Z bólu zrodziła się miłość: dziękuję losowi za to spotkanie!

newsempire24.com 2 dni temu

Z bólu zrodziła się miłość: dziękuję Bogu, iż zesłał mi Piotra!

Mam na imię Anna Nowak i mieszkam w miasteczku nad Wisłą, w malowniczym Kazimierzu Dolnym. Od dzieciństwa miałam obsesję na punkcie dzieci. Gdy byłam małą dziewczynką, godzinami mogłam obserwować maluchy bawiące się na podwórku, marząc o dniu, w którym sama będę matką. W wieku 25 lat ta wizja stała się niemal namacalna: często przystawałam w parku, patrząc na biegające, śmiejące się dzieci, i czułam, jak serce mi ściska z pragnienia, by sama stać się matką.

Tomek był moim pierwszym prawdziwym mężczyzną. Snuliśmy plany na przyszłość, rozmawialiśmy o ślubie, a kiedy dowiedziałam się, iż jestem w ciąży, szczęście zalało mnie niczym fala morza. Widziałam już naszą rodzinę, nasz dom, nasze dziecko. Niestety, dla niego ta wiadomość była ciosem. Pobladł, zamknął się w sobie i po prostu wyprowadził się z mieszkania, gdzie razem mieszkaliśmy. Zostałam sama — opuszczona, z dzieckiem pod sercem, bez słowa pożegnania. Nigdy więcej go nie zobaczyłam. Nocą przewracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Myśli kłębiły się w mojej głowie: aborcja, oddanie dziecka, samotne wychowanie. Dwa pierwsze odrzuciłam natychmiast — byłoby to zdradą wobec samej siebie. Trzecia droga przerażała mnie: wiedziałam, iż spotkam się z potępieniem rodziców, z ich wiecznymi wyrzutami, ale byłam gotowa walczyć.

Mówią, iż poranek jest mądrzejszy od wieczora, i przyniósł mi nadzieję. Tamtego dnia, idąc z ciężkim sercem do pracy, spotkałam Piotra przed wejściem. Był moim sąsiadem — wysokim, miłym chłopakiem, który nie raz dawał do zrozumienia, iż mu się podobam. Łapałam jego długie, ciepłe spojrzenia, widziałam, jak śpieszy z pomocą, gdy wracałam z zakupów. zwykle mijałam go, rzucając krótkie „cześć”, ale tamtego poranka zatrzymałam się. Zaczęliśmy rozmawiać. Zapytał o Tomka, a ja, sama nie wiem dlaczego, wyjawiłam mu wszystko — ból, strach, samotność. Wieczorem czekał na mnie przy schodach z czerwoną różą w dłoni, a miesiąc później pobraliśmy się. Nie chciałam ślubu — wydawało mi się to hipokryzją, ale Piotr nalegał: „Wszystko będzie dobrze, uwierz mi”.

Mój mąż okazał się skarbem — był dobry, inteligentny, troskliwy, z otwartym sercem. Ale go nie kochałam. Gdy urodziła się nasza córka Kasia, czynił cuda: w cztery dni zamienił nasz dom w baśniową przestrzeń, własnoręcznie remontując i urządzając pokój dziecięcy tak, iż wyglądał jak z marzeń każdego dziecka. Przyjaciele mu pomagali, a ja widziałam, jak emanuje dumą. Coś we mnie drgnęło, ciepło rozlało się po moim sercu, ale iskry, tej magicznej, wciąż nie było. Piotr walczył o moje serce, nie poddając się, otaczał mnie troską, ale pozostałam zimna, jak ściana.

A potem los znów nas doświadczył. Urodził się nasz syn — słaby, chory, z ciężką diagnozą. Lekarze patrzyli na nas z litością: „Zostawcie go, tak będzie lepiej”. Spojrzałam w oczy Piotra — widziałam w nich ten sam strach, który rozdzierał mnie od środka. Odmówiliśmy, chwytając się siebie jak tonący koła ratunkowego. Ale tydzień później nasz synek zmarł. Nocą płakaliśmy razem — przytulił mnie, szepcząc, iż może nasz syn odszedł tam, gdzie nie będzie cierpiał. Ta strata nas złamała, ale złączyła mocniej, niż mogłam sobie wyobrazić. Tej nocy po raz pierwszy poczułam, iż go kocham — nie tylko szanuję, nie tylko jestem wdzięczna, ale kocham całym sercem. Z bólu, niczym z popiołów, narodziła się miłość.

Potem, jak cud, pojawili się nasi synowie — dwa hałaśliwe, pełne życia urwisy. Teraz nasz dom pełen jest śmiechu, ciepła, życia. Jestem zakochana w Piotrze, ojcu moich dzieci, moim wybawcy. Przyszedł do mojego życia, gdy upadałam, i wyciągnął mnie w kierunku światła. Wierzę, iż to Bóg go zesłał, byśmy mogli wspólnie przejść przez łzy i doczekać dnia, kiedy będziemy bawić wnuki. Każdego ranka patrzę na niego i myślę: dziękuję, iż jesteś. Dziękuję, iż się nie poddałeś. Z naszego bólu wyrosło szczęście — prawdziwe, niezłomne jak skała. I wiem, iż z nim jestem gotowa iść na koniec świata.

Idź do oryginalnego materiału