Żadna z babć nie chce pomóc w opiece nad moimi bliźniaczkami. Wolą przeżywać drugą młodość

newskey24.com 1 tydzień temu

Kiedy zaszłam w ciążę, wiedziałam, iż długo nie zostanę w domu z dziećmi. Kocham moją pracę i nie wyobrażałam sobie, iż mogłabym z niej zrezygnować. Moja mama i mama i teściowa są dość młode i mają się dobrze. Myślałam, iż pomogą mi w opiece nad dziewczynkami.

Wszystko jest coraz droższe i jeden etat ledwo wystarcza na opłacenie rachunków. To, co zarabia mój mąż, w dużej mierze idzie na opłaty, jedzenie, spłatę hipoteki. Muszę pracować, żeby udało się spiąć domowy budżet.

Mamy córeczki, bliźniaczki. Na początku zapisaliśmy je do żłobka. Efekt był taki, iż byłam na zwolnieniu lekarskim dwa razy w miesiącu. Bałam się, iż przez nieobecność stracę pracę.

Żadna z babć nie zgodziła się nam pomóc, więc postanowiliśmy więc zatrudnić nianię. Byłam bardzo zaskoczona, gdy okazało się, iż wynagrodzenie niani to prawie cała moja pensja. jeżeli tak będzie dalej, to będę musiała brać drugi etat. Już teraz spędzam w pracy prawie całe dnie i brakuje mi czasu w dzieci. Co będzie, gdy wezmę drugi etat? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić takiego życia. Dzieci nie będą mnie rozpoznawać.

Rozmawiałam o tym wielokrotnie z naszymi mamami, ale one są mistrzyniami w unikaniu obowiązków.

Są dwie. Bez problemu mogłyby podzielić się obowiązkami. Nie zajęłoby im to wiele czasu. Dla nich to jednak jakieś niewyobrażalne obciążenie. Uważają, iż skoro zatrudniłam nianię, to sobie poradzę. choćby nie zgodziły się wziąć dzieci na dwa dni w tygodniu.

I tak znalazłam się w zaklętym kręgu. Pracuję, żeby opłacić nianię, bo ani teściowa, ani moja własna matka, nie chcą pomóc. Z mężem przynosimy do domu dwie wypłaty, a i tak za mało zostaje na koniec miesiąca.

Nie wiem, jak długo jeszcze to wytrzymam. Praca pochłania prawie cały mój czas. Po powrocie do domu jestem zmęczona. Zresztą dziewczynki już wtedy śpią.

Teściowa żyje w swoim świecie, z dala od codziennych kłopotów. Przeżywa drugą młodość. Jeździ na wakacje, chodzi po restauracjach i na spotkania z przyjaciółmi. choćby do głowy jej nie przyjdzie, by nam jakoś pomóc.

Nie wspomnę o pieniądzach, ale choć trochę czasu… Gdyby nas odciążyła choć raz w tygodniu, ale nie! Przecież wie doskonale, jak bardzo potrzebujemy jej wsparcia.

– Co to za problemy wymyślacie? Dzieci wysyła się do żłobka czy przedszkola i problem z głowy – śmiała się ostatnio.

Pewnie, iż tak. Pamiętam jednak dobrze, jakie rachunki płaciłam w aptece, gdy dziewczynki chorowały. Przecież one są dwie!

Moja matka z kolei zawsze ma jakieś ważne sprawy do załatwienia. – Dlaczego tak późno do mnie dzwonisz. Z dnia na dzień! Już mam plany na najbliższy tydzień i nie mogę ich przełożyć – słyszę za każdym razem, gdy poproszę o pomoc.

Za każdym razem moja mama ma plany dokładnie na ten czas, kiedy ja potrzebuję pomocy. choćby gdybym zadzwoniła dwa miesiące wcześniej, też by się okazało, iż już ma zapełniony grafik. Zresztą, jak zaplanować chorobę dzieci? To absurd.

Zastanawiam się, jak radzą sobie inne matki. Czy też nie mogą liczyć na wsparcie najbliższych? Czy moje oczekiwanie, iż babcie trochę nam pomogą jest aż tak skandaliczne? Sami powiedzcie.

Idź do oryginalnego materiału