Zakaz kolorowych paznokci i wyjść do WC to rzeczywistość szkół. MEN to ukróci

mamadu.pl 6 godzin temu
Ministerstwo Edukacji Narodowej chce ujednolicić statuty szkół i stworzyć jeden katalog praw i obowiązków ucznia. Po to pracuje nad nowelizacją ustawy Prawo oświatowe. Koniec z absurdami typu zakaz różowych paznokci czy brak prawa do wyjścia do toalety. Nauczyciele jednak ostrzegają: "To może skończyć się chaosem".


Jeden katalog zamiast setek różnych statutów


Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje od jakiegoś czasu nad nowelizacją ustawy Prawo oświatowe. Zmiany mają wejść w życie z początkiem 2026 roku i m.in. wprowadzić jeden, wspólny dla wszystkich szkół katalog praw i obowiązków ucznia oraz zasady nakładania kar za ich nieprzestrzeganie.

Brzmi to jak długo oczekiwana rewolucja – uczniowie w końcu mieliby jasno określone prawa, niezależne od tego, do jakiej szkoły chodzą. Ale nauczyciele ostrzegają: "Brzmi pięknie, ale w praktyce się rozjedzie" – jak pisze w Gazecie Wyborczej Katarzyna Stefańska.

Dziś prawa ucznia są zapisane najczęściej w szkolnych statutach – każdy wygląda inaczej. W jednej szkole nie wolno mieć różowych paznokci, w innej trzeba prosić o zgodę na wyjście do toalety.

W 2024 roku do konkursu na "Statutowy absurd roku" zgłoszono aż 146 dokumentów. Wyróżniono m.in. zapis o obowiązku "dbania o estetykę przyborów szkolnych" i zakaz "agresywnych kolorów" na paznokciach.

MEN chce to zmienić. Planowana ustawa ma zlikwidować uznaniowość i wprowadzić jasne, wspólne reguły. Ma powstać stanowisko Krajowego Rzecznika Praw Uczniowskich oraz 16 stanowisk wojewódzkich.

Uczeń zyska więcej swobody


W każdej szkole ma też działać rada szkoły – złożona z uczniów, nauczycieli i rodziców – oraz szkolny rzecznik uczniowski. "Brakuje jednolitego katalogu praw, a te, które istnieją, są niezrozumiałe i często scedowane na statuty szkół, które zamiast chronić – krzywdzą" – zauważa dziennikarka GW.

Zgodnie z projektem, uczniowie mają zyskać m.in. prawo do zachowania prywatności (pełnoletni choćby przed rodzicami), możliwość przechowywania osobistych przedmiotów (np. telefonu), wolność od dyskryminacji, także ze względu na orientację seksualną, oraz zakaz represji za złożenie skargi. MEN chce też wprowadzić system wynagradzania osób pełniących funkcje rzeczników uczniowskich.

Choć idea brzmi dobrze, wielu nauczycieli patrzy na zmiany z niepokojem. – Ministerstwo znów tworzy przepisy w oderwaniu od rzeczywistości. Czy ktoś tam wie, jak wygląda praca w szkole? – pytają. Podkreślają, iż niektóre propozycje MEN mogą doprowadzić do chaosu.

Nauczyciele: "Znów przepisy oderwane od rzeczywistości"


– Już dziś nauczyciel w wielu sytuacjach jest bezradny. jeżeli wejdą te przepisy, to mamy gotowy przepis na chaos. Uczeń, który powoła się na swoje prawa, nie będzie już musiał nic – a my i tak odpowiadamy za jego bezpieczeństwo, realizację podstawy, współpracę z rodzicami – ostrzegają.

Szczególnie kontrowersyjny jest zapis o prywatności pełnoletnich uczniów. – 18-latek ma prawo do głosowania, może legalnie kupować alkohol i tak dalej, ale to rodzice łożą na jego utrzymanie. I w związku z tym powinni mieć prawo do dostępu do jego wyników i postępów w nauce – mówi Anna Kowalska, nauczycielka angielskiego.

– [...] z moich obserwacji wynika [...] iż często to osoby niedojrzałe emocjonalnie. Załóżmy sytuację, kiedy osiemnastolatek będzie chciał przerwać szkołę. Ta nie będzie miała obowiązku poinformowania o tym rodzica, który z kolei nie będzie miał możliwości zareagowania. I co? I nastolatek podejmie spontaniczną decyzję, której może żałować.

Podobne zdanie ma matematyk Tomasz Chojnacki: – [...] wolność, którą chce dać im MEN, jest pozorna, a przede wszystkim niebezpieczna. W obecnych przepisach nie chodzi o to, żeby kontrolować, tylko żeby wspierać i pomagać.

Katalog obowiązków, kwestia frekwencji i telefonów


Nowelizacja ma również ujednolicić obowiązki ucznia, w tym te dotyczące frekwencji. MEN chce obniżyć wymagany próg obecności z 50 do 25 proc. – Co do zasady pomysł jest dobry – mówi Anna Kowalska.

I dodaje: – Chociaż nie wiem, czy to nie uderzy w dzieci chorujące, którym mogą grozić egzaminy klasyfikacyjne. Wypadałoby się nad nimi szczególnie pochylić, bo takich dzieci jest bardzo dużo. W przypadku osób, które nie chodzą do szkoły, a nie dotyczy to zdrowia, trzeba to ukrócić.

Z kolei Chojnacki dodaje: – Może dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie jakiejś puli do wykorzystania przez rodziców [urlopów – przyp. red.]. Tydzień czy dwa, pod warunkiem nadrobienia braków. Ministerstwo powinno wziąć się za tą frekwencję, bo to jest tragedia.

Kolejnym spornym punktem jest zapis, iż szkoła nie może rekwirować rzeczy osobistych ucznia, chyba iż zagrażają bezpieczeństwu. Nauczyciele nie wiedzą, czy ten zapis ma dotyczyć również telefonów. – tu jestem głęboką zwolenniczką ich nieużywania w szkole, bo one rozpraszają i przeszkadzają. Ale ich nie rekwiruję, tylko proszę o odłożenie – wypowiada się do GW jedna z nauczycielek.

Czy reforma ma szansę zadziałać?


MEN zapowiada ujednolicenie statutów i regularne ich kontrole. Chce, by uczniowie mieli wgląd w decyzje dyrekcji i realny wpływ na szkołę.

Eksperci podkreślają, iż to krok w dobrą stronę, ale pytają, czy da się pogodzić równe prawa ucznia z różnorodnością szkół – artystycznych, sportowych, mundurowych. "Od lat mówi się o prawach ucznia, a gdzie są prawa nauczyciela?" – pytają pedagodzy.

Z danych wynika, iż 81 proc. uczniów czuje, iż ich prawa są łamane. 73 proc. nie wie, jak złożyć skargę. jeżeli nowa ustawa ma coś zmienić, musi iść w parze z edukacją prawną i wsparciem szkół. W przeciwnym razie – skończy się jak zawsze: dobry pomysł, który przegrał z codziennością.

Źródło: lodz.wyborcza.pl


Idź do oryginalnego materiału