Współczesne pokolenie uczniów wyginie. Ten rysunek to cios prosto w serce

mamadu.pl 1 tydzień temu
Gdybym współczesne pokolenie uczniów miała opisać tylko jednym słowem, postawiłabym chyba na: odważne. Jednak gdybym miała opowiedzieć o tym, czego się boję i co mnie niepokoi w ich zachowaniu, musiałabym chyba napisać elaborat. Wątpliwości, lęków i niejasności drzemie we mnie mnóstwo. Jednak ostatnie zadanie domowe i wiadomość od wychowawczyni jeszcze szerzej otworzyła mi oczy.


Przyglądam się moim dzieciom każdego dnia, bardzo uważnie. Jestem obecna, towarzyszę im na każdym kroku, ale stoję obok. Nie wpycham się na siłę i nie rozpycham łokciami. Kiedy zaproszą mnie do swojego świata, wchodzę i czuję się jak w gościach. Jednak kiedy chcą pobyć same, tylko ze sobą, daję im przestrzeń i czas. Bo wiem, iż to ich kształtuje. Pozwala zebrać myśli, spojrzeć na pewne sprawy z perspektywy, zastanowić się i wyciągnąć wnioski.

Nasze proste życie


Staram się dać moim dzieciom piękne wspomnienia. Sprezentować im chwile, do których myślami będą wracały w trudniejszych momentach swojego życia. Zależy mi na ich poczuciu bezpieczeństwa, spełnieniu i szczerym, nieograniczonym niczym uśmiechu. Lubię patrzeć, jak bawią się w piachu, jeżdżą na rowerze czy budują szałas z gałęzi.

A kiedy im się tak przyglądam, popijając ciepły rumianek, zastanawiam się, czy my nie jesteśmy trochę z innej bajki? Jak dinozaury, które wyginęły. Moi synowie nie mają jeszcze swoich telefonów, komputerów i laptopów (i póki co to się nie zmieni). Dodam tylko, iż najstarszy syn ma 8 lat. Bajki oglądają tylko wieczorami, ale też nie każdego dnia.

Z jednej strony jestem z tego dumna, a z drugiej trochę się boję i zastanawiam, czy przypadkiem nie wyrządzam im krzywdy? Biłam się z myślami, ale do czasu. Praca domowa, którą zadała wychowawczyni, jeszcze szerzej otworzyła mi oczy.

Co tu się dzieje?


Uczniowie mieli narysować rysunek, który przedstawia to, jak spędzili miniony weekend. U nas kartka była podzielona na pół: z jednej strony sobota i rodzinne zbieranie grzybów, a z drugiej niedziela i wizyta u babci.

Bodajże dwa dni później otrzymaliśmy wiadomość od wychowawczyni. To nie była prośba, a raczej wołanie o pomoc. Sens był taki: prawie połowa uczniów narysowała siebie leżących na kanapie i oglądających telewizor albo grających na Xboxie. Na szczęście nie była to większość, ale też nie były to pojedyncze przypadki, co bardzo zaniepokoiło wychowawczynię.

I może nie powinnam tego pisać, ale byłam z nas (moich dzieci) tak bardzo dumna. Z jednej strony cieszyłam się, bo czułam, iż odniosłam jakiś wychowawczy sukces, a z drugiej zastanawiałam, co wyrośnie z tego pokolenia.

Czy dzieci, które w wieku 8 lat weekend spędzają z tymi nowymi technologiami w ręku, mają szansę przetrwać? Dlaczego dzieci nie są dziećmi, a na siłę próbuję wkroczyć do świata dorosłych, tego wirtualnego, który z rzeczywistością nie ma nic wspólnego?

Idź do oryginalnego materiału