Od 1 kwietnia 2024 roku w Polsce obowiązuje rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej dotyczące prac domowych w szkołach podstawowych. W klasach I–III nauczyciele nie mogą zadawać uczniom pisemnych ani praktyczno-technicznych prac domowych do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych, z wyjątkiem ćwiczeń usprawniających motorykę małą, które są obowiązkowe i mogą być oceniane.
W klasach IV–VIII nauczyciele mogą zlecać pisemne lub praktyczno-techniczne prace domowe, jednak ich wykonanie jest dobrowolne, a nauczyciele nie mogą wystawiać za nie ocen.
Dlaczego zakaz prac domowych to żart?
– Mój syn jest w czwartej klasie i od kiedy zlikwidowano prace domowe, widzę, iż ma znacznie mniejszą motywację do nauki – mówi pani Anna, mama 10-letniego Mateusza. – Zawsze to było takie naturalne – coś przerabiali w szkole, a potem ćwiczyli to w domu. Teraz, jeżeli sam go nie przypilnuję, nie zajrzy do książek wcale. Przyznam wprost: jest leniem, nie chce mu się. Nauczyciel na lekcji nie ma czasu, żeby tłumaczyć wszystko tak długo, aż każde dziecko zrozumie. W efekcie sporo rzeczy mu umyka, a potem okazuje się, iż dzieci mają braki – dodaje.
Podobne zdanie ma pan Tomasz, tata 12-letniej Zosi. – Na początku cieszyłem się z tego rozwiązania, bo liczyłem, iż córka będzie miała więcej czasu w sport. gwałtownie jednak zobaczyłem, iż ten brak zadań to żart, bo nauczyciele i tak go obchodzą, i tak zadają. Córka jest tak samo przemęczona, jak była, a w efekcie na sprawdzianach dostaje gorsze oceny. Wieczorami płacze, a nauczycielka umywa rączki – żali się.
Pani Katarzyna, mama dwóch synów w pierwszej i piątej klasie, zwraca uwagę na jeszcze inny problem. – W klasach I-III w ogóle nie mogą zadawać prac domowych. Efekt? Dzieci wcale nie ćwiczą pisania, nie czytają na głos w domu, nie rozwiązują prostych zadań. Wystarczy kilka dni choroby i dziecko już nie nadąża, a nauczyciel nie może mu zadać dodatkowych ćwiczeń. Co więcej, starszy syn nie ma obowiązkowych prac domowych, ale za to na każdy sprawdzian musi uczyć się godzinami, bo na lekcjach nie ma czasu w wystarczającą ilość powtórek. Więc zamiast codziennej, krótkiej pracy, mamy nagłe kumulacje przed testami. Gdzie tu sens? – zastanawia się.
Rodzice podkreślają, iż zakaz prac domowych miał sprawdzić się w teorii, ale w praktyce dzieci wcale nie są mniej obciążone. Wielu nauczycieli również nie jest zachwyconych nowymi zasadami, choć oficjalnie muszą się do nich dostosować. Na razie MEN nie wycofuje się z reformy, ale pytanie, czy faktycznie była ona dobrze przemyślana, pozostaje otwarte.