Zakaz energetyków i słodyczy? Polskie szkoły szykują rewolucję w sklepikach. Od września 2025 roku uczniów czekają wyraźne zmiany w szkolnych sklepikach i automatach. Ministerstwo Edukacji zapowiada nowy katalog produktów, które będą mogły trafić do sprzedaży na terenie placówek oświatowych. Cel? Ograniczenie spożycia cukru, tłuszczu i kofeiny przez dzieci i młodzież.

Fot. Pixabay
Na liście znalazły się m.in. pieczywo, kanapki, sałatki warzywne, produkty mleczne i fermentowane, napoje roślinne bez dodatku cukru, płatki zbożowe, suszone owoce, nasiona i orzechy. Dopuszczalne będą również soki owocowe i warzywne, ale wyłącznie bez dodatku cukru i substancji słodzących.
Zabrakło jednak miejsca dla batonów, chipsów, kolorowych napojów gazowanych i… kawy. Nowe przepisy wprowadzają całkowity zakaz sprzedaży produktów zawierających kofeinę — bez względu na wiek ucznia.
Korytarzowy rytuał pod znakiem zapytania
Przerwa na batonika i colę? Ten codzienny rytuał wielu uczniów może już niedługo przejść do historii. Nowe regulacje mają obowiązywać wszystkie szkoły podstawowe i średnie. Dyrektorzy będą musieli dostosować ofertę sklepików do ściśle określonych zasad. Kontrola jakości produktów ma należeć do organów nadzorczych i dyrektorów szkół, a za nieprzestrzeganie przepisów grożą kary finansowe.
Zarówno wśród uczniów, jak i rodziców narasta napięcie. W mediach społecznościowych pojawiają się głosy poparcia i sprzeciwu. Jedni chwalą pomysł jako krok w stronę zdrowia publicznego. Inni pytają, czy państwo powinno decydować o tym, co dzieci mogą kupić podczas przerwy.
Szkoły przygotowują się na zamieszanie
Wielu dyrektorów już dziś uprzedza, iż zmiana asortymentu nie będzie prosta. Kontrakty z dotychczasowymi dostawcami, logistyka dostaw, koszty zakupu zdrowej żywności — wszystko to może uderzyć w szkolny budżet.
Sprzedawcy alarmują, iż „zdrowsze” alternatywy są droższe, mają krótszy termin przydatności i wymagają większej dbałości o przechowywanie. Dla wielu szkolnych sklepików, szczególnie w mniejszych miejscowościach, nowe przepisy mogą oznaczać konieczność całkowitej reorganizacji działalności. Nie brakuje też obaw, iż część punktów sprzedaży po prostu się zamknie.
Uczniowie nie chcą rezygnować bez walki
Na korytarzach i forach internetowych pojawiają się pierwsze sygnały oporu. Uczniowie zastanawiają się, jak obejść nowe ograniczenia. W grę wchodzą prywatne dostawy, współdzielone zakupy poza szkołą, a choćby protesty symboliczne — jak masowe „przerwy bez zakupów”.
W niektórych szkołach starsi uczniowie już planują petycje i akcje informacyjne. Argumentują, iż dorośli decydują za nich bez konsultacji, a zakaz kawy czy energetyków to zbyt daleko idąca ingerencja.
Czy to dopiero początek zmian?
Nowe przepisy mogą być tylko wstępem do szerszej zmiany w podejściu do żywienia w szkołach. Coraz więcej mówi się o wprowadzeniu edukacji zdrowotnej jako przedmiotu obowiązkowego, a także o reformie stołówek i cateringu szkolnego.
Na razie jednak emocje koncentrują się wokół sklepików. Temat na tyle angażujący, iż jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego może stać się punktem zapalnym w ogólnopolskiej debacie. Tym bardziej iż chodzi o coś więcej niż jedzenie — o wybór, wolność i zderzenie pokoleń w przestrzeni, która miała być neutralna.
Wrzesień 2025 może okazać się jednym z najbardziej burzliwych powrotów do szkoły ostatnich lat. I to nie z powodu nowych lektur czy planów lekcji.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl