Oni wciąż nie rozumieją ciężaru pracy i odpowiedzialności, która spoczywa na naszych kruchych ramionach. Czasami życie rodzinne nie wychodzi. I w takim przypadku mężczyzna ucieka, a kobieta zostaje z dzieckiem lub choćby kilkorgiem dzieci. Tak na przykład stało się z moją przyjaciółką Marią.
Po jakimś czasie zobaczyłam drogi samochód podjeżdżający pod nasze wejście. Maria wysiadła z niego, a po stronie kierowcy siedział mężczyzna w średnim wieku z brzuchem, ale nie przystojny. Maria obeszła samochód, przytuliła go i mocno pocałowała.
Spotkałam się z przyjaciółką, krzyżując ręce na piersi: "Kim jest ten facet?" "Och, widziałaś go? Tak, to on!" - moja przyjaciółka była zakłopotana. Wspominając ostatnie tygodnie, w których z niewiadomych przyczyn zostawiała mi na głowie swoje dzieci, zapytałam ją, czy to z nim balowała, gdy ja niańczyłam Maciusia i Anię.
Marysia spojrzała na mnie i już wiedziała, iż znam prawdę. Na początku tygodnia bowiem doszły mnie słuchy, iż Maryśka została zwolniona z pracy, do której tak "ochoczo" biegała do teraz, a tak naprawdę, przygruchała sobie bogatego chłopa, żeby tylko nie musieć szukać nowego źródła dochodu. Zrobiła sobie ze mnie darmową nianię, okłamała mnie, iż musi iść do pracy, a tak naprawdę szła na randkę.
Zaczęła argumentować, iż przecież nie mam nic do roboty, bo pracuję zdalnie w domu, więc skoro już w nim jestem, mogę jej pomóc. Problem jednak polega na tym, iż przy dzieciach nie jestem w stanie skupić się na pracy! Rodzeństwo jest rozżalone z powodu utraty kontaktu z tatusiem, są marudni i wybredni w kwestii jedzenia, którego Maryśka nigdy mi nie dostarczyła. Karmiłam jej dzieci z własnej kieszeni, a i tak były wybredne!
Pokłóciłyśmy się. Zabroniłam jej przyprowadzania do mnie dzieci, za co Maryśka się obraziła. Mam nadzieję, iż opamięta się jako matka i pójdzie do normalnej pracy, bo ten bogaty facet wcale mi się nie podoba...
