**SZCZĘŚCIE WYPROWADZONE Z LABORATORIUM**
Mamo, został nam ostatni sposób, żeby mieć dziecko – metoda in vitro. Z Krzysztofem już podjęliśmy decyzję. Nie próbuj mnie odwieść. Po prostu się z tym oswoj – powiedziała Kinga jednym tchem.
In vitro? Czyli będę miała sztucznego wnuka czy wnuczkę „z probówki”? – nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam od własnej córki.
Nazywaj to, jak chcesz. Jutro zaczynamy procedury. Wszystkie badania zrobione. Lekarze ostrzegli – czeka nas długa i nieprzewidywalna droga. Żadnych gwarancji. Proszę, miejcie trochę cierpliwości – Kinga ciężko westchnęła.
Nie znalazłam słów. Powinnam była ją wspierać, dodać otuchy, pomóc… albo chociaż nie przeszkadzać. Rozmawiałyśmy przez telefon. Rozumiem, iż Kinga nie miała odwagi powiedzieć mi tego w cztery oczy – temat niełatwy.
Pierwszy raz wyszła za mąż za swojego przyjaciela z dzieciństwa, Jacka. Wydawało jej się, iż to miłość jak z bajki. Ale na samym weselu, w restauracji, pan młody, po kilku głębszych, wylądował w objęciach świadkowej. Kinga znalazła ich w „romantycznej” scenerii – zapylonej schowce na szczotki.
Jacek, gdy tylko ją zobaczył, zaczął bełkotać wymówki; świadkowa, chwyciwszy swoją torbę i przykrywając się przeźroczystym szalem, uciekła z miejsca zbrodni. Tego dnia nikt już jej nie widział.
Kinga od razu wniosła o rozwód. Z mężem próbowaliśmy przekonać córkę, żeby nie działała pochopnie:
– Kinga, nie spiesz się. Człowiek pod wpływem może narozrabiać. Pewnie ta świadkowa sama go wciągnęła do tej przeklętej schowki. Jacek to przecież chłop jak się patrzy, pewnie skusiło go zakazane. Wybacz mu, córeczko. Macie przed sobą całe życie. Zastanów się. Potem będziesz żałować.
– Nie, mamo. Nie będę żałować. Jacek ukąsił, to ukąsił. Boli, ale nie chcę zaczynać małżeństwa od zdrady i kłamstw. Dzięki Bogu, iż stało się to w dzień ślubu. Mniej cierpienia dla mnie. – Kinga była nieugięta.
Jacek błagał, przepraszał, szczerze żałował – na próżno.
…Po paru miesiącach wyszło na jaw, iż Kinga jest w ciąży z Jackiem. Córka natychmiast, w tajemnicy przede mną, usunęła ciążę. Gdybym wtedy wiedziała, błagałabym ją, żeby wróciła do Jacka.
…Czas mijał, a o rękę Kingi zaczął starać się Krzysztof. Tak się składa, iż to najlepszy przyjaciel Jacka. Kochał się w Kingi od dawna, ale nie chciał iść po trupach. A tu taka okazja. Kinga nie od razu się zgodziła. Sparzyła się, nie ufała nikomu. Wahała się trzy lata. Krzysztof nie ustępował. W końcu Kinga uwierzyła w jego uczucia:
– Krzysztof, twoja propozycja małżeństwa wciąż aktualna?
– Oczywiście, Kinguś! Naprawdę się zgadzasz? – Krzysztof pocałował dłoń ukochanej.
Kinga tylko skinęła głową.
Z euforii Krzysztof urządził huczne wesele. Byli wszyscy znajomi, tylko nie Jacek. Ale „były” przysłał ogromny bukiet pachnących lilii. Kinga odrzuciła kwiaty i oddała je niezamężnej koleżance.
Kinga miała wtedy dwadzieścia osiem lat, Krzysztof – trzydzieści trzy. Minęły dwa lata małżeństwa, a dzieci nie było widać.
– Kinga, macie z Krzysztofem jakiś plan, czy po prostu nie wychodzi z potomstwem? – zapytałam nieśmiało.
– Nie wychodzi, mamo. Ja już się martwię. Krzysztof milczy na ten temat. Pewnie obwinia siebie. Poczekamy jeszcze rok, a potem… – córka spuściła oczy i odwróciła głowę.
– Co „potem”? Z domu dziecka weźmiecie? – nie rozumiałam, o co jej chodzi.
– Zobaczymy. Będziemy mieli dziecko. Jakimkolwiek sposobem. – Kinga uśmiechnęła się tajemniczo.
– Daj Boże! Z ojcem nie możemy się doczekać wnuków. – Pogłaskałam ją czule po głowie.
Minęły kolejne dwa lata starań…
Kinga poinformowała mnie o in vitro. Byłam gorąco przeciwna:
– Kinguś, mówią, iż te dzieci nie mają duszy, częściej chorują, iż są nie z tego świata, iż same nie będą mogły mieć potomstwa… w uproszczeniu – bioroboty.
– Mamo, tej metodzie jest już prawie czterdzieści lat. Zdobywa popularność na całym świecie. Dziś wiele par jest bezpłodnych. „Probówkowe” dzieci rodzą się tak samo „normalne”. Tylko droga do nich jest trudna. Nie masz pojęcia, ile pracy w to włożyliśmy – ja i Krzysztof. Nie było łatwo podjąć decyzję. w uproszczeniu – przygotujcie się na wnuki. Może być dwójka. Nawiasem mówiąc, pierwsze kobiety po in vitro później rodziły naturalnie. – Kinga bardzo chciała mnie przekonać.
A ja zrozumiałam, iż proces już ruszył. Nie ma odwrotu. Pozostaje tylko wierzyć, nie tracić nadziei.
…Droga do dziecka okazała się droga, wyczerpująca i męcząca. Kinga zaszła w ciążę dopiero za czwartym razem. Wpadła w depresję, histerię. Przez terapię hormonalną mocno przytyła. Krzysztof schudł, wykończyły go huśtawki nastrojów żony, jej płaczliwość, śmiech bez powodu.
– Mamo, boję się kichnąć, kaszlnąć, gwałtownie się ruszyć. A nuż wszystko we mnie pęknie? Na piątą próbę się nie zgodzę. Jestem zmęczona. To wszystko przez ten pierwszy, głupi aborcja. Mogłam go nie robić? Teraz piję gorzkie piwo. – Kinga ocierała łzę.
Krzysztof i Kinga dwa razy wyjechali nad morze. Potrzebowali przerwy. Kinga miała nerwy w strzępach. Była na krawędzi, chciała wyskoczyć przez okno… Krzysztof nie odstępował jej na krok, otaczał miłością. To ważne.
Kinga przyznała:
– Krzysztof to moja skała, łąka i ciepły wiatr. Bez niego pewnie bym nie wytrzymała.
…Po ośmiu miesiącach oczekiwań i rozpaczy urodziła się nasza Zosia. Dzieci z in vitro przychodzą na świat trochę wcześniej.
Cała rodzina była nieopisanie szczęśliwa. Chociaż matka Krzysztofa przez jakiś czas wątpiła, czy to ich dziecko. Słyszałam, jak szeptała synowi:
– Synku, a jeżeli ta dziewczynka nie jest twojejPo kilku latach Zosia zaczęła pytać, dlaczego urodziła się w trochę inny sposób niż inne dzieci, ale gdy rodzice szczerze opowiedzieli jej o ich długiej drodze do rodzicielstwa, uśmiechnęła się i powiedziała, iż to właśnie dlatego czuje się tak wyjątkowa – bo od początku była mocno wyczekana i jeszcze bardziej kochana.