Uczniowie nie mają szacunku
"Jestem jedyną nauczycielką, w której powoli coś wygasa. Nauczycielką, która nie potrafi zrozumieć współczesnego pokolenia.
To była zwykła lekcja polskiego. Taka, jak tysiące innych. Sprawdziłam listę obecności, wstałam, stanęłam pod tablicą i spojrzałam na uczniów. Poprosiłam jednego z chłopców, żeby przeczytał swoje zadanie domowe. Podniósł głowę, zobaczyłam jego obojętny wzrok i usłyszałam: 'Nie mam'.
Zapytałam spokojnie: 'A dlaczego nie odrobiłeś?'.
Wzruszył ramionami. Bez cienia skruchy i burknął: 'Bo nie mam takiego obowiązku'.
Na chwilę zamarło mi serce. Stałam w tej klasie, patrząc na niego – pewnego siebie, spokojnego i próbowałam zrozumieć, czy to żart, prowokacja, czy po prostu rzeczywistość, w jakiej żyjemy.
Nie podniosłam głosu. Nie zrobiłam awantury. Po prostu powiedziałam: 'Przepraszam was na chwilę' i wyszłam z klasy.
Musiałam przejść się po korytarzu. Wziąć kilka głębokich oddechów. Przetrawić w głowie to jedno zdanie: 'Nie mam takiego obowiązku'.
Bo ono mówi więcej niż dziesiątki rozmów o systemie, o reformach, o edukacji. Pokazuje, iż coś ważnego się zgubiło. Że coraz częściej dzieci nie traktują szkoły jako miejsca, w którym się uczą odpowiedzialności, tylko jako przestrzeń, gdzie wszystko jest względne i opcjonalne. A my, nauczyciele, mamy tylko nie przeszkadzać i nie wymagać za wiele.
Nie wiem, kto im to mówi. Może dorośli, którzy sami już nie wierzą w sens szkoły? Może społeczeństwo, które coraz częściej stawia wygodę ponad wysiłek?
Wiem jedno – było mi po ludzku przykro. Nie dlatego, iż ktoś nie zrobił zadania. Tylko dlatego, iż nie czuł w tym nic niewłaściwego. Żadnej refleksji.
Wróciłam do klasy. I poprowadziłam lekcję dalej – jakby nic się nie stało. Ale stało się i to naprawdę wiele".