Waży prawie półtorej tony i w latach 70. służyło do rysowania map obszarów polarnych – dziś (20.05) zamiast na złom trafiło do jednej z sal Muzeum Badań Polarnych w Puławach. Mowa o specjalistycznym urządzeniu, z którego korzystali polscy kartografowie.
Dziś od rana trwała skomplikowana operacja ustawiania i montażu tego sprzętu.
– Próbujemy zmontować urządzenia, które przywieźliśmy z Uniwersytetu Śląskiego – mówi Piotr Kondraciuk, dyrektor Muzeum Badań Polarnych w Puławach. – To jest urządzenie do rysowania map. Potężne, z analogowym systemem, który służył do tego, iż na podstawie zdjęć lotniczych poprzez trójwymiarowe przyrządy optyczne rysowano, wodząc po zdjęciu duże mapy. One służyły też m.in. do kartowania Antarktydy na podstawie zdjęć lotniczych, a także do kartowania Spitsbergenu przez polskich polarników.
– Powstawały mapy okolic Hornsundu, mapy lodowców – wyjaśnia dr Andrzej Pawłowski, adiunkt w Muzeum Badań Polarnych w Puławach. – Na podstawie tego jest możliwość prześledzenia, jak zmieniał się zasięg, chociażby lodowca Hansa w rejonie stacji im. Stanisława Siedleckiego w Hornsundzie. To jest jeden z najlepiej zbadanych lodowców, ale ciągle te zmiany przecież postępują, dlatego stanowi tak cenne miejsce, z którego można czerpać informacje o zmianach klimatu zachodzących w ciągu ostatnich dziesięcioleci, czy choćby więcej.
A dorobek naszych kartografów jest duży
– Tak, zresztą już w pierwszych polskich wyprawach polarnych brali udział przede wszystkim też geodeci – przyznaje dr Andrzej Pawłowski. – I to jest ważne, iż oni są na początku, lokalizują miejsce badań, ale później też te końcowe efekty badań przenoszone są tradycyjnie na mapy. Dopiero na mapie możemy to wszystko w sposób poglądowy zaprezentować.
– Najważniejsze elementy już są na miejscu – dodaje Piotr Kondraciuk. – Teraz pozostaje już tylko montaż. Tu jest taka ogromna matowa szklana szyba podświetlana od spodu. Po drugiej stronie są z kolei dwa stanowiska, gdzie kładziemy negatywy zdjęć lotniczych i na podstawie tych właśnie zdjęć rysowana jest mapa. Bardzo specjalistyczne urządzenie, chyba w tej chwili jedyne w Polsce. Jedyne, które nie zostało chyba zezłomowane i będzie ciekawą ofertą dla zwiedzających nasze muzeum. Ono jest sprawne i będziemy starali się je uruchomić i będzie można wykonać taką mapę w czasie naszych zajęć warsztatowych.
– Są to urządzenia bardzo specjalistyczne, chociaż już wiekowe – zaznacza dr Pawłowski. – To już jest historia badań. Problem jest też z dużym ciężarem tego wyposażenia. Jest to prawie półtorej tony w różnych elementach.
Nowy sprzęt ma być gotowy do oglądania, ale także do tworzenia własnych map podczas zajęć edukacyjnych – za kilka miesięcy.
ŁuG / opr. LisA
Fot. Łukasz Grabczak