Zaproponowałam mamie, żeby zamieszkała z nami na miesiąc po urodzeniu dziecka, a ona postanowiła wprowadzić się na rok i przywieźć ze sobą tatę

newskey24.com 5 dni temu

Trzy noce nie mogę zmrużyć oka. Sumienie gryzie mnie jak głodne zwierzę, nie dając chwili wspaniawiewytchnienia. Czuję, jakbym stała na krawędzi propaści, rozdarta między poczuciem obowiązku a własnymi lękami. Wszystko przez to, iż jestem w ósnym miesiącu ciąży, a moje życie zaraz zmieni się na zawsze. Po ślubie przeprowadziłam się do męża do innego miasta, zostawiając rodzinny dom w małej wiosce pod Lublinem, setki kilometrów stąd. Rodzice zostali tam, a my widujemy się rzadko czas przyjadą do nas, czas my do nich, ale te spotkania można policzyć na palcach jednej ręki.

Ostatnio, podczas jednej z takich wizyt, siedziałyśmy z matką w naszej kuchni w krakowskim mieszkaniu. Przy herbacie opowiadała, jak ciężko było jej, gdy ja się urodziłam. Mówiła, jak została sama z niemowlęciem na rękach, jak wyczerpywała się do łez, i tylko jej mama, moja babcia, ratowała ją przed zupełną rozpaczą. Te słowa uderzyły mnie prosto w serce wyobraziłam siebie na jej miejscu, bezmocną, zagubioną, z nowo narodzonym dzieckiem. I nagle, nieoczekiwanie choćby dla samej siebie, wyrzuciłam z siebie: Mamo, może przyjedziesz do nas po porodzie, pomieszkasz trochę, pomożesz mi?. Oczy matki rozświetliły się, ożywiła się, jakbym dała jej drugą szansę na życie. Ale od razu zaskoczyła: Oj, z tatą z przyjemnością pomieszkamy u was rok! A nasze mieszkanie wynajmiemy, żeby wam trochę złotych dorzucić.

Zamarłam, jakby oblano mnie lodą. Jej słowa dudniły mi w głowie jak dzwon. Kocham tatę, całym sercem, to dla mnie cały świat. Ale zaprosiłam tylko mamę, i nie na rok, a najwyżej na miesiąc żeby się ogarnęłam, zrozumiałam, co to znaczy być matką. A tu nagle cały rok, i jeszcze z tatą! Od razu zobaczyłam przed sobą obraz: tata, jak zwykle, wychodzi na balkon zapalić. Gdy jesteśmy sami, przymykam oczy na ten dym, który wsiąka we wszystko. Ale z dzieckiem? Nie chcę, żeby moje maleństwo oddychało tym smrodem, żeby jego drobne płuca cierpiały przez ten gryzący zapach. A w zimie? Tata będzie otwierał i zamykał drzwi balkonowe, wpuszczając do środka mroźne powietrze. Już widzę, jak moje dziecko kaszle, przeziębione, a ja rzucam się w panice, nie wiedząc, jak je ochronić.

I to nie wszystko. Tata u nas się nudzi nie ma co robić. Albo cały dzień ogląda telewizor, puszczając głośno swoje stare filmy, albo ciągnie męża na piwo i znikają gdzieś do nocy. Nie mam nic przeciwko, żeby się odpręcił, ale z niemowlakiem w domu potrzebuję męża przy sobie, a nie na pogaduszkach z teściem. Wyobraziłam sobie ten rok hałas, dym, niekończące się zamieszanie i wszystko we mnie ściął strach.

Zebrałam się w sobie i powiedziałam matce wprost: Mamo, zapraszam tylko ciebie, i nie na rok, tylko na miesiąc, nie dłużej. Jej twarz pociemniała, w oczach pojawiła się obraza. Odcięła się: Bez taty nie przyjadę. Albo razem, albo wcale. I wyszła, zostawiając mnie w ciężkiej ciszy. Teraz siedzę, wpatrując się w ciemność, i czuję, jak dusza rozpada się na kawałki. Czy prawidłowo postąpiłam? Czy nie byłam zbyt ostra? Może powinnam była się zgodzić, przełknąć strachy dla matczynej radości? Ale jak zniosę ten rok, skoro już teraz duszę się na samą myśl o tym?

Sumienie szepcze, iż jestem egoistką, iż mama chce mi pomóc, a ja ją odpycham. Ale serce krzyczy: nie dam rady, chcę chronić swoje dziecko, swój dom, swoje nowe życie. Nie wiem, co robić. Leżę nocami, słucham, jak mąż cicho oddycha obok, i myślę: a może się myślę? Może mama ma rację, a ja odbieram jej szansę, by być przy mnie w tak ważnej chwili? Czy to ja mam rację i muszę bronić swoich granic, zanim runą pod naporem cudzych oczekiwań? Gdzie jest prawda? Tonę w tych myślach i potrzebuję światła, by wydostać się z tej ciemności.

Idź do oryginalnego materiału