Wynajmująca: Historia Młodej Kobiety w Poszukiwaniu Swojego Miejsca

newsempire24.com 2 dni temu

**LOKATORKA**

Czterdziestoletni technolog, Eugeniusz Władysławowicz, odszedł od żony. Zostawił mieszkanie, cały dobytek; zabrał tylko starego malucha, który dostał od ojca. Do niego wrzucił walizkę z osobistymi rzeczami.

Nie chciał zajmować się podziałem majątku: Córka rośnie, niech wszystko zostanie dla niej.

Z żoną od dawna nie mieli porozumienia; ostatnio słyszał od niej tylko dwa słowa: Daj pieniądze. Eugeniusz oddawał pensję, premie, trzynastą pensję, a żonie wciąż brakowało. Zobowiązał się płacić alimenty co miesiąc, a dodatkowo pomagać córce.

Pierwszy czas mieszkał u przyjaciela, potem dostał pokój w akademiku, a jako cennego specjalistę wpisano go na listę oczekujących na mieszkanie. Były to lata 80. ubiegłego wieku w PRL-u mieszkania przydzielano obywatelom za darmo.

Eugeniusz dwa lata mieszkał w akademiku, czekając, aż zakład wybuduje dziewięciopiętrowy blok. W końcu wezwano go do związków zawodowych:

Eugeniuszu Władysławowiczu zwrócił się przewodniczący żyje pan sam, należy się panu kawalerka, ale jest możliwość przydzielenia dwupokojowego mieszkania, choć małometrażowego. Jesteś u nas wysokiej klasy specjalistą, dlatego proszę, oto klucze.

Eugeniusz choćby się zmieszał: Dziękuję, oczywiście, cieszę się, iż wreszcie będę miał własne lokum.

Miesiąc później spakował skromny dobytek, w którym większość stanowiła literatura techniczna, załadował wszystko do malucha i pojechał do nowego mieszkania.

Winda jeszcze nie działała, więc wszedł na piąte piętro piechotą. Z bijącym sercem podszedł do drzwi z numerem 72, wyciągnął klucz i włożył go do zamka.

Co jest? zdziwił się Nie pasuje.

Wtedy usłyszał szelest i szept za drzwiami. Zaczął stukać, żądając otwarcia, ale w odpowiedzi zapanowała cisza. Zszedł na dół, znalazł hydraulika i razem otworzyli drzwi. W środku stały porozrzucane rzeczy ktoś tu mieszkał. W przedpokoju spotkała go kobieta, która z przerażeniem spojrzała na dwóch mężczyzn:

Nie wyprowadzę się, nie macie prawa nas wyrzucić, mam dzieci powiedziała.

Eugeniusz zauważył dwóch chłopców, siedmio- i ośmioletnich, którzy z lękiem obserwowali sytuację. Próbował wytłumaczyć, iż to jego mieszkanie, iż ma przydział, a ona zajęła je nielegalnie.

Spróbuj tylko wyrzucić mnie z dziećmi na mróz! krzyczała kobieta w desperacji.

Eugeniusz wyszedł. W związkach zawodowych opowiedział wszystko. Okazało się, iż kobieta wdowa, mąż zginął, miała tylko rozpadający się barak, w którym zostało kilku alkoholików i ona z dziećmi. Zimą barak zamarzał, ile by go nie palili. Kobieta (nazywała się Ludmiła) chodziła po urzędach od lat była w kolejce, ale ciągle ją przekładano. W końcu, nie wytrzymując, zajęła mieszkanie w nowym bloku.

Wyrzucimy ją zdecydował przewodniczący pozew do sądu i eksmisja. To potrwa, więc musicie poczekać.

A może da się to jakoś rozwiązać polubownie? zaproponował Eugeniusz.

Spróbuj z nią porozmawiać wzruszył ramionami przewodniczący ale raczej nic to nie da. Te matki z dziećmi nie szanują prawa.

Eugeniusz wrócił do mieszkania, gdzie akurat naprawiano zamek.

Porozmawiajmy zaczął rozumiem pani sytuację, ale to moje mieszkanie. Prawo jest po mojej stronie.

A uważasz, iż to sprawiedliwe, iż dostałeś to mieszkanie?

Tak, pracuję w zakładzie dwadzieścia lat, mam przydział.

A ja mam dzieci i nie zamierzam wracać do dziurawego baraku.

Dlaczego akurat moje mieszkanie?

Tak wyszło. Tobie przecież dadzą kolejne.

Eugeniusz odszedł z niczym. Tymczasem rozpoczęto procedurę eksmisji. Urzędnicy odwiedzili Ludmiłę, dali jej czas na wyprowadzkę.

Gdy Eugeniusz dowiedział się, iż kobieta wyląduje na mrozie, wrócił do mieszkania. Zastał Ludmiłę w łzach, chłopcy przytulali się do niej.

Musicie się wyprowadzić. Sam nie mam już gdzie mieszkać.

Kobieta ciężko westchnęła i usiadła.

Dlaczego miasto nie daje wam mieszkania? Jesteście w kolejce.

Chodziłam, ciągle chodziłam zaczęła Ludmiła ale ten urzędnik, arogancki i bezczelny, tylko mnie odprawiał: Czekajcie.

To jedźmy zaproponował Eugeniusz.

W urzędzie, zwykle nieśmiały, nagle poczuł w sobie siłę. Przedarł się do gabinetu z Ludmiłą.

Kobieta czeka na mieszkanie, a wy ją odsuwacie. Może sprawdzimy, jak działa ta kolejka?

Urzędnik złagodniał, zaczął się tłumaczyć, iż już za dwa miesiące Ludmiła dostanie dwupokojowe mieszkanie. Eugeniusz sprawdził dokumenty kolejka była rzeczywiście bliska.

jeżeli nie dostanie mieszkania, zrobię kontrolę ostrzegł na odchodne.

W domu Ludmiła zaczęła pakować rzeczy:

Wrócę do baraku, i tak już nam pan pomógł.

Słuchajcie powiedział Eugeniusz zajmijcie salon, ja wezmę sypialnię. Jak skończą wasz blok, się wyprowadzicie. I nie bójcie się, żyjcie tu jak lokatorzy, ale bez czynszu.

Ludmiła rozpłakała się z wdzięczności.

Eugeniusz pracował nad nowym projektem, wracał późno. Zawsze czekała na niego kolacja. Rano Ludmiła gotowała śniadanie dla dzieci i dla niego. Chciał jej dawać pieniądze, ale odmawiała: Chociaż tak się odwdzięczę.

Pewnego wieczoru zadzwoniła była żona, która od trzech lat się nim nie interesowała.

Więc to prawda, iż przygarnąłeś lokatorkę rzuciła od progu.

Eugeniusz wyprowadził ją za drzwi.

Ludmiła się martwiła, ale Eugeniusz uspokoił ją: Ona i córka mają świetne mieszkanie.

Wiosną Ludmiła dostała wreszcie swoje mieszkanie. Eugeniusz pomógł jej się przeprowadzić.

Dziękuję panu, Eugeniuszu Władysławowiczu mówiła przez łzy za pomoc, za dobre serce, iż są na świecie ludzie tacy jak pan.

Gdy Ludmiła się urządzała, Eugeniusz złamał nogę i trafił do szpitala. Odwiedzali go koledzy, córka. Potem przyszła Ludmiła z jedzeniem.

Dwa miesiące pod jednym dachem

Idź do oryginalnego materiału