Szczęśliwe dzieciństwo Krzysia skończyło się, gdy miał pięć lat. Pewnego dnia rodzice nie przyszli po niego do przedszkola. Wszystkie dzieci już zostały odebrane, a on siedział przy stoliku i rysował siebie, mamę i tatę. Wychowawczyni spoglądała na niego, raz po raz wycierając policzki. W końcu podeszła, chwyciła go mocno w ramiona i przytuliła.
Cokolwiek się stanie, nie możesz się bać, Krzysiu. Musisz teraz być dzielny. Zrozumiałeś mnie? spytała, a łzy spływały jej po twarzy.
Chcę do mamy szepnął chłopiec.
Zaraz przyjdą ciocia i wujek. Pójdziesz z nimi, dobrze? Tam będzie dużo dzieci, tylko nie płacz.
Potem wzięli go za rękę i zaprowadzili do samochodu. Na pytanie, kiedy zobaczy rodziców, odpowiedzieli, iż mama i tata są bardzo daleko i dziś nie mogą po niego przyjść.
Krzyś trafił do dużej sali z innymi chłopcami. Ale rodzice nie pojawili się ani następnego dnia, ani później. Chłopiec płakał po nocach, aż dostał gorączki. Dopiero pielęgniarka w białym fartuchu powiedziała mu prawdę po jego wyzdrowieniu.
Twoi rodzice są teraz w niebie. Nie mogą wrócić, ale patrzą na ciebie i chcą, żebyś był grzeczny i zdrowy.
Ale Krzyś nie uwierzył. Spoglądał w niebo i widział tylko ptaki i chmury. Postanowił więc odnaleźć rodziców na własną rękę.
Najpierw szukał wokół domu dziecka. Znalazł dziurę w ogrodzeniu, ale mógł się przez nią przecisnąć tylko do połowy. Zaczął więc kopać tunel. Ziemia była miękka, więc gwałtownie zrobił przejście.
Wyrwał się na wolność, biegł przed siebie, nie oglądając się na znienawidzony dom dziecka. Nie znał miasta, więc gwałtownie się zgubił. Nagle zobaczył kobietę w sukience w groszki, z włosami spiętymi w kok wyglądała jak mama.
Mamo! krzyknął, biegnąc za nią.
Kobieta odwróciła się i przykucnęła.
Zgubiłeś się, maluch?
To nie była jego mama.
**
Agnieszka zakochała się w wieku dwudziestu lat na zawsze. Z Marcinem byli idealną parą. Poznali się na letniej potańcówce. On podszedł, nieśmiało zaprosił ją do tańca i już jej nie opuścił.
Pobrali się po trzech miesiącach. Żyli w zgodzie, ale po trzech latach Agnieszka dowiedziała się, iż nie może mieć dzieci. Marcin nie mógł się z tym pogodzić, więc kobieta przechodziła kolejne badania i leczenia. W końcu przyjęli, iż nigdy nie będą mieli własnego dziecka. Wtedy Marcin zaproponował adopcję.
Ale Agnieszka tak bardzo kochała męża, iż zaproponowała mu rozwód. Jeszcze byli młodzi, mógł znaleźć inną, która da mu potomstwo.
Marcin odmówił. Więc Agnieszka wymyśliła podstęp. Przyznała się, iż już go nie kocha, iż ma kochanka. Mężczyzna nie uwierzył. Następnej nocy wróciła nad ranem, pachnąc winem i męską wodą kolońską. W końcu Marcin dał za wygraną.
**
Gdy Krzyś nazwał Agnieszkę mamą, była już dwa miesiące po rozwodzie. Serce wyskoczyło jej z piersi.
Chodź, nakarmię cię pierniczkami powiedziała, biorąc go za rękę.
W domu chłopiec opowiedział jej swoją historię. Widziała, iż dawno nie jadł słodyczy starsi chłopcy mu je odbierali.
Chcesz, żebym cię zabrała? spytała. Kiedyś spotkasz rodziców, ale to nie teraz.
Krzyś przytaknął.
Agnieszka zawiadomiła dom dziecka, ale nie mogła go adoptować nie miała męża. Po raz pierwszy żałowała rozwodu.
Postanowiła więc zawrzeć fikcyjne małżeństwo z kolegą z pracy, Bartkiem. Był kobieciarzem, ale zgodził się pod warunkiem, iż zapłaci mu kolacją przy świecach.
Oburzyła się, ale gdy zobaczyła siniak pod okiem Krzysia (starszy chłopak uderzył go za skarżenie), postanowiła się poświęcić.
Gdy Bartek przyszedł, w drzwiach stał Marcin.
Śledziłem cię. Nigdzie nie wychodziłaś, nikt do ciebie nie przychodził
Wtedy wyjechał sąsiad z windy, z kwiatami i szampanem.
Agnieszko, jestem
Marcin zbladł i odszedł.
**
Dwa lata później Krzyś stał w szkolnej paradzie w garniturze, trzymając bukiet dla nauczycielki. Towarzyszyli mu rodzice i mała siostrzyczka, Zosia.
Okazało się, iż Bartek wyjaśnił wszystko Marcinowi. Następnego dnia mężczyzna zabrał Agnieszkę do urzędu, by jak najszybciej adoptować Krzysia.
Mamo, tato szepnął chłopiec, patrząc w niebo. Kocham was, ale teraz mam nowych rodziców. To tylko na jakiś czas, aż się spotkamy.
Wiedział już, iż jego rodzice zginęli w wypadku. Bywał na ich grobie. W niedziele chodził do kościoła i teraz rozumiał, co znaczy niebo.
A Agnieszka, choć najpierw postąpiła po swojemu, i tak wyszła za Marcina po raz drugi. I wszyscy w tej historii byli szczęśliwi.















