
Siostra ma przez lata w klasach początkowych
dziateczki uczyła o zapisach mowy
z ortografią w zgodzie, tłumacząc regułę,
że po „t, p, b, k,ch” mają pisać „rz”.
.
Dzieci zrozumiały, się dostosowały,
w domach, dla przykładu, wyrazy skrobały.
Jedno zdolne pisklę napisało „krzogrzutrz”...
„ Wyraz, dobry bracie, w polskie słowo obróć –
tak mi siostra rzekła. – Myślisz, żeś pozjadał
wszelakie rozumy, więc teraz namawiam,
abyś to rozkminił. Jest dla niedorostka
to banalnie proste. Czy zagadce sprostasz?”.
Ja? Zagadce? Z dziatek to napisał przecież
jakiś uczeń, mikrus. Dla mnie to drobiażdżek,
w sekundę odgadnę, nim się w łeb podrapię…
Przeczytałem. Dumam, wzdycham, choćby sapię,
podstawiam wyjątki, „sz” i „ż” wpisuję,
szlag mnie mało trafia. Dalej nie kapuję!
„Cóż ten szkrab napisał, iż pojąć nie mogę”?!
Po kwadransie nagle pojaśniało w głowie:
„Nie szukaj po księgach, król jest przecież nagi,
wejdź w umysł dziecięcia, miej tyle odwagi,
wtedy to, co trudne, łatwiuśkie się stanie”.
Prawda, iż mam rację, panowie i panie? ;)