Z głębi serca

newskey24.com 1 tydzień temu

**Z głębi serca**

Leżąc w półśnie po porannym przebudzeniu, Kinga rozkoszowała się ciepłem pościeli, lubiła te chwile pomiędzy snem a jawą. Choć jeszcze nie otworzyła oczu, pomyślała:

Jak dobrze, iż dziś wolne. Można odpocząć i zająć się swoimi sprawami. Nie trzeba się spieszyć, słuchać narzekań pacjentów w przychodni, czasem zupełnie zdrowych.

Spojrzała na zegarek spała długo, ale wstawać się nie chciało. Nagle zadzwonił telefon. Wiadomość od Marka: *Zapraszam na ryby, masz wolne, wyruszamy za godzinę. Proszę, zgodź się!*

Kinga uśmiechnęła się, wyobrażając sobie Marka z wędką. Pamiętała go takiego jeszcze z liceum. W dziesiątej klasie całe lato spędzali nad rzeką, a on zawsze z wędkami. Łowił ryby, potem gotowali zupę na ognisku oczywiście on, bo ona nie umiała. Wydawało jej się, iż nigdy nie jadła nic smaczniejszego.

Mieli wtedy szkolny romans i nie myśleli, iż los ich rozdzieli. Ich koleżanka, Ewa, ciągle się wtrącała, ale Marek umiał ją zbyć.

Ewuś, idź sobie, nie mój typ mówił, gdy nachalnie proponowała mu spacer po lekcjach.

No dobrze, zobaczymy, kto jest twoim typem odpowiadała bez urazy, rzucając Kingie przebiegłe spojrzenie.

Kinga tylko ironicznie się uśmiechała. Wiedziała, iż Marek interesuje się tylko nią.

Po maturze Kinga dostała się na medycynę to było jej marzenie od dzieciństwa. Marek poszedł do technikum na mechanika, bo wiedział, iż studiów nie pociągnie. Rozstali się, ale utrzymywali kontakt. Ona przyjeżdżała na wakacje z Wrocławia, on został w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znali.

Kinga, tylko nie zapominaj o mnie w tym swoim wielkim mieście mówił Marek. Tęsknię.

O czym ty, Mareczku? Myślę tylko o tobie. Szkoda, iż nie mogę przyjeżdżać na weekendy za daleko, osiem godzin w pociągu.

Na wakacjach byli nierozłączni. Od rana do nocy. Marek przychodził pod jej dom, gadali w altance, przeglądali zdjęcia w telefonach, szli nad rzekę tam bawili się całe dnie, czasem dołączali inni znajomi. Wszyscy wracali na lato do domu.

Urodziny Marka były we wrześniu. Kinga zawsze się martwiła:

Marek, choćby twoich urodzin nie możemy świętować razem. Dzwoniła, wysyłała kartki.

Tego roku świętował w kawiarni z kumplami. Nagle weszła Ewa z koleżanką. Po liceum nie poszła na studia, pracowała jako sprzedawczyni na targu.

Ooo, klasa! Czemu sami chłopaki? To nie wypada! zaśmiała się, podchodząc.

No to siadajcie zaproponował Marek, żeby nie było niegrzecznie.

Siedzieli do zamknięcia. Gdy rozchodzili się do domów, Ewa odesłała koleżankę, a jego wzięła pod rękę.

Marek, musisz mnie odprowadzić. Nie zostawisz dziewczyny samej na ulicy, prawda? przytuliła się, śmiejąc.

A gdzie twoja przyjaciółka?

Poszła z kimś innym.

Nie wiadomo jak, ale wciągnęła go na swoją werandę. gwałtownie wyciągnęła butelkę wina i plastikowe kubki pewnie przygotowane wcześniej.

No to za twoje urodziny! Wypili. Potem jeszcze raz.

Marek choćby nie zauważył, kiedy się upił. A Ewa wykorzystała sytuację miała w tym doświadczenie. Jej szef ze sklepu często ją częstował…

Obudził się o świcie. Ewa spała obok na starej kanapie. Zrobiło mu się niedobrze.

No i po wszystkim. Kinga się dowie. Ewa na pewno jej powie. Wiedział, iż Kinga mu nie wybaczy.

Szybko wstał, narzucił ubranie i uciekł. Ewa obudziła się i patrzyła, jak się spieszy.

Uciekaj, uciekaj. Teraz i tak nie uciekniesz pomyślała, cicho się śmiejąc.

Marek unikał Ewy, ale ona go znajdowała czekała na ulicy, dzwoniła. Pewnego dnia przyszła do jego domu. Otworzyła matka.

Ewa? Co cię sprowadza? Marek jest na zajęciach, zaraz wróci.

Przyszłam, bo… jestem w ciąży. Z Markiem. On mnie unika powiedziała, udając łzy.

Ewa wiedziała, iż Marek to jedyne dziecko samotnej matki, nauczycielki.

Nie może być szepnęła przerażona kobieta.

A jednak. O, właśnie idzie wskazała przez okno.

Rozmowa była ciężka. Marek przyznał się matce do tamtej nocy, a ona nalegała:

Musisz się z nią ożenić. Trzeba odpowiadać za swoje czyny.

Nie miał wyjścia. Wziął ślub z Ewą. Matka płakała, a on nie mógł jej zawieść.

Kinga dowiedziała się od koleżanki, iż Marek ożenił się z Ewą. Nie chciała wierzyć, ale potem potwierdziła to choćby jego matka.

To znaczy, iż Marka dla mnie nie ma płakała w akademiku, a dziewczyny pocieszały:

Kinga, takie rzeczy się zdarzają. Zwłaszcza na odległość. Nie wiesz, jak to się stało.

Długo nie mogła zapomnieć o Marku. Dopiero pod koniec czwartego roku Krzysiek rozchmurzył ją dbał o nią, w końcu się otworzyła. Na piątym roku oświadczył się zgodziła się.

Krzysiek pochodził z zamożnej rodziny. Jego ojciec był dyrektorem huty, a syn miał zagwarantowane miejsce w przychodni. Obiecywał choćby pomoc w otwarciu prywatnej kliniki.

Wesele było wystawne, ale od pierwszych dni Kinga wiedziała, iż popełniła błąd. Pracowali w tej samej przychodni, a po roku odkryła jego zdrady. Nie przyznał się, ale pewnego dnia zastała go z pielęgniarką w gabinecie zapomnieli zamknąć drzwi.

W domu powiedziała:

Rozwodzę się. Nie chcę tej brudnej gry.

W takim razie zwolnij się z przychodni. Będzie nam tam za ciasno. Wracaj do swojej dziury rzucił jej w twarz.

To nie dziura, tylko miasto. Mniejsze niż to. I masz rację lepiej wrócę odpowiedziała spokojnie, zaskoczona własnym opanowaniem.

Wróciła do rodziców. Mieszkali w domku pod miastem ojciec zawsze marzył o dużej rodzinie, ale urodziła się tylko Kinga.

Kochani, żadnych dramatów. Rozwiodłam się z Krzyśkiem. Zostaję z wami. Nie dogadaliśmy się.

gwałtownie się nie dogadaliście zaczęła niezadowol

Idź do oryginalnego materiału