Zaczęło się narodowe grzanie dzieci. Przedszkolna praktyka prowadzi do ciągłych chorób

mamadu.pl 10 miesięcy temu
Zdjęcie: Dzieci w przedszkolu są przegrzewane, więc częściej chorują. fot. jandhnelson/Pixabay


Za oknem listopad, ale temperatury wciąż są dość wysokie. Mimo tego w wielu przedszkolach i szkołach zaczął się już sezon grzewczy. Napisała do nas mama chłopca, który chodzi do 3-latków i wciąż choruje. Kobieta przyznaje, iż winy w infekcjach upatruje w przedszkolnych przyzwyczajeniach władz placówki.


Ciągłe infekcje w przedszkolu


"Moje dziecko chodzi do dużego publicznego przedszkola, w którym jest naprawdę sporo maluchów: z każdego rocznika po 2-3 grupy. Budynek jest dość duży, kiedy więc zapisywałam syna do przedszkola, byłam pewna, iż jesienią i zimą może być w salach chłodno.

Moje przekonanie wynikało z tego, iż – jak wielu z nas wie – większe budynki do ogrzania wymagają większych nakładów finansowych i nie każdą placówkę na to stać. Nie zawsze więc w takich miejscach jak szkoły, przedszkola czy urzędy, faktycznie jest dość ciepło podczas zimnych miesięcy" – zaczyna swój list mama 3-latka.

"Syn w tej chwili chodzi do najmłodszej grupy, więc większość rodziców doskonale wie, z czym to się wiąże. Od września nie było 2 tygodni, żeby moje dziecko uczęszczało do placówki ciągiem, bo wciąż walczymy z katarem, infekcjami i innymi zdrowotnymi atrakcjami, które zapewnia się rodzicom dzieci zaczynających przedszkole. Wiem, iż musimy te choroby przejść, aby Antek wreszcie nabrał odporności i staram się cierpliwie leczyć kolejne katarki i kaszelki".

Temperatura jak w tropikach


Kobieta opowiada, iż w przedszkolu dziecka jest jednak bardzo ciepło: "W tym roku mamy dość ciepłą jesień, ale okazuje się, iż w przedszkolu już od początku października zaczął się sezon grzewczy. Wiem, iż duży budynek przez noc pewnie dość mocno się wychładza, ale jestem zdania, iż władze przedszkola chyba trochę przesadzają w drugą stronę.

W placówce od ponad miesiąca jest tak ciepło, iż kiedy przychodzę zostawić córkę, wychodzę stamtąd dosłownie zlana potem, choć wcale nie jestem grubo ubrana. Widzę też, iż po korytarzu i w szatni biegają dzieci, które są zwykle w krótkich rękawach, co sprawia, iż sama już głupieję i nie wiem, jak ubierać syna.

Rano, gdy wychodzimy do przedszkola, za oknem jest 9-10 stopni, a w przedszkolu ok. 25. Zakładam mu bluzkę, sweterek i kurtkę, czyli ubieram na cebulkę, żeby miał szansę zdjąć kolejne warstwy w przedszkolu, kiedy będzie mu zbyt ciepło".

Kaszel i katar przez powietrze w sali


"Mimo tego widzę, iż dziecko każdego dnia jest przegrzane, a często odbieram je także mocno spocone. Jak wyjść na dwór z takim oblanym potem dzieckiem, żeby zaraz się nie rozchorowało znowu? Ponadto uważam, iż wiele z tych chorób, które łapie syn i jego rówieśnicy z grupy jest wynikiem właśnie przegrzewania i zbyt dużej temperatury, jaka jest w przedszkolnej sali.

Przez te gorące kaloryfery w pomieszczeniach jest suche powietrze, drobnoustroje pewnie szybciej się przenoszą, a poza tym po leżakowaniu w takim miejscu syn ma wysuszoną śluzówkę i ponowny kaszel. Zgłosiłam prośbę u dyrekcji, żeby ogrzewanie było trochę zmniejszone, tym bardziej iż na dworze naprawdę przez cały czas jest ciepło. Nie zauważyłam jednak różnicy od tego czasu i już sama nie wiem, co z tym zrobić. Przecież nie będę puszczała dziecka każdego dnia do sali w samym podkoszulku..." – kończy swój list mama chłopca.

Idź do oryginalnego materiału