Moja chrześnica, córka mojej starszej siostry. Alicja. W tym roku skończyła 15 lat, jest w pierwszej klasie liceum. Chociaż ma jeszcze czas, już myśli o maturze, o swojej przyszłości. Siostra nie wywiera na niej presji, chce, żeby Alka była szczęśliwa.
Gdy była mała, budowała domki z koców i krzeseł, zbierała ślimaki do plastikowego pudełka i mówiła, iż "robi badania terenowe". Czasem widzę w niej tamtą dziewczynkę – szczególnie wtedy, gdy opowiada o tym, co ją porusza, co daje jej nadzieję, co ją wkurza. Ale Alicja to już nie dziecko. To młoda kobieta z planem.
Podczas jednej z naszych dłuższych rozmów zapytałam, kim chce zostać, gdy dorośnie. Uśmiechnęła się i powiedziała:
– Chcę zajmować się ochroną środowiska. Może pracować w jakimś NGO. Zmieniać coś naprawdę, a nie tylko mówić, iż coś powinno się zmienić.
Aż nie wiedziałam, co powiedzieć.
Ala już teraz planuje wakacyjny wolontariat. Napisała do koordynatorów Greenpeace, pytała o możliwość dołączenia do akcji, o to, jak wygląda taka praca w terenie, co trzeba wiedzieć, co trzeba umieć. Ma notatnik z pomysłami. Czyta raporty o bioróżnorodności. Czasem wysyła mi memy o topniejących lodowcach i dodaje: "śmieszne, ale smutne".
A ja patrzę na nią z czułością i myślę: gdyby tylko więcej osób widziało takich młodych ludzi jak ona.
Ta dzisiejsza młodzież
Bo ile razy słyszeliśmy już, iż "dzisiejsza młodzież to porażka"? Że są pyskaci, iż nie szanują dorosłych, iż przewrażliwione z nich płatki śniegu? Że tylko telefony, tylko TikTok, iż nie wiedzą, co to prawdziwe życie?
To niesprawiedliwe uproszczenia. Wygodne, ale krzywdzące. Jasne, bywają trudni. Kto z nas nie był? Ale nie można zapominać, iż wyrasta właśnie pokolenie świadome, empatyczne, interesujące świata. Pokolenie, które nie chce siedzieć cicho, kiedy dzieje się coś złego. Które rozumie, iż zmiany nie dzieją się same – trzeba je tworzyć.
Alicja nie jest wyjątkiem. Ma koleżanki, które piszą petycje w sprawie serwowania lepszych posiłków w szkolnej stołówce. Znajomego, który tłumaczy artykuły naukowe o klimacie, bo jego mama nie zna angielskiego. Grupę z klasy, która organizuje debatę o przyszłości Europy w kontekście tego, co dzieje się w USA i Ukrainie.
To są dzieciaki, które dorastają w trudnym świecie – pełnym niepewności, kryzysów, informacji z każdej strony. A mimo to próbują. Szukają sensu. Chcą działać.
Pokolenie nadziei
Czasem wystarczy usiąść z nimi na chwilę. Zadać pytanie. Posłuchać. Bo być może właśnie w ich głosach kryje się coś, czego nam – dorosłym – czasem już brakuje: wiara, iż można. Że warto. Że przyszłość nie jest tylko zagrożeniem, ale też obietnicą.
Alicja mówi, iż boi się, iż nie starczy jej odwagi. Że może to wszystko jest za trudne, zbyt wielkie. Ale potem i tak sięga po książkę o aktywizmie, robi notatki, pisze maila.
I ja wierzę, iż jej się uda.
Bo jeżeli to pokolenie ma coś wspólnego, to właśnie to: mimo wszystko – próbuje.