Z Hrubieszowa do Japonii – podróż z marzeń i potrzeby serca. "Miasta pełne są kontrastów"

kronikatygodnia.pl 3 godzin temu
Paula Pirogowicz jest rodowitą hrubieszowianką. Ponad 3 lata temu skończyła studia na anglistyce, a w tej chwili pracuje jako bibliotekarka w Miejskiej Bibliotece Publicznej – Hrubieszowskim Centrum Dziedzictwa w Hrubieszowie. Decyzja o podróży do Kraju Kwitnącej Wiśni we wrześniu ubiegłego roku była dla niej bardzo spontaniczna.– Ale była to również wycieczka, o której marzyłam całe życie. Japonia jest krajem, do którego od zawsze bardzo mnie ciągnęło. Podczas studiów miałam taką kulminację – oglądałam jakieś vlogi o Japonii i poczułam wyjątkowo mocno, iż chcę tam wreszcie dotrzeć. Wtedy to nie było możliwe z powodów finansowych. Aż jakiś rok temu moja serdeczna przyjaciółka, która uczyła się japońskiego na studiach, zaproponowała mi, iż chętnie wybrałaby się do Japonii i czy byłabym chętna zrobić to razem z nią. choćby się nie zastanawiałam... od razu powiedziałam: jasne, iż tak – wspomina Paula Pirogowicz z Hrubieszowa.Anna Zadora z Wadowic ukończyła studia azjatyckie na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Tam uczyła się języka japońskiego.– Przez całe studia nie udało mi się wyjechać do tamtej części świata, choćby gdy pisałam pracę magisterską dotyczącą Hokkaido. Brakowało mi takiej podróży. Mogłabym w realiach skonfrontować wiedzę nabytą podczas studiów i własne wyobrażenia na temat Japonii i tamtej części świata – tłumaczy wadowiczanka.Z Paulą Pirogowicz z Hrubieszowa poznały się jeszcze w czasach liceum przez internet – na Twitterze.– Przyjaźnimy się kilka lat. Wiem, iż ona bardzo interesuje się japońską kulturą, w taki bardziej prywatny i amatorski sposób. Gdy usłyszała, iż rozważam podróż do Japonii, od razu zaznaczyła, żebym broń Boże nie poleciała bez niej – wspomina Anna Zadora.Niespodzianki na każdym krokuHrubieszowianka tak tłumaczy swoją fascynację Japonią:– To zupełnie odmienny kraj, bardzo egzotyczny i pełen różnych kontrastów. To się potwierdziło na miejscu. Japońskie miasta pełne są takich kontrastów. W jednym miejscu są wysokie wieżowce i nowoczesne budynki, jakby z jakiejś futurystycznej rzeczywistości, a gdy się odwrócisz, widać – na przykład – jakąś małą świątynię shintoistyczną. I to mnie właśnie zawsze szczególnie urzeka w Japonii, iż jest pełna takich różnych niespodzianek – mówi Paula Pirogowicz. – Mam wrażenie, iż to był pierwszy kraj z kilku, w których byłam, gdzie moje wyobrażenia pokryły się z tym, co naprawdę zastałam na miejscu. W ogóle nie rozczarowałam się, wręcz przeciwnie. W całej Japonii wszystko wyglądało tak, jak zapamiętałam to z filmów, jak widziałam na różnych zdjęciach. Żadnego rozczarowania – opowiada hrubieszowianka.Tokio zrobiło na mieszkance małego Hrubieszowa ogromne wrażenie.PRZECZYTAJ TEŻ: Nowa trasa InterCity „Hetman”. Na podróżnych jadących do Wrocławia czekają przykre niespodzianki– Wspięłyśmy się na budynek tokijskiego urzędu miasta, tam na szczycie jest punkt widokowy z 50. piętra... I gdy patrzy się na Tokio, trudno sobie uzmysłowić, jak jest ogromne. Tak naprawdę, jakby było nieskończone, sięga aż po sam horyzont. Dla mnie to było wyjątkowo niesamowite przeżycie – mówi Paula Pirogowicz.Jej koleżanka z Wadowic chciała także zobaczyć, jak żyją Japończycy w mniejszych miejscowościach.