Szczęśliwe dzieciństwo Krzysia skończyło się, gdy miał pięć lat. Pewnego dnia rodzice nie przyszli po niego do przedszkola. Wszystkie dzieci już zostały odebrane, a on siedział przy stoliku i rysował siebie, mamę i tatę. Wychowawczyni spoglądała na niego, ciągle ocierając łzy z policzków. W końcu podeszła, chwyciła go w ramiona, przytuliła mocno i szepnęła:
Cokolwiek się stanie, nie możesz się bać, Krzysiu. Musisz być teraz dzielny. Rozumiesz mnie? Rozumiesz, maleńki?
Chcę do mamy odpowiedział cicho.
Zaraz przyjdą ciocia i wujek. Pójdziesz z nimi, Krzysiu. Będzie tam wiele innych dzieci, tylko nie płacz.
Przytuliła go jeszcze mocniej, mokra od łez.
Później wzięli go za rękę i zaprowadzili do samochodu. Na pytanie, kiedy wróci do mamy, odpowiedzieli, iż rodzice są bardzo daleko i dziś nie mogą po niego przyjść. Krzyś zamieszkał w dużej sali z innymi chłopcami, takimi jak on. Ale rodzice nie przyszli ani następnego dnia, ani kolejnego. Chłopiec płakał po nocach, aż w końcu dostał gorączki.
Dopiero pani w białym fartuchu, po jego wyzdrowieniu, powiedziała mu prawdę. Wyjaśniła, iż jego rodzice są teraz wysoko, na niebie, i nie mogą stamtąd wrócić. Ale zawsze patrzą na niego, zawsze o nim wiedzą, więc musi być grzeczny i nie chorować, żeby nie byli smutni.
Ale Krzyś nie uwierzył. Patrzył w niebo i nie widział nikogo tylko ptaki i chmury. Postanowił, iż znajdzie ich, co by się nie działo.
Najpierw dokładnie przeszukał plac zabaw. W końcu znalazł małą dziurę za krzakiem, gdzie pręty ogrodzenia były wygięte. Nie mógł się tam przecisnąć, więc zaczął kopać tunel. Ziemia była luźna, z piaskiem, więc gwałtownie zrobił przejście.
Przeczołgał się na drugą stronę i znalazł się na wolności. Biegł, ile sił w nogach, uciekając od nienawistnego domu dziecka. Ale nie znał miasta i niedługo się zgubił. Wszystkie domy wyglądały tak samo.
Nagle zobaczył na przejściu kobietę bardzo podobną do mamy. To samo sukienka w groszki, ten sam jasny kok.
Mamo! krzyknął, rzucając się w jej stronę.
Nie odwróciła się. Dopiero gdy chwycił ją za rękę, spojrzała na niego.
Nie, to nie była jego mama.
Kinga zakochała się w wieku dwudziestu lat na zawsze. Z Markiem tworzyli idealną parę. Poznali się przypadkiem na letniej potańcówce. Podesz















