"Zapożyczyłam się, by wysłać córkę na zimowisko. Miejsce doprowadziło ją do szału"

mamadu.pl 3 tygodni temu
Ferie zimowe realizowane są w najlepsze. Uczniowie odpoczywają od szkolnych obowiązków, a rodzice starają się zapewnić im jak najfajniejsze atrakcje. Jedni organizują rodzinny wyjazd, inni spędzają aktywnie czas w domu, a jeszcze kolejni wykupują dzieciom zimowiska. Każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej, ale nie zawsze spotyka się to z wdzięcznością.


Dwoimy się i troimy, by na twarzy naszych dzieci pojawił się uśmiech. By kolekcjonowały piękne wspomnienia i były wdzięczne za to, co przynosi im los. Podobnie myślała nasza czytelniczka, która dla swojej córki jest w stanie zrobić naprawdę wiele. Niestety, ale czasami nie wszystko toczy się po jej myśli. Zamiast satysfakcji, pojawia się żal.

Wyjazd na zimowisko


"Zapożyczyłam się, żeby wysłać córkę na zimowisko. Chciałam, żeby spędziła czas aktywnie, poznała nowych ludzi, nacieszyła się zimą. A ona? Strzeliła focha, bo 'wszyscy' jadą za granicę, a ona musi zostać w Polsce.

Serio? Moja własna córka, którą od małego uczyłam, żeby cieszyć się z małych rzeczy, patrzy na mnie jak na wyrodną matkę, bo nie zafundowałam jej nart w Alpach? Nie stać mnie na luksusowe wakacje, ale żeby mogła gdzieś pojechać, wzięłam pożyczkę, zrezygnowałam z kilku swoich wydatków, a w zamian usłyszałam tylko: 'Naprawdę?! Polska?'.

Pamiętam, jak sama jeździłam na zimowiska i to było wydarzenie! euforia z każdej śnieżnej bitwy, zjeżdżania na sankach i wieczorów spędzonych w schronisku przy grach i rozmowach. A teraz? Nie ma basenu, nie ma hotelu all inclusive, nie ma sensu jechać.

Nie chcę robić z siebie ofiary, ale boli mnie, iż dzisiejsze dzieciaki tak mało doceniają. Nie wymagam owacji na stojąco, ale jedno: 'Dzięki, mamo' chyba nie jest wielkim wysiłkiem, prawda?

Czuję się po prostu rozczarowana, no może i też jestem wściekła. Chciałam sprawić córce przyjemność, a zamiast euforii i wdzięczności 'dostałam' pretensje. Przez cały tydzień foch, nadąsana mina i zero chęci do rozmowy. Siedziała z nosem w telefonie i narzekała, iż jej koleżanki wrzucają zdjęcia z zagranicznych kurortów, a ona zaraz będzie musiała męczyć się na jakimś zimowisku.

Co za czasy? No na litość boską! Tym dzieciakom to się w głowach poprzewracało. Kiedyś najważniejsze było spędzenie czasu z rówieśnikami, dobra zabawa, nowe doświadczenia. Teraz liczy się, żeby miejsce było instagramowe, żeby można było pochwalić się luksusem. Jest mi zwyczajnie przykro.

Nie wiem, czy to ja wychowałam córkę na osobę, która nie potrafi docenić tego, co ma, czy po prostu świat się zmienił? Ale boli mnie, iż wszystko, co robię, jest z góry skazane na porażkę tylko dlatego, iż nie mam grubego portfela".

Idź do oryginalnego materiału