Z miłości do tańca, regionu i ludzi. Wspomnienie o Emmie Cieślińskiej, choreografce i mistrzyni tradycji

slowopodlasia.pl 7 godzin temu
W niedzielę, 29 czerwca o godzinie 13:30 odeszła osoba wyjątkowa – kobieta pełna pasji, siły i wewnętrznego ciepła. Emma Cieślińska miała 82 lata. Była osobą, która żyła tym, czego sama uczyła – jej praca i jej dom mówiły jednym językiem wartości. Wychowała setki młodych tancerzy, inspirowała pokolenia studentów, ale przede wszystkim – dawała przykład, jak z pasji uczynić sens życia.Emma Cieślińska była zawsze świetnie przygotowana zarówno teoretycznie, jak i praktycznie; źródło: archiwum rodzinneJej życie było świadectwem oddania sztuce i ludziom. Przez ponad 40 lat pracy artystycznej i pedagogicznej nie tylko tworzyła choreografie – budowała wspólnotę, uczyła wrażliwości na tradycję i szacunku do korzeni. Zespołu Pieśni i Tańca „Podlasie” pod jej kierunkiem stał się rozpoznawalnym symbolem kultury ludowej regionu, ambasadorem lokalnego folkloru w kraju i za granicą. Przejęła kierownictwo nad zespołem w 1976 roku, po odejściu jego założycielki, a zarazem swojej matki – Heleny Januszczyk, która „Podlasie” przy bialskim AWF stworzyła sześć lat wcześniej. Zainicjowała prace nad repertuarem tanecznym, tworząc fundament pod rozwój grupy, a jej córka, Emma Cieślińska, kontynuowała tę misję z niesłabnącym zaangażowaniem – rozwijała repertuar, wzbogacała formę sceniczną, pielęgnowała autentyczność gestu, stroju, ruchu. W jej pracy nie było miejsca na przypadek – była wymagająca, precyzyjna i niestrudzenie dążyła do doskonałości.Anioł każdej ze scen Zespół Pieści i Tańca „Podlasie” dowiedział się o śmierci swojej protoplastki chwilę przed wejściem na scenę. Od kilku dni przebywali w Holandii, gdzie prezentowali spuściznę Cieślińskiej na deskach Festival Op Roakeldais Warffum. Jej pamięć uczczono z tanecznej sceny. „W każdym naszym geście, ruchu, opowieści, we wszystkim, co robimy pozostanie z nami na zawsze. Ten koncert, minuta ciszy, te brawa, jej ukochany region i jej ulubiona piosenka. Będzie aniołem każdej z naszych scen. Odpoczywaj w pokoju Najdroższa Nasza Pani Emmo” – napisali na swoich mediach społecznościowych cytując wiersz Alessandro Manzoniego: „I oto ziemia pozbawiona zasobnych drgnień jednego łona, stanęła – zda się, sama kona, wsłuchana w taką wieść...”.Emma Cieślińska od kilku lat była na emeryturze i nie każdy z tancerzy mógł poznać ją osobiście. Jednak nie było osoby, która nie wiedziałaby kim jest i co znaczy dla zespołu. – To dzięki niej znalazłem się w folklorze i robię dzisiaj to, co robię – mówi nam dr hab. prof. Marcin Bochenek, nauczyciel akademicki filii AWF, choreograf i kierownik artystyczny „Podlasia”. – Przekazała mi całą wiedzę, którą zdobywała od swojej mamy. Była autorytetem, postacią wyjątkową nie tylko dla zespołu i naszego regionu, ale i dla całego środowiska związanego z polskim folklorem.Emma Cieślińska wychowała wiele pokoleń tancerzy, studentów i instruktorów. Była ekspertką Polskiej Sekcji CIOFF – Międzynarodowej Rady Stowarzyszeń Folklorystycznych Festiwali i Sztuki Ludowej. – Wszystko, co robiła, robiła z pasją do tańca i do regionu – dodaje Marcin Bochenek.Emma Cieślińska odeszła w wieku 82 lat; źródło: AWF Biała Podlaska (fb)Dorobek całego regionu Marian Rzędzicki, kierownik organizacyjny związany z zespołem od jego powstania, wspomina Emmę Cieślińską jako wysokiej klasy specjalistkę. Nie tylko w kwestii folkloru, ale i psychologii, którą ukończyła na lubelskim UMCS. Przez pewien czas pracowała w poradni psychologicznej, której była dyrektorką.