Młodzi ludzie. Pokazywani, a choćby (czasami) dopuszczani do głosu, ale niewysłuchiwani. Są potrzebni, by starsi mogli coś na ich obecności ugrać dla siebie. I to, w pigułce, jest definicją angielskiego słowa youthwashing. Termin ten używany jest coraz częściej w przestrzeni medialnej, przede wszystkim w kontekście działań proekologicznych. I od ekologii zacznijmy, by przejść do innych przykładów cynicznego wykorzystywania wizerunku młodych dla własnych celów.
Youthwashing & greenwashing, czyli starzy robią ekologię
Rosnący w siłę ruch klimatyczny, czyli działania na rzecz ochrony klimatu, przyciąga młodych ludzi. Nic dziwnego, wszak dotyczy ich przyszłości w większym choćby stopniu niż naszej. Mogłoby być to krzepiące, jest jednak inaczej. Najbardziej przygnębiające jest to, iż zaangażowanie młodych jest coraz silniej w wyrachowany sposób wykorzystywane do wspierania interesów polityków i wielkich korporacji.
O ekościemie słyszał już niemal każdy z nas. Greenwashing, bo taką nazwę noszą te działania, polega na tym, iż rządzący oraz marki chwalą się swoją aktywnością oraz produktami jako przyjaznymi dla środowiska, mimo iż w rzeczywistości przez cały czas mu szkodzą. Świadomość społeczna dotycząca ekologii jest coraz większa, to zaś oznacza presję wywieraną na firmy i organizacje.
Te, jak wyjaśnia The Climate Reality Project, chcą więc pokazać się z tej dobrej, czyli proekologicznej, strony, poświęcając coraz więcej pieniędzy i wysiłku w wyprodukowanie przyjaznych planecie produktów i ustaw, zamiast – co punktują "prawdziwi" ekolodzy – skupiać się na faktycznym ograniczaniu emisji i wspieraniu zrównoważonego rozwoju.
I tu wracamy do youthwashingu. Ten wyłaniający się trend odnosi się do używania młodego pokolenia wyłącznie na pokaz, dla poprawy własnego wizerunku, bez zwracania uwagi na przekaz i obawy młodych ludzi.
"Młodzi ludzie nie są symbolami programu klimatycznego", czytamy na stronie The Climate Reality Project. "Zasługują na to, aby nie tylko ich wysłuchano, ale także zaproszono do stołu i wysłuchano proponowanych przez nich rozwiązań klimatycznych. W końcu to oni będą żyć ze zmianami klimatycznymi".
Czy widzą tu państwo analogię do polskiej oświaty? I w ogóle sytuacji młodych ludzi?
Młody człowiek: trofeum i maskotka starszego
Po raz pierwszy zwróciła na to uwagę Fundacja Impuls, organizacja non-profit działająca na rzecz młodego pokolenia, po to, by pomóc mu zmienić świat. Teraz facebookowy wpis Fundacji zyskuje rozgłos, bo napisała o nim Alina Czyżewska, aktywistka działająca na rzecz obrony praw uczniów.
"Młode osoby jako trofeum", zaczyna swój post Fundacja Impuls. Dowiadujemy się z niego, iż youthwashing jest niczym innym, jak wykorzystaniem młodych ludzi do maskowania starych metod. W praktyce może to oznaczać np. korzystanie z młodzieżowego języka czy trendów kulturowych (w tym wspomnianego już aktywizmu) do zdobycia przychylności młodego pokolenia, ale bez prawdziwego zaangażowania młodych w swoje działania.
Czy komuś przychodzą tu na myśl wybory parlamentarne? A nasz nowy, niedługo odchodzący w niebyt, rząd PiS złożony z młodych polityków, by przekonać jeszcze młodszych od nich ludzi i ocieplić stetryczały wizerunek tego ugrupowania? Słusznie!
Zachowania noszące znamiona youthwashingu punktuje Czyżewska:
"Widzę często, iż organizacje, instytucje i osoby choćby nie zdają sobie sprawy z tego, iż to robią. Zapraszają młodych i dopuszczają do głosu, bo taki modny trend jest, bo tak się robi.
Z ostatnich moich uczestnictw w spotkaniach, w których były młode osoby, zaobserwowałam takie sytuacje:
infantylizowanie języka, kiedy się mówi o obecnych na sali młodych, i dziubdzianie, kiedy się mówi do nich, i iż 'cieszymy się, iż jesteście z nami' – i na tym koniec włączenia młodych i prób wysłuchania, co mają rzeczywiście do powiedzenia,
zapraszanie ich do dyskusji tylko w tematach młodzieży i szkoły,
'i jest z nami też Kasia, nasza młoda wolontariuszka/aktywistka, Kasiu cieszymy się, iż jesteś z nami, klasku, klasku' i jednoczesne niewłączanie jej w debatę pomiędzy 'dorosłymi',
'a teraz niech młodzi nam powiedzą, czego potrzebują' – i mają to powiedzieć w dwóch zdaniach, a potem brawo, brawo, nasza mądra młodzież,
wysysanie pomysłów z młodzieży na projektach młodzieżowych, ale niewłączanie ich w procesy zmian,
a jak jest włączanie, to na zasadzie maskotek,
traktowanie młodzieży jak maskotki, przymilanie się do nich, a nie traktowanie jak równoprawnych osób, z którymi można się nie zgodzić, co doprowadziłoby do jakiejś dyskusji, a nie do objaśniania tej osobie świata,
podkreślanie 'o, patrzcie, jaka mądra młodzież, wspaniałe pytanie',
służą do potwierdzenia tego, co już 'dorośli' powiedzieli,
używanie języka typu: 'nasza młodzież'".
Kotki są milusie, my mądrzy, młodzi się przydają
Ludzie to taki miły gatunek. Lubią pieski, kotki i malutkie dzieci. Z młodzieżą mają jednak problem. Nie wiadomo, o co tym młodym osobnikom chodzi, dlaczego walczą o swoją przyszłość, ośmielają się głośno wyrażać swoje poglądy, wykorzystując do tego tuby o dużym zasięgu: media społecznościowe.
Ale przecież te zasięgi można wykorzystać do budowania własnych! Zaprośmy Kasię, Przemka, Gretę, zróbmy sobie z nią zdjęcie, pokażmy je innym. Ale na tym skończmy, bo czy taki młody człowiek może powiedzieć coś naprawdę mądrego? Co on w ogóle wie o życiu? Młodzi walczą z zastanym porządkiem. A my, starcy, wolelibyśmy, by go nie ruszać. Sami go zbudowaliśmy, więc to tak, jakby ktoś otwarcie nas krytykował. Ilu z nas dobrze znosi krytykę? No właśnie.
Za to rozgłos i pieniądze przyjmujemy z otwartymi ramionami. Czasem trzeba tylko chwilę pocierpieć w towarzystwie młodych, by stan konta i popularność miały saldo dodatnie. Rosnące.