Wyprowadziliśmy się, by ocalić się: jak moja mama niemal zniszczyła nasze małżeństwo

polregion.pl 1 tydzień temu

**„Wyprowadzka dla ratunku: jak moja matka niemal zniszczyła nasze małżeństwo”**

*Historia córki, którą własna matka doprowadziła do skraju przez swoje wtrącanie i ciągłe pretensje.*

Moja mama doprowadziła mnie do momentu, w którym musiałam podjąć trudną decyzję: albo zerwę z nią kontakt, albo z mężem. Żadna z tych opcji nie była dobra, więc jedynym wyjściem okazała się przeprowadzka. Tylko w ten sposób mogliśmy uratować naszą rodzinę i resztki spokoju ducha.

Kiedyś z euforią kupiłam kawalerkę w spokojnej dzielnicy Gdańska — w tym samym bloku, co mama. Wydawało się, iż los mi sprzyja: pomoc pod ręką, znajome mury, osiedle z dzieciństwa. Wszystko wyglądało idealnie… aż do pewnego momentu.

Później w moim życiu pojawił się Marek. Poznaliśmy się, pokochaliśmy i wzięliśmy ślub. Był z innego miasta, bez własnego mieszkania, więc po ślubie naturalnie zamieszkał u mnie. Na początku było cudownie. Był troskliwy, pracowity, uczciwy. Czułam, iż to ten jedyny, z którym chcę spędzić życie.

Ale mama… mama znienawidziła go od pierwszej chwili.

— To co, z przeceny go wyłowiłaś? Ani urody, ani mieszkania. Zupełnie ci odbiło, córko — syczała, ledwie drzwi się za nim zamknęły.

Próbowałam bronić męża, tłumaczyłam, iż mieszkanie i wygląd nie są najważniejsze. Liczy się charakter, dobroć, wsparcie. Ale moje słowa odbijały się od niej jak groch od ściany. Machała ręką i dodawała szyderczo: „Zobaczysz, jak pójdziesz na macierzyński, wtedy pożałujesz”.

Choć do macierzyńskiego było daleko, mama urządzała nam piekło. Przychodziła prawie co wieczór. Mówiła, jak „pechowo wyszłam”, oskarżała Marka o nieudolność, krytykowała każdy jego ruch. A on, mimo wszystko, starał się jak mógł — pomagał jej, podwoził, spełniał każde życzenie.

Ale to tylko rozgrzewało jej złość.

— U Krysi córka ma męża idealnego: mieszkanie, auto, a teściową nosi na rękach! A twój? Suchar bez smaku! Ani kwiatka, ani prezentu — traktuje cię jak sprzątaczkę!

Gdy przypadkiem cerowałam rozdartą bluzkę, urządzała scenę:

— Patrz, do czego doszłaś! Nosisz szmaty, bo twój mąż to nierób i biedak!

Każda jej wizyta zamieniała się w przedstawienie. Sąsiedzi już gapili się w klatce schodowej — potrafiła urządzić awanturę na środku korytarza, jeżeli nie otworzyliśmy drzwi. Telefon dzwonił non-stop, a my baliśmy się nie odebrać — nagle coś poważnego?

Pewnego dnia, po szczególnie ciężkiej scenie, usiedliśmy z Markiem i porozmawialiśmy. Było jasne: tak dalej być nie może. Postanowiliśmy wynająć moje mieszkanie, a sami tymczasowo przenieść się do jego mamy. Teściowa ma trzypokojowe mieszkanie, a do tego często nocuje u swojego partnera. Kontakt z nią był minimalny, prawie jak życie we dwoje. W ten sposób mogliśmy oszczędzać na kredyt i zacząć od nowa — z dala od codziennego terroru.

Postanowiliśmy nie mówić mamie. Wiedzieliśmy, co nastąpi. Niestety, długo się nie udało ukryć. Sąsiadki doniosły — widziały, jak znosimy walizki do samochodu. Mama przybiegła wściekła.

— To on ci to podpowiedział?! Boi się, iż otworzę ci oczy?! — wrzeszczała, błyskając gniewem. — A ty? Bezwolna marionetka! Wymieniłaś rodzoną matkę na jakąś obcą babę!

Marek w milczeniu pakował torby do bagażnika, a ja próbowałam wytłumaczyć, iż to moja decyzja. Moja. Bo jestem zmęczona. Zmęczona strachem, zmęczona byciem między młotem a kowadłem. Gdyby mama nie wtrącała się w nasze życie, nigdy byśmy nie wyjechali.

W odpowiedzi rzuciła tylko: „Jeszcze przypełziesz do mnie z płaczem!” — i trzasnęła drzwiami.

Minęło pół roku. Mieszkamy u teściowej, i to właśnie spokój, którego tak brakowało. Nikt nie puka do drzwi. Nikt nie obraża mojego męża. Najemcy płacą czynsz, my pracujemy i oszczędzamy. Wszystko idzie zgodnie z planem.

Mama? Od trzech miesięcy choćby nie napisała. Gdy dzwonię, odpowiada szorstko, jak obcej. To boli. Nie tak chciałam. Ale nie mogłam dłużej pozwalać, by niszczyła moje małżeństwo.

Jeśli kiedykolwiek zrozumie — damy sobie drugą szansę. A jeżeli nie… nigdy już nie pozwolę, by ktokolwiek zniszczył moją rodzinę. Ani myśl.

Idź do oryginalnego materiału