– Znalazłyśmy kilka mniejszych miasteczek, a wręcz wsi, żeby być tam chociaż przejazdem lub z jednodniową wycieczką. Czasem udawało nam się zanocować. Taki mniejszy wymiar Japonii i jej codziennego życia, zupełnie innego niż w wielkich aglomeracjach, to trochę inaczej wygląda – tłumaczy Anna Zadora.Zderzenie kulturowePaula Pirogowicz wspomina także o różnicach kulturowych i zupełnie innej mentalności.– Japończycy zachowują się zupełnie inaczej niż Polacy czy Europejczycy. Na przykład w metrze albo na stacji kolejowej parę minut przed przyjazdem pociągu lub metra wszyscy ustawiają się w kolejkę. Nikt się nie wpycha. Każdy czeka, choćby o ile nie ma rezerwacji, a miejsca są nienumerowane i jest wielkie prawdopodobieństwo, iż nie wszyscy się zmieszczą i nie wszyscy usiądą. Ale Japończycy i tak grzecznie stoją w kolejce. Potrafią też godzinami stać w kolejce do restauracji. Mają numerek sto ileś, czekają nawet, o ile nie ma pewności, czy uda im się dotrzeć do zarezerwowanego stolika – zaznacza hrubieszowianka.Paula Pirogowicz opowiada o wielkim zaskoczeniu, jakie w Japonii sprawiła im pogoda.PRZECZYTAJ TEŻ: Z Hrubieszowa w świat. Agnieszka Kicun odwiedziła ponad 60 krajów. Ma apetyt na kolejne podróże– Nie spodziewałam się, iż na początku września i zarazem początku jesieni będzie tam tak upalnie. Większość ludzi, myśląc o Japonii, nie wyobraża sobie aż takiego tropikalnego klimatu. A tam było strasznie gorąco i wilgotno. Temperatura sięgała 35 st. C, ale odczuwało się jakieś 45 st. C, dlatego iż nie było choćby lekkiego wietrzyku. Było jak w szklarni – opowiada hrubieszowianka. – A jesiennie w Japonii zaczyna się robić dopiero w połowie października – dodaje Paula Pirogowicz.Niektórym Japonia nierozerwalnie kojarzy się także z trzęsieniami ziemi.– Gdy leciałyśmy do Japonii, też trochę się bałyśmy trzęsienia ziemi. Ściągnęłyśmy sobie aplikacje, które miały nas ostrzegać ewentualnie przed jakimś kataklizmem. Parę tygodni przed naszym wylotem japoński rząd czy jakaś tamtejsza organizacja ogłosiła, iż w przeciągu iluś tam lat w Japonii na pewno się wydarzy ogromne trzęsienie ziemi. Z tym, iż nie wiadomo kiedy dokładnie. To może być jutro, a może za 20 lat, ale na pewno będzie – opowiada hrubieszowianka.Jak wyglądała komunikacja z Japończykami?– Japończycy nie lubią mówić po angielsku. Gdy próbowałam do nich mówić w tym języku, jakoś tego nie podchwytywali i wciąż mówili po japońsku. Angielski to jest dla nich zupełnie inny język, inny alfabet. Na przykład w sklepach sprzedawcy nie umieli rozmawiać po angielsku. Przez 2 tygodnie tylko jeden sprzedawca zagadał do mnie po angielsku. A codziennie robiłyśmy zakupy w kombi, takich jak nasza Żabka. To mały sklepik, w którym można kupić wszystko – tłumaczy Paula Pirogowicz.Dalsza część artykułu pod zdjęciem.Wspólne zdjęcie na terenie kompleksu świątynnego. Fot. Anna ZadoraJaki obraz Japonii przywiozła do Hrubieszowa?