Cóż, nieprzyjemne zdarzenie.

A jednak dzieci się kłócą i jest rzeczą utrzymującą się w normie, iż kilkulatki "sięgają po swoje ciało", by wyrazić emocje.

Wiedziałam, iż moja córka również jest w dyskomforcie. Tak, to ona ugryzła, a jednak coś ją do tego zachowania sprowokowało. Jedynym "opatrunkiem" tej sytuacji, którą już zastałyśmy, była rozmowa i empatia. Dla obojga dzieci.

Pochyliłam się nad obojgiem


Pochyliłam się nad chłopcem, zapytałam, gdzie boli, czy mogę zobaczyć i podmuchać. Zgodził się, moja reakcja wydawała się być dla niego kojąca. Powiedziałam: przykro mi, iż się pokłóciliście i iż cię boli.

Bez szczegółów, bez śledztwa, kto zaczął, dlaczego tak się stało. Tego już nie mogłyśmy się dowiedzieć dość wiarygodnie. Miałyśmy tylko słowo kilkorga dzieci i ich doświadczenie. Zresztą, to już nie miało większego znaczenia.

Pochyliłam się nad moją córką. Zapytałam, jak się czuje, przytuliłam. I spokojnie wyjaśniłam, iż chłopca boli i iż gryzienie innych nie jest najlepszą metodą okazywania swojego niepokoju, gniewu, złości. Delikatnie zasugerowałam, iż istniały dla niej inne opcje, mogła do mnie przyjść, powiedzieć, iż coś się dzieje. Mogła pogadać z chłopcem albo stanowczo postawić swoje granice słowami. Nie przemocą.

To nie był wykład, podniesiony głos, wytykanie błędów. W ogóle nie tym powinna być w takich momentach moja obecność. Byłam dla niej opoką, ale również tą przewodniczką, która powie: są dostępne inne metody, spróbuj ich, proszę.

Nie zmuszałam do niczego


Nie zmuszałam jej również do przeprosin. Nazwałam rzeczy po imieniu, powiedziałam: sprawiłaś, iż chłopiec płacze z bólu. Ona wyjaśniła wtedy, dlaczego ugryzła. I ok. I sama z siebie podeszła kilka chwil później i przeprosiła. A tego samego wieczoru ich śmiech podczas zabawy roznosił się po całym hotelu…

I tak właśnie wygląda dorastanie, wzrastanie, nauka życia, doświadczeń z innymi.

Pojawią się w tym procesie łzy, niezrozumienie, ból. To wszystko minie i na tej drodze dzieci i my, jako rodzice, będziemy uczyć się empatii i świadomego przewodnictwa. I tak właśnie chcę to doświadczenie zapamiętać.

Idź do oryginalnego materiału