"Jestem mamą dumnych pierwszoklasistów: córka właśnie zaczęła swoją przygodę z edukacją, a syn dostał się do wymarzonego liceum. W tym tygodniu były pierwsze zebrania i nasunął mi się taki dość smutny wniosek. Otóż rodzice ogólnie są dość roszczeniowi, ale w przypadku pierwszaków mamy dosłownie apogeum roszczeniowości.
U starszego syna jest trochę inaczej, bo jednak liceum, mowa tutaj o pierwszej klasie szkoły podstawowej. Przytoczę tutaj kilka wątków na poparcie mojej tezy, bo to się akurat wydarzyło u mojej córki.
Rodzice żądają, nauczycielka przytakuje
Rodzicom nie spodobało się, kiedy nauczycielka poprosiła, by nie odprowadzali dzieci do samej szatni. Tak ją zaczęli przekrzykiwać, iż dziewczyna, taka dość młoda, pewnie sama dzieci nie ma swoich, uległa i się zgodziła, żeby jednak odprowadzali, bo dzieci sobie bez nich niby nie poradzą. Potem był temat wycieczek i pani powiedziała, iż oczywiście będą, ale chciałaby najpierw poznać lepiej dzieci, przedstawiła kilka pomysłów na takie klasowe integracje, ale tutaj odezwała się mama z trójki klasowej, iż ona może załatwić bilety do kina i tak się dzieci zintegrują.
Najgorsze jednak było to, jak jedna mama poprosiła panią, żeby codziennie wysyłała jej wiadomości przez e-dziennik z tematami zajęć, dokładnym opisem i numerami przerabianych na lekcji stron. Oj, tu już pani wychowawczyni nie dała sobie w kaszę dmuchać. Powiedziała, iż codziennie wpisuje tematy do dziennika, jednak nie będzie wysyłać żadnych 'przerabianych stron', bo ona 'realizuje podstawę programową, a nie przerabia strony'. Bardzo mi się spodobała ta iskra w niej.
Po powrocie z zebrania na naszej grupce dla rodziców ta mama pisała, czy mógłby ją ktoś poprzeć, bo ona nie chce, żeby jej dziecko było w tyle już od pierwszych tygodni, a pani nauczycielka ewidentnie nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Ku mojemu zdziwieniu kilka osób ją poparło, bo też chciałyby dokładnie wiedzieć, co się dzieje. Martwi mnie to, ale mam nadzieję, iż ta pani nie będzie tańczyć, jak jej rodzice zagrają".