– Japonia jest bardzo kolorowym krajem, pełnym różnych kontrastów, a jednocześnie bardzo dobrze zorganizowanym. Wszędzie jest bardzo czysto, a co ciekawe, na chodnikach przy ulicach nie ma koszy na śmieci. Kiedyś był tam zamach terrorystyczny, ktoś włożył do kosza bombę, dlatego Japończycy pozbyli się koszy na śmieci. Każdy chodzi ze swoimi śmieciami w jakimś woreczku, ale wszędzie jest naprawdę bardzo, bardzo czysto – opowiada Paula Pirogowicz.Zwykle podróże do egzotycznych państw kojarzą się z perturbacjami zdrowotnymi po jedzeniu.– Wydawałoby się, iż po wyjeździe do takiego dalekiego kraju można mieć problemy żołądkowe, a tam człowiek czuje czysto i lekko po ich jedzeniu. Nie dziwię się, iż oni tak długo żyją. No, jedzą dietetycznie. Jedna z potraw mnie zaskoczyła, jeżeli dobrze pamiętam, to nazywa się tokoroten. Nie pamiętam, z czego jest zrobione, to jest coś w rodzaju zimnych klusek, makaronu na słodko, w formie zupki. Naprawdę bardzo mi smakowało. W życiu bym się nie spodziewała, iż jakieś zimne kluski na słodko mogą mi smakować. Nasza znajoma z Japonii była ciekawa, jak to przyjmiemy, bo to się albo kocha, albo nienawidzi – tłumaczy hrubieszowianka. – Natomiast na pewno nie spróbuję już natto, to kiszone nasiona soi. Miały konsystencję jakiegoś gluta, a wyglądem przypominały – powiem szczerze – wymiociny – dorzuca Paula Pirogowicz.Dzięki koleżance z Wadowic i jej studiom hrubieszowianka poznała kilkoro Japończyków.PRZECZYTAJ: W Hrubieszowie są schrony, ale z czasów zimnowojennej komunyZ Japonkami płynną polszczyzną– Co ciekawe, rozmawiałam z nimi po polsku, są absolwentkami polonistyki. Płynnie mówią w naszym języku. Jedna z Japonek studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim. Chyba choćby robiła doktorat z polskiego – dodaje Paula Pirogowicz.– Rzeczywiście otrzymaliśmy od nich spore wsparcie. Dobrze było mieć w Japonii znajomych, którzy doradzą, gdzie podróżować, podpowiedzą, jakimi środkami transportu się przemieszczać oraz jakie miejsca najlepiej odwiedzić w danym mieście. Na przykład jedna znajoma ze swoim mężem Polakiem zaproponowali nam nocleg w Tokio. Tam zaczynałyśmy i kończyłyśmy naszą japońską wyprawę – mówi Anna Zadora.Okazało się, iż jest takie małe miasteczko nad jeziorem, niecała godzina drogi od centrum Kioto. Plaża wyglądała wystarczająco atrakcyjnie. Po drodze wspaniałe widoki – przejście od wielkiego, wielowiekowego miasta przez powoli przetaczające się krajobrazy do coraz mniejszych zabudowań typu wiejskiego. Pojawiły się rozległe zielone pola, zazielenione wzgórza, a wszystko było bajecznie piękne.– A kiedy wyszłyśmy z malutkiego przystanku, od razu słychać było japońskie świerszcze, takie gromadne cykanie. I do tego upalny, słoneczny dzień – opowiada Anna Zadora. – Prosto z tego małego dworca poszłyśmy nad pobliskie jezioro, a w nim fantastycznie czysta lazurowa woda, a wokoło krajobraz w stylu hawajskim. Dla mnie region Okinawy bardzo przypomina wyglądem właśnie Hawaje. Zresztą w Japonii przeżyłyśmy bardzo wiele chwil, gdy czułam się, jakbym była w środku jakiejś pięknie napisanej powieści albo w środku jakiegoś pięknego wiersza – zapewnia Anna Zadora.
Idź do oryginalnego materiału