Macierzyństwo stało się teraz wyzwaniem, projektem, w którym bierzemy udział, często niekoniecznie dobrowolnie. Są dedlajny, żelazne reguły, wyścigi, oceny, sędziowie. Z chwilą urodzenia dziecka przestajemy być Kasią czy Olą, stajemy się mamą Lenki czy innej Tosi.
To jest piękna rola, może spowodować, iż wszystko inne zostanie zepchnięte na dalekie miejsca na naszej liście priorytetów, ale jak bardzo piękna, tak bardzo wymagająca ta rola. Chcemy być dobre, nie tylko wystarczająco dobre, chcemy być najlepsze. Chcemy zrekompensować naszym dzieciom braki, których same doświadczyłyśmy. W końcu przecież my, wychowane w latach 80tych, nie pamiętamy, aby ktokolwiek poświęcał nam czas. Ktoś z nami siadał na dywanie? Grał w jakieś gry? Rozmawiał o emocjach, uczuciach, dylematach? A skąd. My chowałyśmy się obok. Obok dorosłych, w tle ich życia. Na domówkach w osobnym pokoju, na dancingach śpiąc na kurtkach rodziców. My miałyśmy się nie mazać, być dzielne i grzeczne i słuchać nieomylnych starszych – rodziców, babć, nauczycieli, sąsiadów.
Czasy się zmieniły i kiedy same zostajemy matkami, chcemy własnym dzieciom te braki niejako „nadrobić”, oddać z nawiązką, żeby im się łatwiej żyło, kochało, wyrażało myśli. Społeczeństwo napędza, jak na wyścigach koni pokrzykując „dawaj, ruszaj się, jeszcze”, w wielkich emocjach czuje się odpowiedzialne za to nasze biedne dziecko, bo a nuż, same nie okażemy się wystarczająco kompetentne? To nie problem, bo tuż obok stoją strażniczki jedynie słusznych macierzyńskich zaleceń, zganią, podpowiedzą, z błędu wyprowadzą, odpowiednie paragrafy na poparcie swoich tez na zawołanie przytoczą. Te zwykle zaczynają się od „syn córki mojej koleżanki…” i tu się zaczyna – już przesypia noce, sam siedzi, dostał się na prawo, zarobił milion, wylądował w kosmosie. Ewentualnie może to być „w moich czasach”.
Ach, te piękne czasy, kiedy nasi rodzice i teściowie pokonywali trasę do szkoły piechotą, brodząc przez śniegi, wodospady, góry i lasy, nie mieli komputerów, jedli suchy chleb, popijali wodą ze strumienia, a jak już jakimś cudem udało im się wrócić cało do domu, czekały na nich krowy do wydojenia, a potem pranie w rzece musieli robić, żeby jakoś na gospodarce się przydać. A i tak starczało im sił, aby pęd do wiedzy rozwijać i przy lampie naftowej się uczyć i na dobrych ludzi wyrastać. Nie to, co teraz, leniuchy same zewsząd.
I tak przez lata macierzyństwo z fazy – dzieci i ryby głosu nie mają, przeszło w tryb: projekt dziecko. To musi być Twój życiowy projekt, niezależnie od tego, co o tym sądzisz, jakie życie wiodłaś wcześniej i czy masz wystarczające narzędzia i wsparcie. Ojcom wszystko się wybacza, od matek wszystkiego się wymaga. Ojciec może być nieporadny, głupiutki i nieobecny, matka ma być nieomylna i w ciągłej gotowości, absolutnie oddana rodzinie. Ma być lekarką, kucharką, nauczycielką, pocieszycielką, praczką, krawcową, nianią, sprzątaczką, animatorką, pielęgniarką, zaopatrzeniowcem i kierowcą. Schemat obciążania matki męczy i dołuje.
Każda z nas, matek, miała przynajmniej raz myśl i przekonanie, graniczące wręcz z pewnością, iż ona się do tego zupełnie nie nadaje. Nie ma przecież żadnych kompetencji, wcisnęli jej te 3,5 kilo człowieka w szpitalu i to na niej ciąży obowiązek zrobienia z tego czerwonego maluszka laureata nagrody Nobla, wybitnego sportowca, a przynajmniej grzecznego i nieskomplikowanego, nie przeszkadzającego nikomu ucznia, który nie zdaje kłopotliwych pytań, stoi równo w parze i zawsze zjada mięsko!
