Z roku na rok przybywa krajów, w których obowiązują całkowite zakazy lub ostre ograniczenia używania telefonów w szkołach. Niedawno do tego grona dołączyły Słowacja i Brazylia. Polska dołączyć nie zamierza, bo – jak stwierdziła w jednym z wywiadów szefowa MEN – nie jesteśmy gotowi na tak radykalny krok.
Jedyne, co rozważa resort, to zakaz telefonów w przedszkolach i klasach I–III, ale i to na razie jest tylko luźny pomysł. Konkretną metodą walki z uzależnieniem dzieci od elektroniki i mediów społecznościowych będzie więc na razie cykl zajęć o higienie cyfrowej na lekcjach edukacji zdrowotnej.
Zakaz? U nas to nie przejdzie!
Jednym z powodów, dla których MEN nie chce sięgnąć po to rozwiązanie, jest opór części rodziców. Gdy zakaz używania telefonów wprowadzają poszczególne szkoły, niemal zawsze kończy się to awanturą. Argumenty przeciwników za każdym razem są takie same – kupiliśmy dziecku telefon po to, żeby mieć z nim kontakt i wiedzieć, co się z nim dzieje, gdy jest w szkole.
Takich rodziców, dla których telefon jest narzędziem kontroli dziecka, jest sporo. Drastyczny przykład podała Małopolska Kurator Oświaty w rozmowie z Radiem Zet. – Kiedyś sprawdzając obecność, pomyliłam się w e-dzienniku i zaznaczyłam chłopcu nieobecność. Jeszcze nie przeszłam do kolejnego nazwiska, a już chłopiec zgłasza się i mówi: "proszę mi poprawić obecność, bo mama się pyta, gdzie jestem" – wspomniała Gabriela Olszowska, która przez lata pracowała jako nauczycielka polskiego.
I nie jest to wyjątek. – Wiele kobiet opowiada, jak pracuje przy komputerze w biurze, a obok cały czas otworzony ma dziennik elektroniczny i dziecko na podglądzie. To prawdziwa smycz dla mamy i jej dziecka. Ona nie chce źle, ale nie potrafi się rozdzielić, rozłączyć – powiedziała Małopolska Kurator Oświaty.
Kurs odcinania "elektronicznej pępowiny"
Jej zdaniem taka postawa rodziców jest zrozumiała. Wielu z nich to przecież ludzie młodzi, którzy sami od dziecka korzystają z komputerów, internetu i komórek. I po prostu nie umieją inaczej funkcjonować. Dlatego według Olszowskiej nie można skupiać się tylko na tym, jak ograniczać uczniom dostęp do elektroniki, ale też zatroszczyć się o ich rodziców i zorganizować dla nich specjalne szkolenia na temat tego, jak pozbyć się tego lęku od dziecka i skończyć z używaniem "elektronicznej smyczy".
Jak to zrobić? Małopolska Kurator Oświaty proponuje zorganizowanie w szkołach specjalnych kursów dla rodziców, na których specjaliści wyjaśniliby im, iż muszą odseparowywać się od swoich dzieci i nauczyli, jak to zrobić. Na takich kursach byłyby też prezentowane przykłady dobrych praktyk, czyli tych szkół, w których już udało się przekonać rodziców do tego, iż ograniczenie dzieciom dostępu do telefonów w szkole ma sens. Małopolskie Kuratorium Oświaty, jak zdradziła Olszowska, już pracuje nad przygotowaniem takiej listy szkół, w których to "odcięcie elektronicznej pępowiny" między dziećmi a rodzicami przebiegło pomyślnie.
Mniej elektroniki na lekcjach
Szkolenia dla rodziców były wstępem do innych działań, bo według Olszowskiej wprowadzenie ograniczeń w korzystaniu ze telefonów w szkołach jest konieczne. w przypadku uczniów mogłoby to być na przykład wyłączenie na czas zajęć lekcyjnych internetu w telefonie albo wręcz wszystkich funkcji poza dzwonieniem czy pisaniem SMS-ów.
To jednak nie wszystko. Zdaniem Olszowskiej z nowych technologii powinni też rezygnować nauczyciele, zwłaszcza w młodszych klasach. – Potrzebujemy włączać metody, które stopują nadmiarowy kontakt z tymi urządzeniami. To tzw. zacofanie szkoły sprowadzane do czytania karty tekstu z książki, z podręcznika i pracy na zwykłej papierowej karcie pracy staje się szansą na przywracanie naturalnych zasad uczenia się, tych, do których nasze mózgi przyzwyczajały się setki lat – stwierdziła Olszowska.
I dodała, iż jeżeli dostęp do elektroniki w szkołach nie zostanie ograniczony, "to będziemy mieli dzieci, które będą się porozumiewać monosylabami 'no, aha, ehe'", bo już dziś widać, iż nadużywanie mediów społecznościowych prowadzi do zaniku umiejętności płynnego mówienia pełnymi zdaniami.
Zakazy nie działają
Pomysł Małopolskiej Kurator Oświaty może się wydawać dziwny i prawdopodobnie byłby trudny w realizacji. Ale jest wart rozważenia. Nie tylko dlatego, iż wymyśliła do doświadczona nauczycielka. Przede wszystkim dlatego, iż zakaz używania komórek w szkołach nie jest skuteczny. Wykazali to w nowym badaniu naukowcy z Uniwersytetu w Birmingham. Przebadali oni 1227 nastolatków z 30 szkół w Wielkiej Brytanii. W 20 z tych szkół obowiązywał zakaz korzystania ze telefonów, w pozostałych 10 uczniowie mogli używać telefonów choćby na lekcjach.
Okazało się, iż ci, którym odcięto dostęp do elektroniki w szkole, nie mieli ani lepszych wyników w nauce, ani lepszego samopoczucia. Dlatego sam zakaz, jak stwierdzi autorzy badania, nie rozwiązuje problemów wynikających z nadmiernego korzystania przez dzieci z internetu czy mediów społecznościowych.