"Jestem mamą 7-letniego Olka, który właśnie rozpoczął naukę w klasie pierwszej. Minęły zaledwie dwa tygodnie, a ja już wylądowałam na dywaniku u wychowawczyni. Podczas zebrania chciałam podpytać, jak syn sobie radzi, gdy nagle pani oznajmiła, iż dobrze, iż jestem, bo chciała ze mną porozmawiać o niegrzecznym zachowaniu dziecka. Od razu nie spodobał mi się ani ton, ani dobór słów użytych przez wychowawczynię.
Gdy sala opustoszała, kobieta wręczyła mi wypisane na kartce uwagi opisujące zachowanie Olka z pytaniem, co zamierzam z tym zrobić. W tamtym momencie poczułam, iż się nie dogadamy... Na kartce wypisane było m.in. kręcenie się w ławce, wstawanie bez pozwolenia, 'niebezpieczne' zachowania podczas przerw, wspinanie się na meble, brak reakcji na upomnienia itp.
Ja powód już znam
Gdy synek miał 3-latka, zaczął się 'dziwnie' zachowywać. Początkowo myślałam, iż to jedynie dziecięce zabawy, a Oluś pokochał ekstremalne rozrywki: intensywne kręcenie się na karuzeli, huśtanie wysoko czy zwisanie głową w dół z drabinek. Z czasem zachowanie to jednak zaczęło mnie niepokoić. Gdy się 'nakręcił' w trakcie zabawy, nie potrafił samodzielnie się wyciszyć, również często obijał się o ściany, a czasem także z impetem w nie wbiegał.
W przedszkolu panie zaobserwowały podobne zachowania oraz zasugerowały, by udać się do poradni i wykonać diagnozę w kierunku zaburzeń integracji sensorycznej. To najlepsze, co mogłam zrobić. Wyjaśniono nam, iż syn wybiera takie, a nie inne zabawy, gdyż poszukuje silnych wrażeń sensorycznych. Zrozumiałam, jakie potrzeby ma moje dziecko i teraz znacznie łatwiej nam funkcjonować. Na terapii pokazano nam, jak Olek może się dobodźcować.
Zero wiedzy i wrażliwości
Niestety, gdy syn poszedł do szkoły, najpewniej przytłoczyła go ilość czasu, jaką musi w bezruchu spędzać w ławce. Próbowałam wychowawczyni wyjaśnić, z czego wynika takie, a nie inne zachowanie mojego dziecka i zasugerowałam wspólne wypracowanie jakiejś strategii. W przedszkolu np. dostawał od pań dodatkowe zadnia–ćwiczenia, gdy zaczynało go 'nosić'.
Pani wychowawczyni wyraźnie zaznaczyła, bym to ja sama wszystkim się zajęła i 'zapanowała nad synem'. Stwierdziła również, iż skoro moje dziecko potrzebuje szczególnego traktowania, to może trzeba było go zapisać do klasy integracyjnej i załatwić nauczyciela wspomagającego. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
Pedagog powinien posiadać szeroką wiedzę i w razie czego mądrze pokierować rodziców oraz okazać wsparcie. Pani jest starszej daty, tuż przed emeryturą i chyba zatrzymała się w czasach, gdy dzieciom na prawo i lewo przyklejało się łatki 'niegrzecznych'. Nie zostawię tego tak. Zamierzam udać się zarówno do dyrektora, jak i do szkolnego psychologa. Bo to dla mnie niedopuszczalne, by w szkole pracowała aż taka ignorantka.
Opisuję naszą historię przede wszystkim po to, byście nie dały sobie wmówić, iż wasze dziecko jest niegrzeczne. Za niepokojącym zachowaniem dziecka zwykle leży jakaś przyczyna i warto ją znaleźć".