Prały w rzekach, a ubrania suszyły na słońcu. Do mycia naczyń używały popiołu i piasku. Tak dawniej radziły sobie gospodynie dbając o odzież i higienę. W Muzeum Historii Kielc realizowane są warsztaty, które przybliżają tę tematykę.
„Wielkie pranie” to wydarzenie, które łączy edukację z historią. Uczestnicy mają okazję odkryć, jak na przestrzeni lat zmieniały się metody prania i środki czyszczące. W warsztatach udział bierze m.in. pani Maria, która podkreśla, iż pamięta, jakim przełomem w praniu była pralka Frania.
– Wydaje mi się, iż Franie do tej pory są w wielu domach. Byłam dzieckiem, gdy mama czasem zaganiała mnie do pomocy. Choć pralka ta była dużym odciążeniem, to przez cały czas wymagała pracy i zaangażowania. Nie wystarczyło, tak jak dziś wrzucić pranie, a następnie wywiesić. Trzeba było je jeszcze wycisnąć przy pomocy wyżymarki – zaznacza.
Iwona Grabczak z działu edukacji i promocji Muzeum Historii Kielc podkreśla, iż Frania to był wynalazek PRL-u, który znacząco wpłynął na higienę w gospodarstwach domowych. Wcześniej formuła prania w domach była bardzo różna.
– Był też taki zawód, jak praczka. W bogatszych domach wynajmowano osoby, które zajmowały się praniem. Mówimy o chodzeniu nad rzekę i praniu w jej nurcie, w zimnej wodzie – tłumaczy.
Edukatorka zaznacza, iż pranie suszono na trawach, drzewach, co wpływało na zapach odzieży. Gospodynie między pościel i odzież wkładały m. in. płatki róż i lawendę, aby pranie miało przyjemniejszy zapach. W kuchni z kolei gospodynie chętnie sięgały po piasek i popiół, aby wyczyścić naczynia.