– Była ekspertem wysokiej klasy – wspomina pracę z Cieślińską Marian Rzędzicki. – Jeździła po regionie, zbierała materiały, nagrywała, rozmawiała, pisała opracowania. Miała ogromny wkład w dokumentowanie i kształtowanie scenicznego wizerunku podlaskiego folkloru. Jej kostiumy to nie był przypadek – to dorobek całego naszego pięknego regionu, zebrany z pietyzmem, z wielką dbałością o szczegóły – ocenił prezes zespołu.Dla wielu była wzorem do naśladowania, dla synów przede wszystkim osobą najbliższą; źródło: archiwum rodzinneEmma Cieślińska była zawsze świetnie przygotowana zarówno teoretycznie, jak i praktycznie. Korzystała z materiałów opracowanych wcześniej ze swoją matką, ale rozwijała je dalej z pasją i własną wizją. Kochała Podlasie. W końcu sama była rodowitą bialczanką. Pracę w bialskiej AWF rozpoczęła w latach 80. – najpierw jako nauczyciel akademicki, potem jako starszy wykładowca. – kooperacja z nią to było wielkie doświadczenie. Miała charyzmę, była wymagająca, ale równocześnie bardzo ludzka. Wszystkie swoje opracowania – choreografie, zapisy, kostiumologię – przekazała panu Marcinowi Bochenkowi, który dziś kontynuuje jej dzieło. To wielka strata dla nas wszystkich – zakończył Marian Rzędzicki.Mama, mentorka i przyjaciel W pamięci wychowanków, współpracowników i studentów zapisała się jako artystka z wielką klasą – elegancka, pełna energii, ale i serdeczności. Uczyła nie tylko tańca, ale także szacunku dla tradycji i odpowiedzialności za wspólne dziedzictwo. Dla wielu była wzorem do naśladowania, dla synów przede wszystkim osobą najbliższą.– Nie znałem naprawdę cieplejszej, lepszej kobiety, fantastycznego przyjaciela – mówi dr Maciej Cieśliński, syn zmarłej. – Obserwowałem ją także jako pedagoga, jako wychowawcę młodzieży. To była osoba o niebiańskiej cierpliwości, niesamowicie empatyczna, dająca innym mnóstwo ciepła. Pracowała bez wytchnienia. Czasami widywaliśmy ją tylko od święta – szła rano do pracy, a wracała po próbach zespołu o 21:00 albo 22:00. Ale kiedy była z nami – była w pełni obecna. I właśnie wtedy zaszczepiała w nas wszystko to, co dziś nosimy w sobie: szacunek do ludzi, do starszych, do ojczyzny, ale także do wiedzy i literatury pięknej, kina, sztuki, opery. Gdyby nie mama, to chyba nigdy nie byłbym w teatrze – dodaje.Igor i Maciej Cieślińscy z domu rodzinnego wynieśli również pasję do świata i ludzi. – Dzięki mamie nauczyłem się podróżować, poznawać świat, być otwartym. To ona zaraziła mnie ciekawością, chęcią eksplorowania, a jednocześnie – poszanowaniem własnych korzeni. Dzięki niej nie zamykam się w kokonie, wręcz przeciwnie. Dała mi otwartość do ludzi, miłość do nich, do nauki i wiedzy. Tego ducha niosę w sobie do dziś. W każdej wolnej chwili, jak tylko nadarza okazja, to wsiadam w samochód lub w samolot. To jest właśnie za sprawą mamy – wspomina.
Idź do oryginalnego materiału