Zajmuje się dziećmi więcej niż żona. "Lubię to, ale komentarze, jakie słyszę, są masakryczne"

gazeta.pl 1 godzina temu
Olaf jest ojcem siedmioletniego Jasia i jedenastoletniego Igora. Uwielbia spędzać czas ze swoimi dziećmi, przyznał jednak, iż szokują go komentarze ze strony innych. - Dowiedziałem się, iż jestem pantoflem, rozpieszczam żonę i świat się wywrócił do góry nogami - przyznał.
- Dużo mówi się o silnym instynkcie macierzyńskim, ale o ojcowskim prawie wcale. A przecież my - mężczyźni też czujemy to, iż chcemy mieć dzieci, wychowywać je, uczyć, edukować - dziwi się Olaf. Przyznał, iż on od momentu narodzin swoich synów stara się spędzać z nimi jak najwięcej czasu, jednak nie wszyscy są w stanie to zrozumieć. Wiele osób rzuca w jego stronę szokujące komentarze.

REKLAMA







Zobacz wideo Co znaczy być dobrym ojcem?



Kumpel z pracy nazwał go pantoflem. "Podobno rozpuściłem żonę"
Jeden ze znajomych naszego rozmówcy otwarcie powiedział, co myśli o tym, iż jego kolega tyle czasu poświęca dzieciom. - Ja wożę chłopaków na piłkę, angielski i inne zajęcia dodatkowe, chętnie zabieram ich na różne atrakcje, bawię się, chodzimy do kina czy układamy klocki. Żona nam czasem towarzyszy, jednak często zostaje w domu, wtedy gotuje, robi porządki, albo odpoczywa, też ma do tego prawo. Moim zdaniem i tak ma dużo obowiązków, a wychodzę z założenia, iż dziećmi zajmujemy się wspólnie.
Poświęcam maksimum czasu i uwagi chłopakom, ale widzę, iż ludzie nie pojmują, iż czasy się zmieniły. Dziś ojciec nie jest tylko dodatkiem i nie ma tak, iż tylko matka wychowuje dzieci. Wujek kiedyś rzucił mi hasło, iż rozpuściłem żonę, iż kto to widział, żeby chłop z dziećmi lekcje odrabiał
- powiedział. - Początkowo tłumaczyłem, iż nie chcę być dodatkiem do naszej rodziny, który tylko zarabia na dom. Ja chcę być jej częścią, uczestniczyć w życiu naszych dzieci. Niestety to bez sensu, starsze pokolenie chyba często nie jest w stanie tego pojąć - dodał.





Ojciec uwielbia spędzać czas z dziećmiShutterstock, autor: PalSand


Podobne zdanie jak wujek Olafa ma jego kolega, który wprost nazwał go… pantoflem. Uważa, iż żona mi każe zajmować się cały czas dziećmi i ja się boję jej przeciwstawić. Komedia, naprawdę - stwierdził, przyznając, iż dawniej podobne hasła go irytowały, dziś tylko bawią, - Teraz wiem, iż nie muszę się przed nikim tłumaczyć ze swojego życia. Mam wspaniałą rodzinę, o którą dbam. Myślę, iż inni powinni mi zazdrościć, a nie krytykować - podsumował.



Zaangażowani ojcowie wciąż wzbudzają zainteresowanie innych
Wydawałoby się, iż w czasach, gdy patriarchat odszedł do lamusa, zaangażowani ojcowie nie powinni nikogo dziwić, jednak jak się okazuje - stereotypowe myślenie wciąż funkcjonuje w naszym społeczeństwie i ma się bardzo dobrze.
Mój brat bardzo dużo zajmuje się dziećmi i wiem, iż często słyszy różne komentarze w związku z tym. I nie zawsze są to słowa pełne podziwu. Nie rozumiem tego, ludzie mają wspólne dzieci, więc wspólnie powinni je wychowywać
- powiedziała Ewa. - Ja podziwiam mężczyzn, którzy są wspaniałymi ojcami i moim zdaniem to jest największy wyznacznik ich męskości i odpowiedzialności za rodzinę - dodała.


Tata Moniki ma niesamowite podejście do dzieci i wszystkie go uwielbiają. - Jest kreatywny i cierpliwy, wymyśla im zabawy. Pamiętam, iż nigdy się przy nim nie nudziłam, a teraz mój synek ma raj na ziemi, bo dziadek potrafi przez pół dnia bawić się z nim w ogrodzie - "przekopują" grządki, usypują stosy z kamyczków, "podlewają" trawnik.
Gdy dzieci jego brata były młodsze, spędzały u nas całe dnie - majsterkowali z wujkiem, grali w piłkę. Do domu trzeba było ich zaciągać siłą. Tata ma w sobie taki naturalny dar 'pedagogiczny', bo często też przychodzili się do niego wygadać albo pograć w szachy, jak byli starsi
- opowiadała. Nie ukrywała jednak, iż rzadko spotyka się takich ojców, jest więc szczęśliwa, iż jej mąż może brać przykład z teścia, a syn - z dziadka.



Czy uważasz, iż wciąż panuje stereotypowe myślenie, iż domem i dziećmi powinna się głównie zajmować kobieta? A może uważasz, iż takie stwierdzenia przeszły do historii? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl.
Idź do oryginalnego materiału