Z życia wzięte. "Pod wpływem emocji powiedziała mężowi, iż ich syn nie jest jego": 40 lat później przypomniano jej to

zycie.news 1 tydzień temu

Instynktownie unika pewnych słów i zwrotów, po prostu przeklina, a kobieta się nie powstrzymuje, ponieważ historycznie kobiety są słabsze fizycznie, a słowa od zawsze były jej główną bronią.

Więc może uderzyć słowem. Tylko czasami ten cios jest zbyt silny. I rana się nie goi. I nic nie można potem zrobić...

To było kilka dekad temu. Żona krzyczała na męża w kłótni, wykrzyczała, iż jej syn nie jest jego! Tak naprawdę nigdy nie kochała męża, miała romans ze wspaniałym mężczyzną, ale nie wyszło.

Mężczyzna zbladł, w pierwszej chwili choćby nie zrozumiał, co powiedziała jego żona. Przestał krzyczeć, chwycił płaszcz i kapelusz, wybiegł na zewnątrz...

Potem wydawało się, iż się pogodzili. Żona przysięgała, iż powiedziała to w nerwach, chciała go zranić. To była jej wina. Mąż spojrzał na chłopca, który odrabiał lekcje przy stole.

Oczywiście kochał go całym sercem. Blond chłopiec. Jego oczy były jasne. Oczy mężczyzny były ciemne. Brązowe oczy. I nos o innym kształcie. Chłopiec jest wysoki i szczupły. Mężczyzna jest niski, mocno zbudowany... Ojciec chłopca nie wygląda jak jego syn. jeżeli to on jest ojcem...

Te myśli wciąż krążyły mu po głowie, ale wybaczył żonie. Nie wypominał jej tego. Minęło czterdzieści lat, czterdzieści lat! Całe życie. Przez te czterdzieści lat mężczyzna pamiętał słowa żony. Chciał zapomnieć, ale pamiętał. W jego relacji z synem pojawił się chłód, mały chłód.

Ledwo zauważalny, a bliska, ciepła, czuła relacja z żoną nie powróciła, podobnie jak pełne zaufanie. Żyło im się dobrze, ale z chłodem. I choćby nie kłócili się głośno od tamtego pamiętnego dnia...

Potem mąż zachorował i zaczął się żegnać. Nadszedł jego czas. Żona bardzo płakała, kochała swojego męża. Był żywicielem rodziny, wsparciem, niezawodnym przyjacielem, najlepszym człowiekiem na świecie... Pochyliła się, by usłyszeć jego szept. Chciała, aby jego ostatnie słowa pozostały z nią na starość.

Myślała, iż jej mąż szepcze: "Kocham cię!". Ale on wyszeptał ostatnim tchem: "On nie jest moim synem, prawda? Czyj to syn?"... To były złe słowa, które wypowiedział na koniec. Nie o miłości. Ale o ranie, która dręczyła go przez czterdzieści lat. Którą jego żona tak zręcznie i bezlitośnie zadała w ferworze kłótni. Chciała go porządnie zranić! I udało jej się.

Możliwe jest precyzyjne zranienie słowami. Można uderzyć prosto w cel, w serce. Tylko serce można złamać, o to chodzi. Zrobić to wrogowi to jedno. Co innego mieć bliską i ukochaną osobę. Łatwo ją zranić, ponieważ jest blisko. I dobrze znasz wszystkie ich słabości. Wiesz, gdzie skierować włócznię.

Ale jak potem żyć? To jest to, o czym musisz pomyśleć, zanim zranisz ukochaną osobę.

Idź do oryginalnego materiału