Żadna z babć nie może odebrać dziecka z przedszkola. Muszę płacić majątek za opiekę.

twojacena.pl 4 dni temu

Gotuję się ze złości! Dziś znów pokłóciłem się z moją matką, a choćby nie chce mi się dzwonić do teściowej.
Mamy szczęście, bo mamy dwie babcie moją i żony Choć szczęście to mocne słowo, bo to wcale nie są typowe babcie. Mieszkają obie sto metrów od przedszkola naszego syna, a obie uparcie odmawiają odebrania go. Sam bym to robił, ale kończę pracę o 18:00 i nie zdążę na czas. Żona też nie zawsze może, bo pracuje na zmiany w fabryce. Dlatego musimy zatrudnić nianię, a to dodatkowy wydatek, który mocno obciąża domowy budżet. I to wszystko, mimo iż mamy babcie!
Moja matka kończy pracę o 16:00 i codziennie wraca do domu obok przedszkola. Teraz jej życie prywatne jest najważniejsze rozwiodła się z moim ojczymem i chce żyć dla siebie. Mówi, iż po pracy musi się zrelaksować i robić maseczki, żeby wyglądać młodziej. W każdy weekend ma jakieś plany: kino, wystawa, spotkania z przyjaciółmi.
Syna zabiera bardzo rzadko, tylko w weekendy. Twierdzi, iż wnuk psuje jej rutynę, bo biega po mieszkaniu i przeszkadza w medytacji. Uwielbia dawać mi rady o wychowaniu, ale sama nie chce się w to angażować.
Teściowa to inna historia. Nigdy nie pracowała, zawsze była gospodynią domową. Ma czworo dzieci, a różnica wieku między nimi to mniej niż trzy lata. Mój żonaty jest jej najstarszym synem. Wydawałoby się, iż to idealna osoba do pomocy, ale nie mówi, iż wystarczająco się najątrzyła przy własnych dzieciach. Poza tym ma mnóstwo domowych obowiązków: gotowanie, sprzątanie, pranie. Twierdzi, iż z wnukiem nie ma ani czasu, ani ochoty, bo musi zadbać o rodzinę i posprzątać po wszystkich. A to mimo iż jej młodsi synowie osiemnastolatek i dwudziestolatek są już samodzielni.
Raz zabrała naszego syna z przedszkola i potem była oburzona Nie miała czasu w nic, bo jej mężczyźni wrócili z pracy zmęczeni i głodni. Powiedziała mi później, iż rodziłam dla siebie, a nie dla niej, więc sama powinnam się dzieckiem zajmować. Ostatecznie oznajmiła, iż nie możemy liczyć na jej pomoc.
Koszty opieki nad synem mocno nadszarpują nasz budżet. Wściekam się na hipokryzję babć, które co roku na święta zachwycają się wnukiem i chwalą, kto jaki prezent kupił. Ale my nie potrzebujemy prezentów potrzebujemy prawdziwej pomocy.
Dziś musiałem błagać matkę, żeby odebrała syna, bo nie stać nas na nianię.
Nie możemy liczyć na naszych rodziców ani finansowo, ani na realne wsparcie. Teściowa też nie chce pomóc pieniędzmi, bo mówi, iż jej mężczyźni jedzą na mieście i cała pensja idzie na jedzenie.
Nie wiem, jak z tego wybrnąć. Cała nasza wypłata idzie na jedzenie, ubrania i dom, a jeszcze musimy płacić opiekunce. Jak dotrzeć do babć, żeby w końcu nam pomogły?
Dzisiejsza lekcja? Rodzina to nie zawsze pomoc, a czasem dodatkowy problem. Trzeba liczyć tylko na siebie.

Idź do oryginalnego materiału