Zabieramy syna do dziadków, by spędzał czas z babcią, a teściowa sądzi, iż to ona robi nam przysługę.

newsempire24.com 9 godzin temu

Agnieszka stała przy oknie swojego mieszkania w Poznaniu, obserwując, jak Jakub wkłada fotelik samochodowy do ich auta. Ich synek, czteroletni Szymon, szczebiotał radośnie, nie mogąc doczekać się wizyty u babci i dziadka. Każdego weekendu zabierali go do rodziców Agnieszki, by ci mogli cieszyć się czasem z wnukiem. ale za każdym powrotem do domu w piersi Agnieszki narastał cichy gniew. Jej matka, Bronisława, była przekonana, iż opieka nad Szymonem to ogromna przysługa dla córki i zięcia. Ta myśl doprowadzała Agnieszkę do szaleństwa, przez co z trudem powstrzymywała wybuch.

Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy Szymon był już na tyle duży, by spędzać weekendy z dziadkami. Agnieszka i Jakub uznali, iż to doskonały sposób, by rodzice mogli zbudować więź z wnukiem. Bronisława i jej mąż, Wiesław, uwielbiali Szymona. Rozpieszczali go pierogami, zabierali do parku, czytali bajki. Agnieszka cieszyła się, widząc euforia syna. Pamiętała, jak sama kochała odwiedzać babcię w dzieciństwie, i pragnęła, by Szymon miał równie ciepłe wspomnienia. Nie spodziewała się jednak, iż dobre intencje obrócą się w nieporozumienie.

Za każdym razem, gdy odbierali Szymona, Bronisława witała ich z miną męczennicy, która poświęciła się dla ich dobra. „No, trudno było, ale dla was się poświęciłam” — mówiła, ocierając czoło, choć nie było na nim potu. Albo: „Uciążliwy jest, ale cóż — robię to, byście mogli załatwiać swoje sprawy”. Agnieszka zaciskała pięści, czując, jak krew pulsuje w skroniach. Chciała krzyczeć: „Nie prosimy cię o przysługę! Przywozimy Szymona, byście Wy byli szczęśliwi!” ale zamiast tego wymuszała uśmiech i mamrotała: „Dzięki, mamo”. choćby spokojny zwykle Jakub tracił cierpliwość. „Naprawdę myśli, iż zrzucamy dziecko, żeby iść na imprezę? To dla nich, nie dla nas!” — syczał w aucie.

Nie chodziło o to, iż Agnieszka i Jakub nie cenili czasu z synem. Wręcz przeciwnie — uwielbiali budować z nim zamki z klocków czy spacerować nad Wartą. Widzieli jednak, jak Bronisława tęskni za wnukiem, jak jej oczy błyszczą, gdy Szymon wpada w jej ramiona z okrzykiem: „Babciu!”. Pragnęli dać rodzicom tę euforia i pokazać synowi, czym jest miłość rodziny. ale z czasem słowa teściowej brzmiały coraz gorzej. „Zmęczyłam się, ale trudno — zrobiłam to dla was” — mówiła, jakby pozbywali się dziecka, by uciec na wakacje. Agnieszka czuła się winna, choć nie wiedziała za co.

Punkt kulminacyjny nastąpił w zeszły weekend. Gdy przywieźli Szymona, Bronisława westchnęła: „Oj, znowu cały dzień za nim biegać. Ale rozumiem, macie swoje sprawy”. Agnieszka nie wytrzymała. Głos jej zadrżał, gdy odparła: „Mamo, nie przywozimy go, bo nam się nie chce! Chcemy, żebyście Wy z nim byli, żeby Was kochał! To nie przysługa, to darem dla Was!”. W pokoju zapadła cisza. Bronisława tylko mrugała zdumiona, a Wiesław chrząknął i schował się za gazetą. Jakub ścisnął dłoń Agnieszki, jakby chciał powiedzieć: „Dobrze, iż wreszcie to wyrzuciłaś z siebie”.

Wieczorem, odbierając Szymona, zauważyli, iż Bronisława zachowuje się inaczej. Nie narzeka, nie wzdycha — tylko przytula wnuka i cicho szepcze: „Przyjedźcie znów”. Agnieszka poczuła ulgę, ale też lekkie ukłucie wyrzutów. Może była zbyt ostra? ale Jakub, wsiadając za kierownicę, uśmiechnął się: „Niech zrozumie, iż nie zrzucamy na nią obowiązku — dzielimy się szczęściem”. Szymon, śpiewając z tyłu piosenkę, rozjaśnił serce Agnieszki. Dla jego uśmiechu była gotowa tłumaczyć teściowej prawdę w kółko.

Wciąż zabierają Szymona do dziadków, ale ostrożniej. Agnieszka ma nadzieję, iż matka w końcu pojęła: nie szukają niańki, ale chcą, by ich syn dorastał wśród kochających ludzi. ale za każdym razem, gdy Bronisława wspomni o „przysłudze”, Agnieszka czuje, jak wzbiera w niej bunt. Wie, iż ich rodzina to nie transakcja, tylko miłość. A jeżeli teściowa tego nie pojmie — Agnieszka będzie gotowa powtórzyć jej to raz jeszcze. Dla Szymona. Dla prawdy.

Idź do oryginalnego materiału