Za nieobecność na religii syn stał się celem szykan. Słowa katechetki mnie zamurowały

mamadu.pl 11 godzin temu
"Gdy mój syn powiedział, iż nie chce chodzić na religię, uszanowaliśmy jego decyzję. Wierzyliśmy, iż szkoła, jako miejsce otwarte na różnorodność, zaakceptuje jego wybór. Jednak niedługo zaczęły się dziwne komentarze, spojrzenia, a choćby szyderstwa ze strony rówieśników. Kiedy odkryłam, iż za tym wszystkim stoi... nauczycielka religii – osoba, która powinna uczyć szacunku i tolerancji – nie mogłam w to uwierzyć". Tak brzmi list, który dostaliśmy właśnie od pewnej matki. Przeczytajcie całą historię. Nam odebrała mowę.


Nie chodzisz na religię? To cię wyklucza


"Mam na imię Beata i wspólnie z mężem wychowuję 13-letniego syna. Mieszkamy w małej miejscowości, gdzie życie toczy się spokojnym rytmem, ale jak to w takich miejscach bywa, plotki roznoszą się błyskawicznie. To, co w większych miastach mogłoby przejść niezauważone, w małej miejscowości staje się tematem rozmów na każdym rogu. Podobnie jest w przypadku kwestii religii i tego, iż wiele osób z małych miejscowości nie rozumie, iż ktoś może mieć zupełnie inne zdanie.

Mój syn pewnego dnia oznajmił mi, iż nie chce chodzić na religię. Na początku zaczęło się w szkole od drobnych aluzji, które Filip starał się ignorować. Jego koledzy z klasy nazywali go 'tym od religii' albo pytali z przekąsem, czy 'boi się Boga'. Myślałam, iż to tylko głupie dziecięce żarty, ale kiedy pewnego dnia Filip wrócił do domu smutny i przybity, zrozumiałam, iż sprawa jest o wiele poważniejsza...

'Mamo, pani katechetka powiedziała, iż skoro nie chodzę na religię, to nie mam w sobie dobra' – wyznał, a ja wprost zdębiałam. Te słowa musiały być dla niego ciosem. Przestał czuć się częścią klasy, zaczął izolować się od rówieśników.

Katechetka miała przecież uczyć go szacunku


To, co później odkryłam, było dla mnie szokiem. Okazało się, iż to właśnie katechetka, pani Kasia, podsycała te hejterskie nastroje. Na lekcji religii, w której syn oczywiście nie uczestniczył, mówiła dzieciom o tym, jak ważna jest wiara i uczestnictwo w zajęciach. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, iż dodała: 'ci, którzy nie chodzą na religię, są słabsi moralnie i mają w życiu pod górkę'.

Dzieci wzięły jej słowa dosłownie. Nie tylko zaczęły oceniać mojego syna, ale też wykluczać go z zabaw i traktować jak 'kogoś gorszego'. Jak osoba, która powinna być wzorem, mogła pozwolić sobie na takie zachowanie?

Szkoła powinna być miejscem akceptacji


Nie zamierzałam tego tak zostawić. Skontaktowałam się z dyrekcją szkoły i przedstawiłam całą sytuację. Usłyszałam, iż katechetka 'miała dobre intencje', ale jej słowa zostały 'źle zrozumiane przez dzieci'. Tylko jak wytłumaczyć mojemu synowi, iż takie tłumaczenie nie zmieni jego uczuć? Szkoła powinna być przecież miejscem, gdzie każde dziecko czuje się akceptowane, niezależnie od swoich decyzji czy przekonań.

Tolerancja zaczyna się od dorosłych


Ta sytuacja pokazała mi, jak ważne jest, by mówić głośno o swoich problemach. Nie możemy pozwolić, by dzieci były szykanowane za swoje wybory, a tym bardziej, by dorośli, którzy powinni być ich przewodnikami, wzmacniali te podziały. Chcę, by mój syn wiedział, iż zawsze będziemy go wspierać, iż jego wybory są ważne, a jego głos ma znaczenie. I mam nadzieję, iż szkoła wyciągnie wnioski z tej sytuacji, bo lekcja tolerancji powinna zaczynać się od nas, dorosłych".

Idź do oryginalnego materiału