Ech, zmęczyła mnie ta wyliczanka. Mój sposób? Jest bardzo prosty! Ja to ja, moje dzieci przyszły na świat, żeby nasze wspólne życie uczynić jeszcze piękniejszym, nie po to, abym ja musiała całemu światu udowodnić, iż z macierzyństwa mam doktorat. Oczywiście, iż KAŻDA z nas nadaje się do tej roli, jeżeli kocha swoje dzieci i pragnie im tę miłość okazywać. Również przy pomocy pokazania im, iż w rodzinie każdy jest ważny, matka również. Nie ma niewolników, dom jest wspólny, każdemu należy się odpoczynek i zaopiekowanie indywidualnych potrzeb, choćby jeżeli ta potrzeba to jest „kochanie zrób matce kawę”. W tym konkursie nagród nie ma, no chyba, iż sobie sama order z ziemniaka wystrugasz. Wszystkie popełniamy błędy, każda z nas miewa dni, w których tego szczęścia, które dają dzieci, ma po korek, żadna nie lubi dobrych rad i wszystkie wzdrygamy się na powiadomienia z Librusa. No taka prawda. Zamiast karcącego spojrzenia, przybijam innym matkom piąteczkę. Zmęczenie, narzekanie, rollercoaster od euforii po rozpacz to normalne w życiu każdej matki.
Tak więc zaparz sobie kochana kawkę, nie bój się szukać wsparcia, drogi na skróty, czasu dla siebie, pozbądź się stereotypów, asertywnie omijaj wiedzące lepiej jak masz wychowywać własne dziecko i żyj w spokoju i symbiozie ze sobą i najbliższą rodziną. Innych nigdy nie zadowolisz, pamiętaj. Dystans, dystans, albo wszyscy zginiemy.
Jak wiadomo macierzyństwo ciężko przeżyć bez hektolitrów kawy, która nie zadaje głupich pytań, kawa rozumie i daje kopa zanim życie dokopie. jeżeli szukasz pysznej kawki i niezawodnego ekspresu do kawy to mam dla Ciebie doskonałą wiadomość. RTV EURO AGD ma aktualnie świetne ceny w ramach akcji „Odkryj sposób na idealną kawę – bądź baristą w swoim domu”!, szczegóły akcji: https://www.euro.com.pl/cms/badz-barista-w-swoim-domu.bhtml
W promocji RTV EURO AGD są wybrane ekspresy, akcesoria do ich konserwacji i różne rodzaje kawy. Ja testowałam KRUPS Evidence One, który parzy jednocześnie dwie kawy! Idealna opcja na poranek i kolejkę do kawy!
Ten model KRUPS (więcej informacji: promocja na ekpresy ciśnieniowe) jest bardzo intuicyjny, prosty w obsłudze, oferuje aż 7 przepisów na espresso i czarną kawę, 7 przepisów z użyciem mleka i 3 ustawienia temperatury do 3 rodzajów herbaty. Jest w czym wybierać! Ekspres ma też aż 5 stopni mielenia kawy, można je dostosować do własnych potrzeb. Bardzo łatwo się czyści. Świetna sprawa do domu, czy biura, pięknie się prezentuje i robi naprawdę pyszną kawę.
Produkty są dostępne w sklepach stacjonarnych RTV EURO AGD oraz na euro.com.pl.
Po co tracić czas i przepłacać za kawę, skoro możesz mieć najlepszej jakości kawę w domu i wypić ją na własnej kanapie? Pro tip: od mniej więcej 4-5 roku życia rolę domowego baristy może przejąć progenitura – wystarczy, iż pokażesz dziecku jaką kawkę mamusia najbardziej lubi. Każde dziecko potrafi przycisnąć odpowiedni przycisk, sprawdzone info.
Dobrego dnia i smacznej kawusi!!
Post powstał przy współpracy z marką RTV EURO AGD.